bigboy177 @ 20.11.2012, 18:04
Czasem coś piszę, czasem programuję, czasem projektuję, czasem robię PR, a czasem marketing... wszystko to, czego wymaga sytuacja. Uwielbiam gry, nie cierpię briefów reklamowych!
Marcin "bigboy177" Trela
Call of Duty lubiłem zawsze. Już w czasach kiedy akcja rozgrywała się w drugiej wojnie światowej, uwielbiałem te pompatyczne, robione pod publikę momenty, w których dzielna grupka żołnierzy wytrwale broni wzgórza, na które nacierają naziści, gdy nagle z gęstwiny białych chmur wyłaniała się eskadra bombowców, ratując nam zadek, jednocześnie wykańczając wszelkich niedobitków, brnących w naszym kierunku.
Call of Duty lubiłem zawsze. Już w czasach kiedy akcja rozgrywała się w drugiej wojnie światowej, uwielbiałem te pompatyczne, robione pod publikę momenty, w których dzielna grupka żołnierzy wytrwale broni wzgórza, na które nacierają naziści, gdy nagle z gęstwiny białych chmur wyłaniała się eskadra bombowców, ratując nam zadek, jednocześnie wykańczając wszelkich niedobitków, brnących w naszym kierunku. Seria od swego zarania była krwawa, poważna i wypchana po brzegi porządną akcją.
Po drugiej wojnie światowej nadszedł czas na zmianę realiów. W ten oto sposób zrodziło się Modern Warfare. Pierwsza jego część to klasyk, nad klasykami, dzieło genialne i ponadczasowe. Do dnia dzisiejszego robi ogromne wrażenie i sądzę, że jeszcze przez wiele lat bawić będzie graczy ze wszystkich zakątków globu. Później, niestety, rozpoczął się spadek formy. Przyszedł czas na przeciętne, rozczłonkowane fabularnie i kopiujące rozwiązania poprzednika Modern Warfare 2, aż wreszcie wiarę w przyszłość marki odebrało mi Modern Warfare 3. Pośród rumowiska zrodził się jeszcze jeden projekt – Black Ops, który, podobnie jak Modern Warfare, przenosił gracza w czasy bliższe obecnym, rezygnując jednak z przedstawicieli armii, na rzecz szpiegostwa, tajnych operacji i innych podobnych rozwiązań. Pierwsze Black Ops, choć znośne, nie powaliło mnie na kolana, czy zatem „dwójka” będzie w stanie to zrobić?
Początki z singlem w Black Ops 2 nie należą do najłatwiejszych. Wszystko za sprawą jednego elementu – fabuły, która została podzielona niejako na dwa segmenty. Pierwszy to wydarzenia z przeszłości, kiedy oglądamy losy m.in. Alexa Masona. Drugi, przenosi nas w przyszłość (konkretnie do 2025 roku), gdzie przejmujemy kontrolę nad Davidem „Section” Masonem. Misja za misją przeskakujemy w czasie i robi się drobny mętlik. Osobiście w pewnym momencie lekko poirytowany, stwierdziłem, że muszę chyba odstawić grę na jakiś czas, poszarpać w multi, a do singla wrócić za dzień/dwa. Powód? Zacząłem się nudzić. Fabuła mnie nie mogła wciągnąć, bo trudno było nadążyć za tym, co działo się na ekranie. Po powrocie do historii przygotowanej przez Treyarch, okazało się, że im dalej, tym lepiej. Fabuła powoli zaczynała nabierać rozpędu i sensu. Na horyzoncie jawił się wyraźny wątek przewodni, powstawały relacje (drobne, ale zawsze) pomiędzy poszczególnymi uczestnikami misji, a wszystko zrealizowano z rozmachem i sekwencjami wprost z hollywoodzkich hitów. Przy okazji, chwała deweloperowi za rezygnację z głupawych scenek QTE.
Jeśli chodzi o samą historię w grze, jest ona całkiem ciekawa. Wspomniałem o tym, że wydarzenia rozgrywają się w dwóch odległych momentach w czasie, niemniej jednak są dobrze połączone. Główni bohaterowie to m.in. Alex Mason oraz jego syn, z czasem dochodzi też kilka innych osobistości, ale nie będę wnikał kto konkretnie. Nie chciałbym po prostu psuć Wam zabawy. Całość kręci się, jak zwykle, dookoła terrorysty, w tej roli niejaki Raul Menendez. Co ciekawe, facet nie jest jakąś tam płotką, która wykrada broń nuklearną, albo biologiczną, tudzież chemiczną, celem zrzucenia jej na biednych mieszkańców Nowego Jorku. Scenariusz nie jest też kalką dziesiątków filmów, w których grupa bandziorów udając, że są Stanami Zjednoczonymi, atakuje Rosję, czy Chiny, a ci w odpowiedzi ruszają na wojnę. W Black Ops 2 wątek jest realnie ciekawy, ma kilka zwrotów akcji (nawet jeden stosunkowo nieprzewidywalny), a deweloper zostawił sobie też lukę na kontynuację. Niby finał jest dobrze spięty w całość, ale zakończenie daje jasno do zrozumienia, że Menendez to dopiero początek, że przygotował on fundamenty pod coś większego, bardziej niszczycielskiego niż… no właśnie, znowu nie podrzucę żadnego konkretu, aby spoilerami nie sypać. Zagracie, to sprawdzicie sami. Wiedzcie tylko, że opowieść jest dopracowana i wciągająca. Bez dwóch zdań najlepsza od czasów Call of Duty 4. Jej przejście na najłatwiejszym poziomie to mniej więcej 5-6 godzin, ale polecam odpalić grę na którymś z wyższych, wówczas i satysfakcja większa i wyzwanie. Ja, grając na najwyższym z możliwych, na przejście singla do końca potrzebowałem około 7.5 godziny, co uważam za wynik bardzo dobry. Tym bardziej, że większość strzelanek (w tym ostatniego Medal of Honor) da się ukończyć w mniej więcej 4 godziny.
Jak na Call of Duty przystało, najważniejszym elementem gry jest oczywiście szybka akcja i wymiana ognia. Wiele w tej kwestii się nie zmieniło. Zabawa jest nadal dynamiczna i wciągająca, a Treyarch zrezygnowało z kilku idiotycznych rozwiązań poprzedników, usprawniając tym samym rozgrywkę. Nie oznacza to co prawda, że głupot różnej maści już nie ma, słów o nich kilka jednak za chwilę. Pierwsza pozytywna zmiana to wydaje mi się odrobinę mniej skryptów, a jeśli już są, to zrealizowano je bardziej subtelnie. Kolejna, to większe zróżnicowanie ackji. Często trafiają się misje, w których kierujemy samochodem, pędzimy konno, latamy odrzutowcem, albo nawet wcielamy się w małego pająka szpiegowskiego. Jakby tego było mało, na wzór serii BioShock, możemy hakować drony i kamery bezpieczeństwa, przejmując nad nimi kontrolę i ułatwiając sobie w ten sposób eksterminację oponentów. Oczywiście motyw ten występuje tylko w kilku, wcześniej określonych lokacjach, niemniej jednak, miło że seria wreszcie poczyniła jakieś kroki do przodu. Widać to też w poukrywanych skrytkach, sejfach i kontenerach, które przechowują przydane graty, takie jak paralizatory, koktajle Mołotowa, czy wreszcie kamizelki kuloodporne, ułatwiające przyjmowanie na klatę gradu kul. Wszystkie te drobnostki sprawiają, że naprawdę bardzo przyjemnie się gra i ciągle dzieje się coś nowego.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler