South Park: The Fractured But Whole miało zadebiutować pierwotnie pod koniec zeszłego roku. Premierę jednak opóźniono, a w rezultacie przedsięwzięcie trafiło w ręce graczy dopiero przed kilkoma dniami. Czy warto wyłożyć na nie pieniądze? Jeśli podobała Wam się „jedynka” to zdecydowanie tak. Na pewno nie jest to jednak projekt dla wszystkich.
Zacząć wypada od tego, że podobnie jak w przypadku South Park: Kijek Prawdy, w „dwójce” nie brakuje różnej maści absurdów. To w końcu South Park, prawda?! Jest zatem mnóstwo czarnego humoru, wiele przekleństw, jakiś rasizm, nawiązania do seksu (tych jest w sumie mnóstwo), a tematem przewodnim zdaje się być klocek – i nie mam tu na myśli tego od Duńczyków.
Fabuła South Park: The Fractured But Whole, mimo że nawiązuje okazyjnie do Kijka Prawdy, nie jest z nim zbyt mocno powiązana. W sensie, nie mamy do czynienia z kontynuacją, ale po prostu całkiem odrębną, zupełnie nową przygodą, której ukończenie powinno Wam zabrać około 20 godzin Waszego czasu. Ponownie wcielamy się tu w Nowego Dzieciaka - mieszkańca miasteczka South Park, który, za sprawą niefortunnego zbiegu okoliczności, zostaje wplątany w dalece sięgającą intrygę.
Sprawa jest poważna, chodzi bowiem u superbohaterów, w tym również o niejakiego Szopa – przywódcę całego tutejszego grajdołka. W centrum jest też sowita nagroda za znalezienie… kota! Jeśli protagoniście uda się skubańca namierzyć, on oraz jego wesoła kompania otrzymają aż 100 dolarów. Dzięki temu będą w stanie rozwinąć swoje leże, a w rezultacie rozszerzyć działania. Plan jest wspaniały, a jego powodzenie leży wyłącznie w rękach grającego. Co ważne, twórcy nieźle całość poprowadzili. Często nie wiemy co jest rzeczywistością, a co produktem wyobraźni dzieciaków. Jesteśmy w środku zadymy, widzimy jakieś lasery, bomby i inne cuda, a tu nagle stop(!), wszyscy schodzą na bok, a po ulicy przejeżdża samochód z kierowcą strzępiącym w naszym kierunku paszczę. Takimi wyrwami w czasoprzestrzeni są ogólnie dorośli, którzy zawsze psują zabawę małolatom.
Od momentu odpalenia gry nie sposób nie zauważyć, że humoru w niej nie brakuje. Jest on oczywiście na dość charakterystycznym poziomie, nawiązującym zarówno do Kijka Prawdy, jak i serialowego pierwowzoru. Z czasem niektóre żarciki (choć nie te o pierdzeniu) czy odwołania zaczynają się robić sztampowe, ale nawet wówczas sporo jest momentów, kiedy na mojej twarzy pojawiał się przysłowiowy „banan”. South Park: The Fractured But Whole nie ma pod tym względem konkurencji i choćby dlatego warto je nabyć.
Mechanika rozgrywki nie uległa zmianie w stosunku do „jedynki”. Nadal mamy więc do czynienia z przedstawicielem gatunku RPG, w którym eksplorujemy otoczenie, zbieramy przydatne graty, korzystamy z prostego systemu craftingu (faktycznie prostego, bo po kilku godzinach zbieractwa mamy już prawie wymaksowany inwentarz), rozwiązujemy proste łamigłówki, wykonujemy zadania, walczymy oraz rozwijamy głównego bohatera, zmieniając jego wyposażenie i fatałaszki.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler