Velvet Assassin (XBOX 360)

ObserwujMam (5)Gram (3)Ukończone (0)Kupię (1)

Velvet Assassin (XBOX 360) - recenzja gry


@ 22.07.2009, 23:56
Jerzy "Ogidogi" Kościelny
Komputery oraz gry interesują mnie od wielu lat. Nie mam konkretnych upodobań co do gatunków gier, jednak są tytuły których nie jestem w stanie strawić.

Jedną z moich ukochanych serii gier jest Hitman, którego to uważam za króla i władcę wszystkich produkcji zaliczających się do gatunku skradanek. Swoboda, różne drogi osiągania celu, świetna oprawa audiowizualna – mógłbym się tu długo rozpływać.

Jedną z moich ukochanych serii gier jest Hitman, którego to uważam za króla i władcę wszystkich produkcji zaliczających się do gatunku skradanek. Swoboda, różne drogi osiągania celu, świetna oprawa audiowizualna – mógłbym się tu długo rozpływać. Pomyślcie sobie, że takiego Agenta 47 cofamy ponad pół wieku wstecz, to jest do okresu II Wojny Światowej i na dodatek zmieniamy jego płeć. Hmmm, powstanie coś zabójczo pięknego, zarówno dosłownie, jak i w przenośni. Na taki oto pomysł wpadli przedstawiciele Repley Studios, przy tworzeniu swojego projektu. Początkowo jego nazwa brzmiała Sabotage, jednak przez niedomówienia oraz oskarżenia ze strony Electronic Arts, twórcy musieli tytuł zmienić. Przyznam szczerze, że wyszli z opresji bardzo sprawnie i w nasze ręce trafił Velvet Assassin. Czy sama gra dorówna wielkiemu mistrzowi i zepchnie go z piedestału? Czy główna bohaterka okaże się jeszcze groźniejsza, niż nasz łysy zabójca? Zapraszam do czytania.

Velvet Assassin (XBOX 360)

Na wstępie napiszę, iż przy tworzeniu owej recenzji posiłkowałem się grą w wersji na xbox360, ale sprawdziłem pewne elementy także na PC – dzięki czemu, mam nadzieję przekazać jak najprawdziwszy obraz opisywanego produktu. Velvet Assassin to skradanka TPP, w której wcielamy się w piękną agentkę brytyjskiego wywiadu, Violette Summer. Kobieta urodzona w Anglii, pracowała początkowo w salonie piękności, jednak kiedy rozpętała się wojna, trafiła do fabryki broni. Tam została bardzo szybko zauważana i wcielona do brytyjskiego wywiadu. Przeszła prawdziwe piekło, gdyż Niemcy zabili podczas pierwszego bombardowania Luftwaffe jej ciotkę. Co gorsza, walki w powietrzu pochłonęły także jej męża, który był pilotem. Ponieważ była piękna, silna oraz zdesperowana, nie musiała długo czekać na rekrutację do MI6. Pełna złości i chęci zemsty, postanawia uprzykrzyć życie Niemcom, przy okazji służąc ojczyźnie i ogólnemu interesowi świata. Oprócz wybijania całej masy żołnierzy III Rzeszy, przyjdzie nam więc wyeliminować ważniejsze persony, wysadzić zapasy paliwa – ogólnie rzecz biorąc, siać zamęt i popłoch.



Cała historia przedstawiona jest w sposób dość ciekawy. Po wszystkich misjach, które nasza bohaterka wykonała, w końcu musiała trafić do szpitala. I to właśnie w nim, leżąc w łóżku, będąc w stanie śpiączki, Violette przeżywa wszystkie wydarzenia, które miały miejsce w jej życiu. Ot, taka forma retrospekcji, pozwalająca nam przeglądać wszystko niczym album ze zdjęciami – gdyż w taki oto sposób zaprezentowano wstępy do misji. Błądzenie w sferze wspomnień ma też na celu wprowadzenie pewnego gadżetu, jednak o nim powiem nieco później.

Jeżeli chodzi o tryby oraz długość gry, jest to jej największy minus. Twórcy przygotowali tylko i wyłącznie kampanię dla gracza pojedynczego. Możecie więc zapomnieć o jakimś multiplayerze. Co gorsza, nie ma też liczyć na żadne inne opcje – nawet pojedyncze wykonywanie wybranych misji. Tak więc, Velvet Assassin to produkt, który można przejść raz, maksymalnie dwa razy (aby odnaleźć wszystkie ukryte przedmioty). Na całą linię fabularną składa się 12 misji. Ważne jest to, że pomiędzy lokacjami należącymi do tego samego zadania, nasza bohaterka przenosi wyposażenie zdobyte podczas walki. W momencie gdy zakończymy rozdział, wówczas nasze uzbrojenie zostaje zresetowane. Wszystkie akcje, jak już wcześniej wspomniałem, będą miały charakter dywersyjny. Wysadzanie zapasów paliwa, niszczenie łodzi podwodnych, zabicie jakichś osobistości czy zabezpieczenie pewnych informacji – to codzienność dla tajnych agentów. Jeżeli chodzi o różnorodność misji oraz celów, gra prezentuje się dobrze i nie można się tu do niczego przyczepić. Podczas wykonywania niebezpiecznych zleceń, zwiedzimy Paryż, Hamburg, czy Warszawę – w tym podziemia i getto. Fabuła łączy się w interesującą historię, która pokazuje tragedie ludzi żyjących w czasach wojny. Jest natomiast rzecz, która irytuje mnie niesamowicie. VA należy do gatunku skradanek – to już wiemy. Przez mniej więcej 85% rozgrywki skrzętnie planujemy i eliminujemy po cichu wielu niemieckich żołnierzy. Za każdym razem, kiedy zbliżamy się do końca jednej z sześciu kampanii, twórcy wymuszają na nas zrobienie dosłownie rebelii. Biegniemy w ogniu, strzelamy do wszystkich albo po prostu wpadamy do pomieszczenia i siejemy ołowiem – bo inaczej nie mamy szans na przeżycie. Jest to irytujące, ponieważ logicznie rzecz biorąc, skoro robimy coś po cichu, to od początku do końca. Gracz powinien mieć wybór, tak? Upsss... na ten wątek poświęcę cały akapit, a teraz wrócę do sedna. Za każde zadanie wystawiana jest ocena. Zależy ona od ilości wyeliminowanych żołnierzy, faktu jak duży procent zabitych został załatwiony po cichu, ile znaleźliśmy rzeczy do zbierania oraz jak dużo potrzeba nam było czasu na ukończenie misji. I tak, możemy otrzymać noty: Rookie, Soldier, Agent oraz Assassin. I tu moje pytanie: po co się starać wszystkich zabić cichutko, skoro i tak pod koniec jest dym? Odpowiedzcie sobie sami.

Velvet Assassin (XBOX 360)

Nasza bohaterka zdobywa doświadczenie – zależne tylko i wyłącznie od zbierania cennych pamiątek. Po osiągnięciu każdego tysiąca punktów, mamy możliwość rozwijania umiejętności Violette. Nie liczcie jednak, iż doświadczycie tu czegoś w rodzaju rozwoju postaci znanego z RPG. Ot, delikatne polepszenie prędkości skradania, ilości posiadanej morfiny czy też odporności na strzały – patrz, więcej energii życiowej. Przyznam szczerze, iż nie widzę sensu inwestowania w cokolwiek innego, niż w szybkość poruszania się w pozycji kucznej. Jeżeli chodzi o kolekcjonowanie przedmiotów, twórcą należą się duże brawa. Nie dość, że są one unikatowe i mają swoje historie oraz wygląd, to bardzo ciężko je znaleźć – przynajmniej te najcenniejsze. W ani jednej misji przy pierwszym podejściu, nie udało mi się znaleźć wszystkich ukrytych gadżetów. Tak więc trzeba mieć sokoli wzrok, a także zacięcie oraz chęci poszukiwania – inaczej znajdziemy mniej niż połowę.


Screeny z Velvet Assassin (XBOX 360)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudospawelkin686   @   08:38, 23.07.2009
Etam poczeka na assassin creed Uśmiech
0 kudosOromus   @   09:32, 23.07.2009
Szczerze mówiąc mi się ta gra nie podoba jest monotonna i nudna, a grafika nie powala... Smutny
0 kudosogidogi   @   13:10, 23.07.2009
Jeżeli nie lubisz gierek tego typu, to z pewnością jest nudna. Grafika nie powala, ale jest bardzo przyjemna. Widziałem produkcje o dużo słabszej jakości oprawy wizualnej. A ja powiem tylko tyle, że oczekiwaniu na Assassins Creed 2, można sobie czas umilić i pograć Cool
0 kudosgs123456   @   08:20, 27.07.2009
nigdy nie grałem ale oglądałem film jestem zadowolony
z tej ser gry