Vampire The Masquerade: Bloodlines (PC)

ObserwujMam (58)Gram (12)Ukończone (17)Kupię (4)

Recenzja gracza - Vampire The Masquerade: Bloodlines (PC)


sebogothic @ 11:25 03.09.2015
"sebogothic"

Vampire The Masquerade: Bloodlines zawsze wysoko widniał we wszelkich rankingach i zestawieniach najlepszych RPG. A jako, że jest to mój ulubiony gatunek jasne było, że prędzej czy później po nią sięgnę. Okazja trafiła się kilka miesięcy temu kiedy to gra trafiła na cover CDA.



Zacząłem jakoś w kwietniu, a dopiero dzisiaj ukończyłem. Grałem z długimi przerwami, w międzyczasie sięgając po inne tytuły, a Vampire posłusznie czekał w zapomnieniu. Ostatnio postanowiłem powrócić i wreszcie doprowadzić rzecz do końca. Pod względem gameplayowym Bloodlines przypomina takie wampirze Deus Ex, też mamy widok z pierwszej osoby (choć można przełączyć na TPP), niezbyt rozległe mapy i osobne miejscówki dla misji z wątku głównego. Vampire the Masquerade jest bardzo dobrym action RPG, prezentuje odmienne, od tego co znamy z innych erpegów, klimaty, lecz mam trochę mieszane uczucia, bo nie widzę aż takiego geniuszu jak inni. Owszem są ciekawe postaci: bliźniaczki z The Asylum, VV, która rozpala do czerwoności, Japoneczka z Chinatown, a także przedstawiciele płci przeciwnej: Książę, Nines Rodriguez, Strauss, Izaak. Vampire: the Masquerade to jedna z tych gier, gdzie napotkane postacie na długo zapadają w pamięć. Szkoda, że gdy wykonamy ich serię misji to później nie mamy z nimi zbyt wielkiej styczności. Są również dobrze napisane dialogi, a świetnie podłożone głosy oraz mimika, która w 2004 roku musiała robić wrażenie, tylko dopełniają całości. Brakuje tutaj czegoś dzięki czemu moglibyśmy zżyć się bardziej z tymi postaciami. Długo zastanawiałem się komu ufać, komu nie, z jednej strony jest to plus pozostawać w takiej niepewności, z drugiej jednak twórcy powinni stworzyć więcej dialogów i sytuacji w których moglibyśmy poznać zachowania postaci by we własny sposób je zinterpretować. A tak wymienione przeze mnie NPCe głównie są naszymi questodawcami i wydają się zdystansowani, a fajnie byłoby móc się z nimi bardziej zżyć (ewentualny cios w plecy od którejś z nich robiłby jeszcze większe wrażenie). Dlatego też w końcowej fazie rozgrywki podjąłem decyzję by pozostać wolnym strzelcem.

Niektóre misje poboczne także są ciekawe jak wspominany chyba przy każdej okazji nawiedzony hotel, rozmieszczanie kamer w mieszkaniu (tutaj miałem buga i zamiast trzech otrzymałem jedną kamerę, więc musiałem poradzić sobie za pomocą kodów), choć jakoś nie mogłem do końca wczuć w klimat gry z powodu licznych problemów dotykających tą produkcję. I choć przymykam oko na różne błędy w grach, tak tutaj było to aż nadto widoczne, czasami upierdliwe, a grałem na patchu 8.6. We "wczuwce" przeszkadzały bardzo, bardzo częste ekrany ładowania, które nie należą do ekspresowych (już człowiek zaczyna się wczuwać, a tu bach! i natychmiastowe wybicie z klimatu); qucksave, wbrew swojej nazwie nie będący wcale szybki; świat będący jedynie makietą (ot, 4 dzielnice, w każdej z nich jest kilkanaście budynków do których można wejść i 30 postaci łażących wte i wewte bez przekonania). Na dodatek miejscówki są sztucznie podzielone na takie w których można walczyć i używać dyscyplin, takie gdzie można korzystać z dyscyplin i te w których można jedynie rozmawiać. I pomimo 11 lat na karku, niezbyt rozległych (wręcz klaustrofobicznych lokacji) gra potrafi się ciąć w co bardziej gorących momentach.

Na pewno winą tego, że mam mieszane uczucia w stosunku do Bloodlines nie jest to, że grałem Nosferatu, bo wg mnie było w porządku. Myślę, że potrzeba ukrywania się nie psuje przyjemności z rozgrywki, po prostu wymaga innego podejścia. Nadaje to specyficznego klimatu i smaczku, bowiem nie pałętamy się jakby nigdy nic, a musimy się ukrywać. Na dodatek Nosferatu mają dość spore znaczenie w wątku głównym, poza tym i tak większość czasu spędzałem na powierzchni korzystając z niewidzialności lub po prostu się przekradając i starając by łażące po mieście postacie mnie nie zauważyły. Paradoksalnie najłatwiej iść środkiem ulicy, bo wtedy jesteśmy oddaleni wystarczająco od obu chodników. Myślę, że na ogólny odbiór wpływają także pomniejsze wpadki i niedoróbki jak znikające na naszych oczach postacie czy obiekty. Niby gramy wampirem, ale ostateczna śmierć może nas spotkać z błahego powodu. Ot, prosty przykład: podczas jednej z misji przeprowadzane są na nas eksperymenty w których to stwierdzono, że jesteśmy praktycznie niewrażliwi na laser. Kilka misji później wejście w taki laser kończy się Ostateczną Śmiercią.

System rozwoju postaci opierający się na Atrybutach, Zdolnościach oraz Możliwościach jest w porządku. Jeden Atrybut bądź Zdolność mogą wpływać na kilka Możliwości, i na odwrót. Dyscypliny to taka tutejsza magia i też zwykle się przydają. W przeciwieństwie do innych gier tutaj niebieski pasek odpowiada za życie, a czerwony za "manę". Podobało mi się też, że gra nie prowadzi nas za rączkę. Trzeba uważnie słuchać dialogów, bo nie ma tutaj znaczników (obecnie będących standardem, brr...), a w dzienniku też nie zawsze dokładnie opisany jest cel naszej misji. Walka bronią białą jest dość chaotyczna, a AI przeciwników słabe. Dopóki jesteśmy niewidzialni możemy skręcać karki wrogów, a ich koledzy nawet nie reagują na ciała. Wystarczy się ujawnić by wszyscy zaczęli do nas znienacka strzelać nawet jeśli stali odwróceni do nas plecami. Podczas ataku na bazę Sabatu praktycznie nie można było się skradać, bo przeciwnicy i tak mnie "widzieli", chociaż miałem Niewidoczność rozwiniętą na maksa, albo było tak ciasno, że nie można było się przekraść, bo dotknięcie przeciwnika nas ujawnia. Ta ciasnota lokacji wkurza na przestrzeni całej gry, bo postać sterowana przez nas potrzebuje dość dużo miejsca, chyba nawet więcej niż na to wygląda. Jest kilka misji w których nie obejdzie się bez większej ilości walk. Czasami miałem ich dość i starałem się jak najszybciej przebiec te etapy, zwłaszcza w końcowej fazie rozgrywki.

Vampire The Masquerade: Bloodlines to świetna gra, głównie dzięki tym perełkom jaką są postacie czy niektóre misje, a także za charakterystyczny mroczny, gotycko-industrialny klimat podkreślany przez świetny OST. Z pewnością powrócę do Vampire jeszcze nie raz by zagrać jakimś bardziej klasycznym klanem prawdopodobnie Toreadorem, a później zapewnić sobie totalny odjazd za sprawą Malkavianina.


oceny graczy
Dobra Grafika:
Na uwagę zasługuje świetna mimika postaci, która nawet dzisiaj robi wrażenie. Reszta elementów jest wykonana poprawnie, choć niektóre animacje wydają się nieco koślawe, a NPCe chodzące po mieście nie są już tak dopracowane jak postaci pierwszoplanowe. Sporo jest też klonów.
Genialny Dźwięk:
Soundtrack wpada w ucho i wpasowuje się w klimat gry. Obecne są głównie cięższe brzmienia, które balansują na granicy gotyckiego oraz nowoczesnego progresywnego rocka i metalu, jest też kilka licencjonowanych kawałków takich zespołów jak Ministry, Tiamat czy Lacuna Coil. Oczywiście nie należy zapominać o świetnie zagranych postaciach.
Dobra Grywalność:
Grywalność jest dość wysoka, wpływają na nią głównie kwestie fabularne, które zachęcają nas do poznawania fabuły. Sam gameplay nie jest raczej standardowy dla action RPG, lecz jest sporo pierdółek, które odbierają przyjemność z rozgrywki. Walka czy to bronią białą czy palną nie należy do najlepszych i jest to jeden ze słabszych elementów gry. Mimo wszystko całość doświadczenia pozostawia pozytywne wspomnienia.
Werdykt - Świetna gra!
Screeny z Vampire The Masquerade: Bloodlines (PC)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):


Powyższy wpis nie posiada jeszcze komentarzy. Napraw to i dodaj pierwszy, na pewno masz jakąś opinię na poruszany temat, prawda?