Enigmatis: Duchy Maple Creek (XBOX One)

ObserwujMam (1)Gram (0)Ukończone (1)Kupię (0)

Enigmatis: Duchy Maple Creek (XBOX One) - recenzja gry


@ 10.04.2016, 17:09
Mateusz "Materdea" Trochonowicz
Klikam w komputer i piję kawkę. ☕👨‍💻

Enigmatis: Duchy Maple Creek doczekało się konwersji na konsolę Xbox One. To trzecie podejście studia Artifex Mundi do przenoszenia swoich gier z pecetów na konsole. Jak zatem wypadła kolejna kolaboracja Katowiczan z Microsoftem? Koncertowo, lecz z drobnym zgrzytem!

Artifex Mundi nie zwalnia tempa i oprócz tworzenia nowych, jeszcze niezapowiedzianych rzeczy, przygotowuje też konwersje swoich starszych dzieł. Po niedawnych premierach Nightmares from the Deep: The Cursed Heart i Clockwork Tales: Of Glass and Ink na Xboksie One, Katowiczanie wypuścili właśnie swoją trzecią, a zarazem pierwszą w historii studia, grę na konsoli MicrosoftuEnigmatis: Duchy Maple Creek.

Duchy Maple Creek były debiutanckim dziełem tego dewelopera – HOPA wydana w 2011 roku nie przyniosła Artifex pożądanej sławy, lecz wypadła – w moim odczuciu – jako najlepsza z dotychczasowych produkcji. Gra przedstawia historię tajemniczej pani detektyw, która straciła pamięć. Budzi się pośrodku nieznajomego miasteczka w trakcie szalejącej burzy. A oprócz tego krew na jej dłoniach nie zwiastuje pozytywnego wypadku zdarzeń.

Intrygujący wstęp, w istocie, działa na wyobraźnię gracza, zaś fabuła pozwala utrzymać odpowiednie napięcie do samego końca. Podczas rozwiązywania kolejnych zagadek występują momenty, które są w stanie zaskoczyć gracza, choć daleko im do typowych twistów. Mimo wszystko uważam, że Duchy Maple Creek to najlepsza opowieść ze wszystkich dotychczasowych tytułów od Artifex Mundi! Scenariusz prezentuje naprawdę mroczne wydarzenia, które nie są tak szablonowe, jak w niektórych z późniejszych gier. Oprócz tego są bardzo fajnie rozpisane.

W kontekście tego argumentu szczególną uwagę zwracam na dodatkowy rozdział tej opowieści, rozgrywający się już po zakończeniu właściwej „kampanii”. Akcję obserwujemy z perspektywy innego bohatera, we właściwej historii drugoplanowego, lecz przesuwamy się na osi czasu – szkoda, bym zdradził cokolwiek, ponieważ jest to naprawdę ciekawe i wciągające. Po blisko 8-godzinnej przygodzie żałuję tylko tego, że druga część Enigmatis nie jest jeszcze dostępna na Xboksie One, a także tego, że wątek Richarda nie został poprowadzony dłużej!

Enigmatis: Duchy Maple Creek nie różniło się od swoich kontynuatorek – oczywiście pod względem rozgrywki. Wciąż mamy do czynienia z oldschoolowym pomysłem na przygodówkę, który dziś jest rzadko eksploatowany. HOPA, a więc ukryte obiekty to temat przewodni Artifex Mundi od lat. Gameplay stoi pod znakiem sprawdzania każdego zakątka nowo odkrytej lokacji, walki z doskonale schowanymi elementami podczas specjalnych sekwencji (tona bałaganu na biurku, a my potrzebujemy np. szczoteczki do zębów, żaby i karty), łączeniem faktów i sprawnym wykorzystaniem dopiero co znalezionych przedmiotów kluczowych do rozwiązania zagadki środowiskowej.

Miasteczko Maple Creek przemieszczamy w sposób nietypowy dla przygodówek, ponieważ za kolejne lokacje odpowiadają statyczne, dwuwymiarowe tła, zaś akcję obserwujemy z pierwszoosobowej perspektywy – oczu bohatera. Kursorem wybieramy tylko interaktywne miejsca. Ale to wszystko już na pewno wiecie!

W związku z konwersją gry z komputerów na konsolę zmieniono, oczywiście, sposób sterowania. W tym aspekcie nie mogę się do niczego przyczepić, wszak wykorzystano patenty działające przy okazji poprzednich tytułów na Xboksie One – wspomnianych Nightmares from the Deep oraz Clockwork Tales.  Niemniej jednak warstwa techniczna, która zdaje się, że nie została tknięta od 2011 roku, wyraźnie wieje sandałem. Napomnę tylko o wyraźnie przestarzałych animacjach (choć i w nowych częściach są one takie sobie, to w pierwszym Enigmatis wyglądają koszmarnie) oraz kilku miejscach, kiedy pojawiły się nieprzetłumaczone dialogi oraz zaciął się dźwięk. To drobnostki, ale na świetnym tle psują efekt i są dostrzegalne.

Konwersja Duchów Maple Creek wypadła dobrze, choć poprzedniczki, które zadebiutowały na Xboksie One, były wykonane bezbłędnie. Grając w „jedynkę” (Enigmatis ma już dwie części – „dwójka” wyszła w 2013 roku na PC i urządzenia mobilne) widzi się czas, który minął od właściwej premiery. Jednakowoż historia oraz jakość ręcznie rysowanych teł lokacji doskonale się bronią i nawet mimo upływu czasu dobrze jest poznać tajemnice miasteczka Maple Creek.


Długość gry wg redakcji:
8h
Długość gry wg czytelników:
2h 50min

oceny graczy
Dobra Grafika:
Ręcznie rysowane tła nadal się bronią, lecz animacja kuleje z powodu upływu czasu od premiery.
Dobry Dźwięk:
Ścieżka dźwiękowa świetnie buduje atmosferę grozy.
Dobra Grywalność:
Gameplay wciąż bawi i pozwala na hektolitry frustracji, gdy zaczynamy najwyższy poziom trudności i przestajemy korzystać z podpowiedzi.
Dobre Pomysł i założenia:
Konwersje to dość oklepany temat, niemniej Artifex Mundi przenosi swoje przygodówki HOPA, co jest dość niespotykanym gatunkiem na konsolach.
Świetna Interakcja i fizyka:
Gry typu ukryte obiekty to jedne wielkie interakcje z otoczeniem.
Słowo na koniec:
Konwersja Enigmatis: Duchy Maple Creek jest udana, zaś minusy lub ewentualne bolączki wypływają z powodu pięciu lat na karku tej gry lub nieco przestarzałej już technologii.
Werdykt - Dobra gra!
Screeny z Enigmatis: Duchy Maple Creek (XBOX One)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):


Powyższy wpis nie posiada jeszcze komentarzy. Napraw to i dodaj pierwszy, na pewno masz jakąś opinię na poruszany temat, prawda?