Life is Strange: Before the Storm (XBOX One)

ObserwujMam (2)Gram (0)Ukończone (2)Kupię (0)

Life is Strange: Before the Storm (XBOX One) - recenzja gry


@ 16.02.2018, 15:14
Mateusz "Materdea" Trochonowicz
Klikam w komputer i piję kawkę. ☕👨‍💻

Trzeci z kolei, a więc ostatni, jest po brzegi wypełniony zawartością. W normalnych warunkach same wątki w nim się kończące można by poprowadzić tak, aby wycisnąć z historii (i nie mówię tego w negatywnym kontekście) jeszcze dwa dodatkowe epizody. Zaś decyzja dokonywana w finale, mająca przynajmniej w teorii wyzwolić w graczu określone emocje, faktycznie to robi, lecz to tylko jeden z ewentualnie dwóch przebłysków w tym temacie na blisko 7-8 godzin rozgrywki. Nie do tego przyzwyczaiło nas Life is Strange.

Zmiany, co naturalnie wynika z innego bohatera, dotknęły również rozgrywkę. Choć nadal odwiedzamy lokacje znane z pierwowzoru (m.in. akademik oraz własny pokój), to mimo wszystko przetykane jest to zupełnie nowymi miejscówkami – jak wspomniany młyn, w którym odbywał się koncert. Projektantom udało się przeszczepić ducha oryginału i okrasić je nastrojem takim, jaki poznaliśmy i pokochaliśmy. Miejscówki są przede wszystkim wypełnione po brzegi lokacjami, z którymi da się wejść w interakcję, pozwalającymi jeszcze bardziej zatopić się ten klimat.

Tak czy owak Chloe to nie Max i o superumiejętności cofania czasu możemy pomarzyć. Co weszło w zamian tego, jako urozmaicenie dla klasycznych mechanizmów przygodowej gry akcji? Utarczki słowne.

Mając w pamięci cięte riposty panny Price oraz jej niewyparzony język, forma ta – w stosunku do jej charakteru – sprawdza się doskonale. Kiedy możemy przekonać kogoś do własnych racji, to podczas dialogu pokazuje nam się specjalna ikona „dymka”, która po wybraniu zamienia się w minigierkę.

Zabawa polega na wsłuchiwaniu się w ostatnią kwestię naszego oponenta i kontrowaniu jej w podobny (ton języka, słownictwo) sposób. Wtedy naturalnie mamy ograniczony czas na podjęcie decyzji i nie możemy swobodnie wyszukiwać odpowiedzi. A i też nie cofniemy czasu, co było bardzo na rękę, jeśli chcieliśmy poznawać alternatywne, względem naszego, zakończenia.

Mimo drobnych zgrzytów, koniec końców udało się zachować ducha Arcadia Bay! Dużo w tej kwestii zrobiła nowa ścieżka dźwiękowa, ani na krok nie odstająca od tej z poprzedniczki i przenosząca w kulminacyjnych momentach odpowiedni ładunek emocjonalny. Ciekawie sprawdza się pomysł z „ficzerem” Chloe, występującym zamiast sławetnego cofania czasu, a także świetnie wypadają nowe lokacje. Niemniej, fakt, iż Before the Storm nie jest dziełem studia DONTNOD Entertainment warunkuje jednak jakość gry, przez co do poziomu oryginału jest temu prequelowi troszeczkę za daleko, głównie przez, wspomniane już niejednokrotnie, problemy z utrzymaniem tempa rozgrywki.


Długość gry wg redakcji:
8h
Długość gry wg czytelników:
8h 34min

oceny graczy
Dobra Grafika:
Tutaj wielu nowości nie uświadczymy z uwagi na fakt, że nadal poruszamy się po Arcadia Bay, a dodatkowo prequel napędzany jest przez ten sam silnik grafiki.
Świetny Dźwięk:
Ścieżka dźwiękowa to najjaśniejszy element Before the Storm! Świetnie dotrzymuje kroku tej z oryginału.
Dobra Grywalność:
W mojej opinii celnie rozwiązano kwestię braku możliwości cofania czasu, zastępując tę umiejętność minigierką Chloe. Tak ogólnie, dalej jest po prostu tak samo, jak w Life is Strange.
Dobre Pomysł i założenia:
Historia, której akcja dzieje się przed tą z danego dzieła, to zawsze fajne rozwiązanie. W Before the Storm wiarygodnie nakreślono przyjaźń Rachel Amber z Chloe Price, o której tak wiele słyszeliśmy w pierwowzorze.
Świetna Interakcja i fizyka:
Najwyższy poziom przygodowych gier akcji - dużo elementów i to nie tylko takich z komentarzem bohaterki.
Słowo na koniec:
Life is Strange: Before the Storm to solidna przygodówka, choć nie tak dobra jak pierwowzór.
Werdykt - Dobra gra!
Screeny z Life is Strange: Before the Storm (XBOX One)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudosshuwar   @   12:18, 20.02.2018
Po przeczytaniu recki jeszcze bardziej czekam na polskie tłumaczenie.
Żałuję trochę jedynie, że dowiedziałem się właśnie, czym zostało zastąpione cofanie czasu Smutny