Władca Pierścieni: Podbój (XBOX 360)

ObserwujMam (11)Gram (3)Ukończone (2)Kupię (4)

Władca Pierścieni: Podbój (XBOX 360) - recenzja gry


@ 12.05.2009, 00:00
Marcin "bigboy177" Trela
Czasem coś piszę, czasem programuję, czasem projektuję, czasem robię PR, a czasem marketing... wszystko to, czego wymaga sytuacja. Uwielbiam gry, nie cierpię briefów reklamowych!

Filmy, które odnoszą tak ogromny sukces jak seria Gwiezdne Wojny lub przygody słynnego Indiany Jonesa to niezwykła rzadkość. Nie ulega jednak wątpliwości, że takowe fenomeny się zdarzają, a jednym z nich jest wydana kilka lat temu trylogia Władca Pierścieni.

Filmy, które odnoszą tak ogromny sukces jak seria Gwiezdne Wojny lub przygody słynnego Indiany Jonesa to niezwykła rzadkość. Nie ulega jednak wątpliwości, że takowe fenomeny się zdarzają, a jednym z nich jest wydana kilka lat temu trylogia Władca Pierścieni. Film od pierwszej części wywołał burzę fanów na całym świecie, a każdy z nich z niecierpliwością wyczekiwał kolejnych fragmentów opowieści. Dobra passa produkcji sprawiła, że deweloperom gier komputerowych pojawiły się dolary w oczach i oni również postanowili nieco zarobić.

Za licencję natychmiast wzięła się firma Electronic Arts. W przeciągu kilkunastu miesięcy otrzymaliśmy całą gamę gier rozgrywających się w uniwersum Tolkiena. Światło dzienne ujrzało kilka siekanek, a nawet dwie części strategii czasu rzeczywistego, w której do boju prowadziliśmy armie Śródziemia. Kiedy już myślałem, że skończyło się ciągłe dojenie tej samej marki, amerykański gigant wirtualnej rozrywki ogłosił, że firma Pandemic, znana między innymi za sprawą serii Mercenaries, pracuje nad kolejną grą opartą na trylogii Władcy Pierścieni. Deweloper postanowił jednak skupić się głównie na filmach, a nie książkach, dlatego też wszelkie lokacje, postaci oraz dialogi brzmią i wyglądają niezwykle znajomo. Czy to dobrze, czy źle…? No cóż, osobiście wolałbym otrzymać coś świeżego, są jednak maniacy filmowego Władcy Pierścieni, którzy z ochotą po raz kolejny zatopią się w dobrze znanym otoczeniu.

Lord of The Rings: Conquest (to właśnie do recenzji tego tytułu napisałem powyższy, przydługawy wstęp) to gra akcji, w której producent prowadzi nas przez kolejne rozdziały ekranizacji dzieł Tolkiena. Tytuł oferuje dwie kampanie dla pojedynczego gracza oraz całkiem grywalny tryb Multiplayer. Rozdziały, które przejdziemy w pojedynkę skupiają się na dwóch stronach konfliktu. Pierwszy wątek poświęcony został zjednoczonym armiom Śródziemia, walczącym o wolność i zielone drzewka. Druga kampania kręci się natomiast wokół Saurona oraz jego sługusów, którzy za wszelką cenę chcą zaprowadzić chaos i zdemolować wszystko co piękne i dobre. To właśnie ona jest zdecydowanie ciekawsza, głównie z tego powodu, że wcześniej, w żadnej innej grze akcji nie mieliśmy okazji poprowadzić do boju wszystkim nikczemników tamtego świata. Pandemic bardzo dobrze połączył wszystkie wydarzenia i wręcz idealnie wykorzystał filmowe sceny, by zbudować jednolitą, sensowną fabułę. W prowadzeniu sił Saurona jest coś magicznego. To właśnie dzięki złemu władcy, Conquest pochłonął kilka godzin mojego wolnego czasu, a każda minuta nie była wypełniona ziewaniem i mocowaniem z opadającymi powiekami.

Władca Pierścieni: Podbój (XBOX 360)

Niestety nie ulega wątpliwości, że rozgrywka w Conquest jest stosunkowo schematyczna. Praktycznie wszystkie misje skupiają się wokół przejmowania punktów kontrolnych i odpierania nacierających ze wszystkich stron sił wroga. Nie twierdzę, że mechanika ta się nie sprawdza, aczkolwiek przydałaby się większa różnorodność misji.

Sytuację ratuje nieco spora gama grywalnych postaci. Przez większą cześć zabawy kontrolujemy jedną z czterech klas: wojownika, łucznika, skauta lub maga, a okazyjnie mamy również szansę przejąć władzę nad jakąś grubszą szychą, czyli jedną z ikonicznych postaci trylogii. W skład tychże vipów wchodzi np. Sauron, Isildur, Balrog oraz kilku innych bohaterów, których tożsamości jednak nie wyjawię. Wszyscy dysponują oczywiście odmiennym uzbrojeniem, a także własnym wachlarzem umiejętności specjalnych. Wojownik posiada ognisty miecz, łucznik jest w stanie miotać kilkoma strzałami jednocześnie, skaut potrafi być chwilowo niewidoczny, a domeną maga są różne zaklęcia. Duży wybór postaci, oraz idące z każdą z nich zdolności sprawiają, że zabawa jest wciągająca i nawet bardzo schematyczne misje oraz pełne ograniczeń lokacje nie są wówczas aż tak dokuczliwe.

Wspominając o dostępnych trybach rozgrywki nadmieniłem, że Lord of The Rings: Conquest pozwala na zabawę wieloosobową, a dokładniej mówiąc oferuje tryb współpracy, w którym dwójka znajomych może razem przejść fabułę poprzez sieć lub też lokalnie. Przyjemność płynąca z wirtualnej kooperacji znacząco przekracza tą, dostarczaną przez rozgrywkę samemu, warto więc namówić jakiegoś kumpla lub kumpelę do wspólnej zabawy. Tym bardziej, że wówczas przeważające siły wroga skupiają się na dwóch gracza, a nie jednym. Gra staje się przez to przyjemniejsza i mniej frustrująca.


Screeny z Władca Pierścieni: Podbój (XBOX 360)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudosMicMus123456789   @   15:07, 14.05.2009
Wersja na pc była bardzo udana więc na x360 powinno być tak samo
0 kudosIrenqius   @   19:01, 17.11.2009
Fajna gierka Szczęśliwy długo w nią grałem z kolegami Dumny do tego multiplayer Uśmiech