Terminator: Ocalenie (XBOX 360)

ObserwujMam (11)Gram (2)Ukończone (10)Kupię (2)

Terminator: Ocalenie (XBOX 360) - recenzja gry


@ 18.06.2009, 15:04
Wojtek "SpajderBot" Cichoń

Pierwsza i druga część filmu Terminator to obrazy kulowe. Wyprzedzały one konkurencję o całe lata świetlne i na zawsze wpisały się do historii kina.

Pierwsza i druga część filmu Terminator to obrazy kulowe. Wyprzedzały one konkurencję o całe lata świetlne i na zawsze wpisały się do historii kina. Kiedy dowiedziałem się, że powstaje trzecia część, byłem zarazem podekscytowany i pełen obaw. Obaw, które jak się później okazało, wcale nie były bezpodstawne. Terminator 3, choć przyjemnie zrealizowany nie posiadał klimatu i rozmachu swoich poprzedników. Z tego właśnie powodu, wieść o kolejnych rozdziałach wojny z super komputerem Skynet, wcale nie rozbudziła we mnie entuzjazmu. Co gorsza, równolegle z filmem miała powstawać także gra, będąca swego rodzaju wprowadzeniem do wątku fabularnego swojego wielko ekranowego odpowiednika. Jako, że nie oceniam książek po okładkach, zdecydowałem się nie czynić tego samego w przypadku filmu oraz gry. Oglądnąłem garść trailerów, przeczytałem zapowiedź, jakieś opisy oraz przeglądnąłem kilka screenów. Nie wyglądało to najgorzej. Światełkiem w tunelu okazał się również producent, czyli znana i lubiana przeze mnie firma GRIN, wszak to właśnie dzięki niej miałem okazję i niebywałą przyjemność zagrać w pierwszą i drugą edycję Ghost Recon Advanced Warfighter. Gra była pierwszo-klasowa, wobec czego przygotowałem się na prawdziwy hit.

Jakież było moje rozczarowanie kiedy pierwszy raz odpaliłem Terminator: Ocalenie dedykowane konsoli Xbox 360 i okazało się, że mam do czynienia z przeciętnie zrealizowaną strzelanką, która nie dość, że nie oferuje niczego nowego, to jeszcze jest pozbawiona klimatu, a sama rozgrywka skupia się głównie wokół jednego, tego samego schematu – przechodzimy kilka metrów, atakują nas maszyny, znowu seria kroków i ponownie atak – praktycznie do samego końca fabuły to samo! Nie spodziewałem się, że gra będzie tak mało porywająca, dobrze więc, że rozgrywka nie trwa długo i już po około 4-5 godzinach widzimy napisy końcowe. Jest to tym bardziej istotne, że różnorodność przeciwników oraz ich sztuczna inteligencja także nie powalają.

Terminator: Ocalenie (XBOX 360)

Wspomniałem wcześniej, że Terminator: Ocalenie stanowi swego rodzaju wstęp do wątku fabularnego filmu. W rzeczy samej tak właśnie jest. Akcja gry toczy się bowiem dwa lata przed wydarzeniami ukazanymi w obrazie wielko-ekranowym. Przejmujemy kontrolę nad słynnym dowódcą ruchu oporu, Johnem Connorem. Facet nie jest jeszcze szczególnie poważany, aczkolwiek dzięki swojej odwadze i determinacji szybko zdobywa szacunek ludzi. Historia gry przedstawia nam jeden dzień wyciągnięty z życiorysu Johna, który wbrew swoim zwierzchnikom, postanawia uratować małych rozmiarów grupę ludzi, znajdującą się w niewoli maszyn. Fabuła jest bardzo prosta, rzekłbym nawet banalna i stanowi wymówkę do przechodzenia przez wypełnione maszynami poziomy w celu dotarcia z punktu A do punktu B.

Jestem świadom tego, że większość gier akcji, korzysta z takiego samego schematu, w przypadku Terminator: Ocalenie rozgrywka jest jednak mało porywająca. Akcja nie jest wystarczająco dynamiczna, projekty poziomów bardzo ograniczone, a ciągłe strzelanie do tych samych oponentów po prostu robi się nudne. Prawdę mówiąc, levele są tak skromnych rozmiarów, że pod koniec zabawy częściej oglądałem ekran wczytywania niż faktycznie brałem udział w walce. W rozpędzeniu nudy nie pomagają nawet rozdziały na tzw. szynach, czyli takie, podczas których nie kontrolujemy bezpośrednio toru poruszania się, sterujemy natomiast bronią i staramy się eliminować wyskakujących z różnych stron oponentów. Po grze noszącej w swojej nazwie słowo Terminator, po prostu spodziewałem się więcej!

Terminator: Ocalenie to także przeciętna sztuczna inteligencja przeciwników oraz często zawodzące algorytmy naszych skrzydłowych. W przypadku tych drugich nie jest na szczęście tragicznie i od czasu, do czasu ich pomoc okazywała się niezastąpiona. Szczególnie w przypadku przeciwników, których słaby punkt umiejscowiony jest na ich tylnej części korpusu. W takiej sytuacji, członkowie mojego oddziału skupiali na sobie ogień, a ja spokojnie zachodziłem machinę od rufy, szybko i skutecznie kończąc jej żywot. W odwrotnej sytuacji, czyli w momencie gdy to ja byłem na celowniku „puszki”, pozostała część ekipy również potrafiła wykorzystać okazję do odstrzelenia co ważniejszych tranzystorów, odsyłając tym samym przeciwnika na złomowisko. Było to dla mnie całkiem miłym zaskoczeniem, bowiem przeciwnicy nie zostali zbyt hojnie obdarzeni, wobec czego, posługują się tylko jedną strategią walki – brną do przodu strzelając. Ich pancerze są przeważnie dosyć wytrzymałe, przy większej ilości bandziorów nie jest więc łatwo wszystkich ustrzelić (szczególnie na wyższych poziomach), kilka zmian pozycji oraz zbieranie rozrzuconych dookoła granatów załatwia jednak sprawę. Szkoda, że machiny z przyszłości – w dodatku kontrolowane przez najnowszy, najbardziej zaawansowany komputer świata – nie potrafią choć trochę ruszyć procesorami i wykombinować bardziej wyrachowanego sposobu ataku. Brak jakiegokolwiek wyzwania sprowadzał projekt studia GRIN na kolana i sprawiał, że odechciewało mi się grać!


Screeny z Terminator: Ocalenie (XBOX 360)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudosbigboy177   @   15:39, 18.06.2009
Jednym słowem, kolejny klocek na licencji filmowej... A miało być tak wspaniale. Marketingowcy znowu chcieli ludzi w butelkę nabić, dobrze więc, że gra sprzedaje się tak beznadziejnie.
0 kudosderm   @   22:22, 26.06.2009
Jak dla mnie nie jest może rewelacyjna ale da się grać,widziałem zarówno lepsze jak i gorsze