The Last Remnant (XBOX 360)

ObserwujMam (5)Gram (3)Ukończone (0)Kupię (1)

The Last Remnant (XBOX 360) - recenzja gry


@ 04.12.2008, 00:00
Marcin "bigboy177" Trela
Czasem coś piszę, czasem programuję, czasem projektuję, czasem robię PR, a czasem marketing... wszystko to, czego wymaga sytuacja. Uwielbiam gry, nie cierpię briefów reklamowych!

Square Enix to firma, którą powinien znać każdy wielbiciel porządnych gier z gatunku jRPG, to właśnie dzięki nim otrzymaliśmy bowiem wszystkie części słynnych serii Final Fantasy oraz Dragon Quest, a także wiele innych równie dobrych produkcji.

Square Enix to firma, którą powinien znać każdy wielbiciel porządnych gier z gatunku jRPG, to właśnie dzięki nim otrzymaliśmy bowiem wszystkie części słynnych serii Final Fantasy oraz Dragon Quest, a także wiele innych równie dobrych produkcji. Jednym z ostatnich „osiągnięć” studia jest wydane całkiem niedawno The Last Remnant, które jako jedyna gra firmy wykorzystuje silnik graficzny Unreal Engine 3.0, zamiast narzędzia opracowanego przez programistów samego Square Enix. Niestety, decyzja użycia zewnętrznych narzędzi nie wyszła projektowi na dobre, a szerzej na ten temat przeczytacie poniżej.

The Last Remnant opowiada historię chłopaka o imieniu Rush Sykes, który pewnego normalnie zapowiadającego się dnia jest świadkiem porwania. Ofiarą zajścia jest niestety jego siostra, a młody Rush postanawia ruszyć jej na ratunek. Nie baczy więc na niebezpieczeństwa, nie oczekuje także pomocy rodziców i rycersko rzuca się w wir największej przygody swojego życia. Przygody, która zawiedzie go w miejsca pełne tajemnic oraz niezwykłych stworzeń. Oczywiście w miarę progresji, wątek fabularny się rozwija i ostatecznie okazuje się, że porwanie ma znacznie głębsze podłoże niż jedynie okup czy też szantaż polityczny. Cała historia, choć ciekawa jest zdecydowanie zbyt zamotana i strasznie rozczłonkowana. Wygląda to tak, jakby deweloper sklejał ją w pośpiechu i bez zbytniego przemyślenia. Rezultat końcowy jest daleki od ideału – ciągle balansujemy pomiędzy momentami intrygującymi, a całkowicie dennymi.

The Last Remnant (XBOX 360)

Mechanika rozgrywki w najnowszym dziecku Square Enix jest mieszanką elementów charakterystycznych dla gatunku jRPG, z kilkoma całkiem przyjemnymi innowacjami, nadającymi zabawie świeżości. Już chwilę po odpaleniu gry, uwagę zwraca zupełnie inne podejście do prowadzenia bojów. Gracz nie kontroluje pojedynczych postaci, lecz całe ich grupy. Wydajemy polecenia swego rodzaju oddziałom i następnie obserwujemy w jaki sposób nasze decyzje wpływają na pole bitwy. Stanowi to swego rodzaju połączenie strategii z turowym RPG. Kamera przez cały czas przeskakuje pomiędzy jednostkami, idealnie przedstawiając każde machnięcie mieczem i rzucone zaklęcie. Co ciekawe, starcia zmieniają się nie tylko w zależności od rzucanych rozkazów, lecz również za sprawą otaczających nas elementów. Areny pełne są różnych przedmiotów i posiadają odmienną architekturę. Wszystkie te czynniki wpływają na przebieg walki.

Wydawanie poleceń całym grupom, a nie pojedynczym postaciom przyspiesza akcję, niestety wraz z nowym rozwiązaniem przychodzą różne dziwne sytuacje, które potrafią delikatnie mówiąc – zdenerwować. Po pierwsze nigdy nie wiemy która jednostka z danej ekipy wykona określoną komendę. Może się więc zdarzyć, że najsłabszy żołnierz ruszy do boju i dostanie po dupsku, podczas gdy pozostali będą stać jak kołki i patrzeć. Podobne klocki mają miejsce kiedy chcemy kogoś podleczyć. Niejednokrotnie zastrzyk energii dostawał nie ten wojak, którego miałem na myśli, a dosyć często zdarzały się sytuacje, w których polecenie leczenia w ogóle nie dochodziło do skutku. Square Enix chciało uczynić walki bardziej emocjonującymi. Skala bojów nadaje im bardziej epickiego charakteru, niestety nie wszystko przemyślano wystarczająco dokładnie, a przez to brak kontroli jest dosyć irytujący!

Podczas walk na jaw wychodzi jeszcze jedno dziwne rozwiązanie. Deweloper zrezygnował z „przestarzałych” punktów kontrolnych i miejsc służących zapisywaniu stanu gry, na rzecz specjalnej opcji w menu głównym. Gracz ma możliwość zarejestrowania swoich postępów w każdym momencie, nie zależnie od tego w jakim miejscu aktualnie przebywa. Niestety savowanie nie działa w trakcie toczenia bojów, a więc jeśli mamy do czynienia z dłuższą batalią musimy być bardzo ostrożni, gdyż pomyłka kończy się zaczynaniem od początku. Co gorsza, trafiamy na kilka momentów, w których wspomniane niedociągnięcie potrafi doprowadzić do białej gorączki. Wyobraźcie sobie, że dochodzi do boju z jakimś konkretnym bossem, po jego unicestwieniu następuje kolejna walka, a po niej jeszcze jedna. Pomiędzy żadną z nich nie jesteście w stanie zapisać gry, a cała sekwencja pochłania nawet godzinę czasu. Śmierć w ostatniej walce zmusza gracza do ponawiania całego maratonu, nie bacząc na to, że wcześniej pokonaliśmy dwóch, niezwykle krwiożerczych przeciwników. Jedynie prawdziwie zatwardziali hardkorowcy będą w stanie przebrnąć przez te trudne chwile i ukończyć The Last Remnant z uśmiechem na twarzy. Ja, przynajmniej kilka razy miałem ochotę wyrzucić kontroler przez okno, a mojego Xbox’a zakopać gdzieś w ogródku. Niektóre momenty sprawiały, że gra stawała się pracą, a nie przyjemnością – tak nie powinno być! Wysoki poziom trudności to jedno, a głupie, nieprzemyślane rozwiązania, drugie!


Screeny z The Last Remnant (XBOX 360)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudoskapka96   @   19:08, 03.04.2010
Dla mnie ta gra jest po prostu straszna, zupełny nie wypał w pewnym sensie żałuje, że w nią grałem 3/10