Tom Clancy's HAWX (XBOX 360)

ObserwujMam (8)Gram (1)Ukończone (2)Kupię (2)

Tom Clancy's HAWX (XBOX 360) - recenzja gry


@ 08.07.2009, 12:30
Jerzy "Ogidogi" Kościelny
Komputery oraz gry interesują mnie od wielu lat. Nie mam konkretnych upodobań co do gatunków gier, jednak są tytuły których nie jestem w stanie strawić.

Po dłuższym czasie błądzenia w stanie nieważkości i niemożności sklecenia choćby jednego sensownego zdania, wziąłem się w garść i postanowiłem napisać ten oto artykuł. Na pierwszy strzał wziąłem tytuł nietypowy.

Po dłuższym czasie błądzenia w stanie nieważkości i niemożności sklecenia choćby jednego sensownego zdania, wziąłem się w garść i postanowiłem napisać ten oto artykuł. Na pierwszy strzał wziąłem tytuł nietypowy. Nie tylko ze względu na to, że nigdy wcześniej nie recenzowałem tego typu produkcji, ale także na jej przynależność gatunkową oraz asygnowanie nazwiskiem samego Tom'a Clancy'ego. Człowiek ten znany przede wszystkim jako świetny pisarz, posiada spory wkład w świat filmu, a także gier komputerowych. Za pewne większości z Was kojarzy się on z tytułami takimi jak Rainbow Six, Splinter Cell czy Ghost Recon. Nic w tym złego, ponieważ są to jego sztandarowe serie, które do świata wirtualnej rozrywki wkroczyły wiele, wiele lat temu. Jak się okazało, sam mistrz postanowił spróbować swoich sił w produkcjach innego gatunku i w ten oto sposób, w ręce graczy trafił EndWar oraz HAWX – którego to recenzję macie okazję czytać.

Tom Clancy's HAWX (XBOX 360)

Tom Clancy's HAWX to produkt, będący połączeniem zręcznościowej gry akcji z elementami symulatora lotu. O ile większość produkcji genialnego pisarza mogła się poszczycić niebanalną i ciekawą fabułą, tym razem tak kolorowo nie jest. Historia opowiedziana w grze ma miejsce w niedalekiej przyszłości. Wcielając się w pilota armii Stanów Zjednoczonych, o dumnie brzmiącym nazwisku Crenshaw, wykonujemy ostatnią misję na rzecz ojczyzny. Lot ten ma miejsce w roku 2006 i pełni tu rolę prologu. Po pomyślnym zakończeniu zadania, nasz szwadron zostaje dezaktywowany i przeniesiony do rezerwy. W akcie buntu, postanawiamy odejść na emeryturę. Na szczęście tak świetny pilot nie może pozostać niezauważony i tuż po opuszczeniu szeregów armii, otrzymujemy ofertę od prywatnej militarnej firmy (PMC), o jakże chwytliwej nazwie Artemis. Jest to propozycja z tych „nie do odrzucenia” - dosłownie i w przenośni. Działając na rzecz prywatnej korporacji wykonującej zlecenia dla najróżniejszych mocarzy tegoż świata, w końcu dotrzemy do punktu zwrotnego, gdzie interesy kilku wpływowych ludzi zetrą się, a my staniemy murem za jedną ze stron. Dalsza część historii opowiedzianej w grze to ciąg zdarzeń, który zakończy się w sposób dość łatwy do przewidzenia, jednak aby nie psuć zupełnie zabawy, nie powiem co dokładnie się wydarzy. W każdym bądź razie, fabuła niczym nie zaskakuje.



Program oferuje nam de facto 3 tryby rozgrywki. Kampanię, „free flight” oraz tryb sieciowy. Oczywiście najważniejszym i głównym elementem rozgrywki jest kampania dla gracza pojedynczego. To właśnie tu rozwiążemy wątek fabularny, odblokujemy wszystkie dostępne mapy, bronie oraz samoloty. Przyznam szczerze, iż ilość misji jest zadowalająca, jednak sam tryb kampanii to maksymalnie 15-20 godzin grania – przy założeniu, że każdą z misji przejdziemy na wszystkich 3 dostępnych poziomach trudności. Skąd więc moje zadowolenie? Przede wszystkim z różnorodności lokacji oraz zadań, jakie przyjdzie nam wykonywać podczas przechodzenia gry. Odwiedzimy najróżniejsze regiony świata: od Brazylii, Meksyku, przez Morze Karaibskie, aż po Afganistan czy Afrykę. Jak widać monotonii nie uświadczymy, przynajmniej jeżeli chodzi o widoki. Co do samych zadań czy też warunków ukończenia misji, też za bardzo narzekać nie można. Eskortowanie samolotów, eliminowanie celów, ochrona obszarów czy wsparcie dla piechoty, to główne zadania jakim przyjdzie nam sprostać zasiadając za sterami. Dużym atutem jest też dość spore zróżnicowanie jednostek występujących w grze. Oprócz bombowców i myśliwców, mamy tu także jednostki ziemne (takie jak czołgi, wyrzutnie RPG), marynarkę, helikoptery czy działa przeciwlotnicze. Jest więc co niszczyć. W momencie gdy wykonamy wszystkie przygotowane przez twórców misje, możemy wybrać kolejną z opcji, mianowicie swobodny lot. Niestety jest on nudny i nieciekawy, ponieważ pozwala jedynie na wybranie mapy, maszyny i bezcelowe latanie. Nic się w nim nie dzieje, tak więc może on służyć jedynie do bezstresowego śmigania po niebie i szlifowania swoich lotniczych umiejętności. Ostatnią opcją dla pojedynczego gracza jest możliwość rozegrania każdej misji z osobna. To łakomy kąsek przede wszystkim dla fanów zdobywania wszystkich achievementów. Jeżeli chodzi o tryb sieciowy, głównym założeniem jest swobodna walka między żywymi graczami – maksymalnie 8 osób na raz. Zdecydowanie ciekawiej prezentuje się zabawa w kooperację, w której wraz z trójką ludzi wykonamy wszystkie z misji trybu solo. Aby każdy mógł zdobyć odpowiednią ilość doświadczenia, proporcjonalnie do liczby graczy zostaje zwiększona liczba celów oraz wrogów. Co ciekawe, punkty zdobyte w trybie gry wieloosobowej zostają również dodane do tych, które mamy możliwość zdobyć w kampanii dla gracza pojedynczego.

Tom Clancy's HAWX (XBOX 360)

Skoro już o tym wspomniałem, warto powiedzieć coś więcej o doświadczeniu. Podczas każdej misji zdobywamy punkty, które są naliczane za pomyślne wykonanie zadania, eliminacje wrogich jednostek lub chociażby spełnienie warunku odblokowania osiągnięcia. Wszystkie punkciki pozwalają nam awansować w hierarchii wojskowej, dzięki czemu zdobywamy nie tylko nowe stopnie, ale także odblokowujemy nowe maszyny czy zestawy uzbrojenia. Sporym atutem Tom Clancy's HAWX jest z pewnością duża liczba maszyn, którymi możemy szusować w przestworzach. Wielkim fanem, ani ekspertem lotnictwa nie jestem, jednak muszę przyznać, iż moja wiedza pozwala mi stwierdzić, że twórcy przyłożyli się do tego aspektu. Najsłynniejsze samoloty takie jak F-16 , F-22 Raptor, Eurofighter Typhoon, bombowiec F-117, większość Mig-ów, czy chociażby Saaby, z 35 i 37 na czele, zadowolą nie tylko laików, ale także nieco bardziej wymagających graczy. Pamiętajmy jednak, iż HAWX to nie symulator, dlatego też doszukiwanie się szczegółowych różnic w odniesieniu do rzeczywistości, nie ma najmniejszego sensu. Bardzo fajnie prezentuje się też cały arsenał broni, przygotowany przez panów z Ubisoftu. Poza klasycznymi rakietami, czy działkiem szybkostrzelnym, mamy cały wachlarz pocisków, bomb sterowanych oraz wolno spadających, czy chociażby zestawy rakiet, które potrafią zestrzelić podczas jednego odpalenia kilka celów. Każdy rodzaj uzbrojenia ma określone zastosowanie i odpowiednie wykorzystanie możliwości broni to główny klucz do sukcesu. Ilość amunicji jest ograniczona, jednak i tak nie ma to zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością. Nie nazwę tego w żadnym przypadku minusem, gdyż jak wspomniałem, to nie symulator. Mimo, iż liczby te są zawyżone, musimy rozważnie dobierać sposoby eksterminacji wrogów, ponieważ zbyt szybkie wykorzystanie wszelkich rakiet, może okazać się w dalszym etapie misji zgubne.


Screeny z Tom Clancy's HAWX (XBOX 360)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudosMicMus123456789   @   16:43, 10.07.2009
Gra może i nie powala na kolana ale i tak jest to bardzo udany symulator lotów grafika świetna sterowanie również jednym słowem warto w nią zagrać
0 kudosmenelaos82   @   02:29, 15.02.2010
Generalnie da radę - chociaż myślałem że to będzie coś bardziej realistycznego - trochę bajkowa i naciągana - czegoś jej brakuje ....