Army of Two: The Devil's Cartel (XBOX 360)

ObserwujMam (11)Gram (3)Ukończone (7)Kupię (2)

Army of Two: The Devil's Cartel (XBOX 360) - recenzja gry


@ 17.04.2013, 16:50
Mateusz "Materdea" Trochonowicz
Klikam w komputer i piję kawkę. ☕👨‍💻

Wszyscy wiemy, jak skończyło się podejście do tematu karteli narkotykowych ludzi z Techlandu. Ich Call of Juarez: The Cartel zebrał mocno nieprzychylne recenzje, doskonale oddające jakość produkcji.

Wszyscy wiemy, jak skończyło się podejście do tematu karteli narkotykowych ludzi z Techlandu. Ich Call of Juarez: The Cartel zebrał mocno nieprzychylne recenzje, doskonale oddające jakość produkcji. Visceral Games – „ci, od Dead Space” – nie zrazili się i postanowili, że akcja najnowszej odsłony Army of Two, o podtytule The Devil’s Cartel, zostanie osadzona w słonecznym Meksyku. I wiecie czego mi tutaj zabrakło, bowiem kręgosłup dobrej, dynamicznej i wypakowanej testosteronem strzelanki pozostał nienaruszony? Jaj – jakby niecodziennie to nie zabrzmiało.



Duet z poprzednich dwóch części – Rios i Salem – to zabawni goście. Ich zagrywki, przekomarzanie się, przybijanie „żółwika” oraz cała masa innych, pobocznych smaczków sprawiały, że cykl Army of Two nabierał naprawdę niepowtarzalnego charakteru. Panowie w bicepsie mieli odpowiednią ilość centymetrów, ale całość podlano tak trywialnym i czysto ludzko śmiesznym sosem, że charyzmy tandemowi zabijaków nie można było odmówić. Bardzo polubiłem tych dwoje, więc wcale nie mniejszym zaskoczeniem okazało się dla mnie odejście od nich na rzecz Alfy oraz Bravo – młodziaków, jeśli chodzi o staż bycia najemnikiem i uczestniczenia w organizacji T.W.O., skupiającej w sobie najlepszych z najlepszych. To był pierwszy, a zarazem najpoważniejszy błąd Visceral – odejście od ciekawych sylwetek wykreowanych przez EA Games na przestrzeni obu odsłon, na rzecz nieco mniej nieszablonowych, lecz próbujących udawać fajnych, postaci. Wielka, wielka szkoda, albowiem Alfa oraz Bravo nawet w najmniejszym stopniu nie oddają klimatu obcowania z Riosem i Salemem.

Zasadnicze pytanie samo ciśnie się na usta: czy była to świadoma decyzja deweloperów, czy też wymuszony fakt przez scenarzystę, który już opracował „wciągający, pełen dynamiki i pokazowych zagrywek” zarys fabularny? Obawiam się, że nigdy nie będzie dane nam tego poznać. Ważny jest fakt, że poprzedni tandem twórcy mimo wszystko postanowili umieścić w The Devil’s Cartel. I to na stosunkowo wysokich miejscach – oboje są partnerami nowych bohaterów w kilku początkowych misjach. Później następuje całkiem fajny, ale nie tak nieprzewidywalny, jak w kilku innych produkcjach, twist fabularny. Jak dla mnie zbyt wymuszony i nieco za bardzo wepchany tam „na siłę”.

Army of Two: The Devil's Cartel (XBOX 360)

Ale to nie jedyna, tak dziwna sytuacja, która tutaj wystąpiła. Wyobraźcie sobie poziom w katakumbach. Ciemno, mokro i ogólnie ponuro. Grupa zwiadowców patroluje teren, gdy nagle zza pleców pojawia się silne światło z latarki jednego z protagonistów. Ci sobie nic tego nie robią i spacerują dalej. Dopiero podbiegnięcie na bliższą odległość lub wystrzelenie z giwery spowoduje ich reakcję. Jak się później okazuje, zbyt wolną – 2 sekundy i shotgun robi swoje. Swoje trzy grosze dorzuca także walka z „bossem” przy końcówce. Generalnie, oprócz klasycznego mięsa armatniego, mamy również silniejszych chojraków, lepiej opancerzonych i wyposażonych w silniejszy sprzęt. Taki Rambo jest z natury cięższy do pokonania, więc i znaczna ilość „pestek” musi w niego trafić. Jednak czym podyktowano fakt, iż szycha kartelu, mocno zbudowany jegomość, ale bez specjalnej kamizelki kuloodpornej, a w zwykłym podkoszulku, musi przyjąć na klatę ze 3-4 magazynki M4 z włączonym trybem Overkill. Przeszło to ludzkie pojęcie. Rozumiem, gry komputerowe rządzą się swoimi prawami, trzeba tutaj nieco rzeczy ponaginać, ale żeby aż tak? Warto jeszcze wspomnieć o mega, mega sztampowych dialogach, przywodzących na myśl „klasyków” dramatycznego kina akcji, bowiem w tej produkcji też nie mogło zabraknąć wzruszających i ściskających za serce śmierci najbliższych. Najczęściej tragicznym strzałem w głowę, ale postrzał w biodro czy płuco także się zdarzały. Teksty typu „do boju!”, „załatwmy tych skurczybyków” albo „jak mamę kocham, zabiję cię, przebrzydły glonojadzie za to co zrobiłeś naszej nieodżałowanej przyjaciółce” (na potrzeby tekstu niecenzuralne i obraźliwe słownictwo zostało wycięte. W zamian podstawiono zdecydowanie bardziej pouczające i wartościowe słowa.) były na porządku dziennym, a zapewniam Was – to tylko wierzchołek góry podobnych, w pełni wartościowych, zdań.


Screeny z Army of Two: The Devil's Cartel (XBOX 360)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudosFox46   @   11:08, 18.04.2013
Heh czyli wyszło kolejny raz bez rewelacji, a szkoda. Może się kiedyś zakupi.
0 kudosmichosz   @   11:41, 08.08.2013
Dla mnie gra jest super , jedyne co mnie zmartwiło to to że nie można np tak jak w call of duty black ops 2 zrobić swoją mapkę i boty i free game tylko trzeba robić CO OP czy misje ale gra jest dobra i za brak offline serwerów i botów ocena nie 10 a 9.5 z tym że gra wyszła późno i w zasadzie jak tu inni pisali geary mogą ją pokonać na ranking pozdro