Fireburst (XBOX 360)

ObserwujMam (1)Gram (1)Ukończone (0)Kupię (0)

Fireburst (XBOX 360) - recenzja gry


@ 18.06.2013, 19:28
Kamil "zvarownik" Zwijacz

Fireburst pierwotnie miało ukazać się jeszcze w 2011 roku, niestety coś poszło nie tak i gra trafiła na rynek w kwietniu 2012 roku (tylko PC), a kilka dni temu zadebiutowała na Xboksie 360. Szczerze mówiąc, nic by się nie stało, gdyby projekt studia exDream entertainment w ogóle nie ujrzał światła dziennego, bo jest mocno średnim i frustrującym tworem.

Fireburst pierwotnie miało ukazać się jeszcze w 2011 roku, niestety coś poszło nie tak i gra trafiła na rynek w kwietniu 2012 roku (tylko PC), a kilka dni temu zadebiutowała na Xboksie 360. Szczerze mówiąc, nic by się nie stało, gdyby projekt studia exDream entertainment w ogóle nie ujrzał światła dziennego, bo jest mocno średnim i frustrującym tworem.



Założeniem Fireburst są emocjonujące wyścigi, w których, oprócz miejsca zajmowanego na podium, liczy się także demolka jaką zrobimy, używając do tego ognia. Żywioł ten wydobywa się z wszystkich pojazdów, czy to zostawiając płonące języki na torze, czy tworząc wokół samochodu swego rodzaju okrąg śmierci. Nieważne. Liczy się tylko to, by niszczyć innych i nie dać się pokonać samemu. Do tego dochodzą różne dziwadła (czyt. kierowcy), którzy do normalnych nie należą (jakiś karzeł, mądrala, panienka typu emo-punk rock, itd.), więc zdawać by się mogło, że wszystko jest ok i jak najbardziej da się z tego zrobić fajną i zwariowaną grę wyścigową. I faktycznie mogłoby tak być, a nawet w gruncie rzeczy, jest, tylko, że projekt jest niedopracowany. Przy dwuletniej obsuwie coś takiego powinno zaskakiwać, ale rzeczywistość już kilka razy pokazała, że im dłużej grę się robi, tym efekt finalny jest gorszy (Duke Nukem Forever, Too Human helloooooo).

Twórcy poszli po najmniejszej linii oporu. Grafika jest brzydka i nijak nie pasuje do dzisiejszych standardów, ale jednocześnie nie jest napakowana błędami utrudniającymi rozgrywkę, więc ją pominę. Za to pozbawienie gry kariery i danie w zasadzie tylko dwóch trybów jazdy, przy tym czasie pracy jest kpiną. Tytuł umożliwia zabawę zarówno w singlu, jak i w multiplayerze (przez sieć i tak nikt nie gra, ale na szczęście jest podzielony ekran), lecz niestety do wyboru ma się albo wyścig, albo walkę w Destruction. Do tego dochodzi (tylko w singlu) coś takiego jak liga, która jednak nie ma nic wspólnego z pięciem się po szczebelkach kariery, itd. Polega na wykonywaniu irytujących zadań (bodajże po 5 na każdego bohatera), czyli zwykły Challenge Mode, który zresztą w ogóle się nie sprawdza w praniu.

Fireburst (XBOX 360)

Mechanika gry w zasadzie wymusza ciągłe kraksy, wybuchy, respawny, a w tej niby lidze trzeba na przykład ukończyć wyścig w pierwszej trójce, ginąc maksymalnie dwa razy, albo w każdej części trasy używać nitro przez 2.5 sek. (auto wybucha gdzieś po dwóch, o ile się go nie schłodzi). Takich dziwadeł jest więcej. Da się je ukończyć po kilku próbach, ale się nie chce, bo w zasadzie odbierają całą przyjemność z jazdy, w której przecież chodzi o ostrą walkę, a nie o to, żeby ciągle na siebie uważać.

Rozgrywka koncentruje się na ogniu i tylko na nim. Należy jak najczęściej używać nitro, dzięki któremu nie tylko nabiera się większej prędkości, ale także demoluje przeciwników znajdujących się blisko. Żeby jednak nie było różowo, zabawa z płomieniami bardzo łatwo może zakończyć się wybuchem. Trzeba więc umiejętnie dawkować paliwo, korzystać z beczek z wodą, kałuż czy „prysznicu”, dzięki którym pojazd natychmiast się schłodzi (normalnie trwa to wieki). Należy także pamiętać, że ostre nagrzanie fury ułatwia zadanie przeciwnikowi, bo wystarczy, że gość podjedzie wtedy do nas i dosłownie na sekundę włączy swój palnik, by zobaczyć na ekranie słabą animację wybuchu. Sprawia to, że rozgrywka jest emocjonująca i wymaga kombinowania. Plus świetnie sprawdza się w trybie demolki.

Trasy są mocno liniowe i oferują w zasadzie tylko dwa, może trzy skróty, więc pod względem projektów leżą. Dodatkowo, są krzywdzone przez brzydką oprawę graficzną. Model jazdy to czysta zręcznościówka, w której używa się tylko gazu, dopalacza i hamulca ręcznego podczas wchodzenia w ostre zakręty (samochody różnią się tylko wyglądem i prędkością). Gra w singlu nie jest strasznie wymagająca. Fani tego typu produkcji odnajdą się po kilku chwilach, niemniej emocje gwarantowane są tylko w trybach wieloosobowych, bo zabawa z SI nudzi się dosłownie po godzinie, jak nie szybciej. Problem leży w tym, że ciężko na Livie trafić na chętnych, a jak się nie ma partnera do zabawy na podzielonym ekranie, to wychodzi z tego wszystkiego przysłowiowa dupa, niewarta złamanego grosza.

Fireburst (XBOX 360)

I tak to właśnie wygląda. Fireburst to średniak przez duże “Ś”. Brakuje większej ilości trybów, zwłaszcza porządnej kampanii, nawet pozbawionej historii. W chwili obecnej ciężko czerpać radość z zabawy w jakimkolwiek innym trybie, niż multi na podzielonym ekranie, w którym walka daje masę satysfakcji. Niemniej na rynku znajduje się pełno innych, bardziej dopracowanych i popularniejszych gier wyścigowych, więc nie widzę żadnego powodu, by sięgać po ten produkt. Tragedii nie ma, ale jak nie wydadzą patcha z prawdziwym singlem, to radzę zainwestować punkty Microsoftu gdzie indziej.


Długość gry wg redakcji:
0h
Długość gry wg czytelników:
nie podano

oceny graczy
Przeciętna Grafika:
Kolejna gra z 2013 roku, która wygląda jak produkt z 2000.
Dobry Dźwięk:
Jest lepiej, a momentami nawet całkiem porządnie. Do tego ma wpadający w ucho kawałek przewodni.
Przeciętna Grywalność:
W multiplayerze jest świetnie i nawet mała ilość trybów nie przeszkadza. Tle, że nikt w ten tytuł nie gra. No może tylko ja i mój dzieciak.
Dobre Pomysł i założenia:
Dopalacz, który zapewnia prędkość i niszczy wrogów. Niecodzienni kierowcy, poryty świat i zręcznościowa młócka. Na papierze brzmi to tak pięknie.
Przeciętna Interakcja i fizyka:
Samemu grać się w to nie da. SI jest raczej głupie, trasy niezniszczalne. Normalnie suchy sandał.
Słowo na koniec:
Fireburst obecnie nadaje się tylko do lokalnego multioplayera, więc jak nie macie w domu partnera do zabawy (głupio to brzmi), tom kupcie sobie ostrą, chińską zupkę. Wyjdzie taniej, a "nagrzeje" równie mocno.
Werdykt - Przeciętna gra!
Screeny z Fireburst (XBOX 360)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudosFox46   @   10:09, 19.06.2013
Czyli kolejna gra Arcade niegodna zagrania, mało jest takich gier Arcade w które warto zagrać.
0 kudosmichosz   @   11:51, 08.08.2013
Dużo trybów gry, dopracowana grafika. Gra godna polecenia!