Podobnie, jak w przypadku oryginalnej trylogii, z członkami drużyny jesteśmy w stanie prowadzić interakcję. Nie są oni tylko po to, aby pomagać w walce. Warto do nich zajrzeć, gdy przebywamy na pokładzie Nexusa albo statku Tempest. Porozmawiać, poznać, zrobić jakąś przysługę, a nawet poromansować. Twórcy zdecydowali się mocniej zaakcentować tym razem ostatni element. Romansować – z finałem – możemy dosłownie z każdym. Nieważna jest płeć, ani rasa. Wystarczy mieć gadane i być chętnym do wykonania kilku misji pobocznych. Dzięki temu nikt nie będzie w stanie się nam oprzeć. Warto również podkreślić, że scenki kończące romans są mocniejsze niż w oryginalnej trylogii. Jeśli chodzi o same postaci, są w porządku, ale mam wrażenie, że nie ma tu mocnych, wartych zapamiętania person, pokroju Garrusa albo Tali. Nie jest źle, ale mogłoby być lepiej.
Lepiej mogłoby również być w przypadku oprawy wizualnej. Jeśli chodzi o dźwięk nie mam zarzutów. Muzyka jest świetna. Dynamiczna tam, gdzie trzeba, a spokojna w momentach, w których nie dzieje się zbyt wiele. Świetnie podkreśla klimat całej przygody. Dialogom także dobrze to idzie i nie mam żadnych zarzutów, bo nagrano je profesjonalnie, a aktorzy nie brzmią, jakby czytali z kartek. Słabiej jest natomiast w przypadku grafiki. Już pomijam to, że okazyjnie widać jakieś niedoskonałości w teksturach oraz glitche pokroju pojawiających się znikąd tekstur i modeli, nie mogę wybaczyć skopanej optymalizacji. Mass Effect: Andromeda potrafi wyglądać wyśmienicie, głównie ze względu na unikatową stylistykę planet, ale co z tego, skoro czasem mamy do czynienia z prawdziwym pokazem slajdów. Spadki są na tyle duże, że potrafią negatywnie wpłynąć na rozgrywkę. Pojawiają się też w bardzo nieoczekiwanych momentach i nie sposób dostrzec powód. Pozostaje w związku z tym nadzieja na to, że w pierwszych łatkach optymalizacja ulegnie poprawie. Obecnie jest bowiem mocno poniżej poziomu, który jestem w stanie zaakceptować.
Kończąc, słów kilka napisać chciałem na temat rozgrywek wieloosobowych. Zabawa w sieci przebiega w sposób przypominający ten z Mass Effect 3, tyle że jest bardziej dynamiczna. Starć wieloosobowych nie trzeba nawiązywać, multiplayer jest całkowicie dobrowolny. Twórcy zachęcają nas do zerknięcia na niego, oferując bonusy dla singla, przyznam jednak, że mnie osobiście nie skusili jakoś mocno. Do cyklu Mass Effect podchodzę po prostu, jak do gry fabularnej i tyle. Multi mnie całkowicie nie interesuje, jakkolwiek dobre by nie było.
Podsumowując, Mass Effect: Andromeda to bardzo dobra gra. Jeśli miałbym ją porównywać do oryginalnej trylogii, to rzekłbym, że deweloperzy przygotowali coś pomiędzy Mass Effect 1, a Mass Effect 2. Jest niestety nierówno, zarówno fabularnie, jak i technologicznie. Mimo to najnowsze przedsięwzięcie BioWare to wspaniała przygoda. Nie ma sobie równych w reprezentowanym przez siebie gatunku. Nie zwracajcie uwagi na hejt związany z animacjami twarzy i wytykane glitche. Jeśli podobała Wam się trylogia, Andromeda również na pewno przypadnie Wam do gustu. Jest nawet szansa, że spodoba Wam się bardziej. To wyśmienita, dynamiczna i porywająca przygoda w kosmosie!
Świetna |
Grafika: Stylistycznie jest świetnie. Optymalizacja jednak mocno podupadła. |
Genialny |
Dźwięk: Wyśmienity. Nie sposób czegokolwiek zarzucić. |
Świetna |
Grywalność: Niektóre misje są mocno generyczne, ale nie brakuje też zadań ciekawych i wciągających. Dużym plusem jest mobilność głównego bohatera oraz dynamiczne pojedynki. |
Dobre |
Pomysł i założenia: Nie wszystkie elementy rozwinięto z taką samą dbałością. Chodzi np. o rozwój podopiecznych, którym nie da się zmieniać wyposażenia. |
Świetna |
Interakcja i fizyka: Mobilność ryderów mocno wpływa na starcia. Nowy system dialogów, pozytywnie odbija się na immersji. |
Słowo na koniec: Mass Effect: Andromeda to świetna kosmiczna przygoda. Fani trylogii będą zadowoleni, mimo że niektóre zadania nie porywają, a i błędów nie brakuje. |
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler