Shoot Many Robots (XBOX 360)

ObserwujMam (2)Gram (0)Ukończone (1)Kupię (0)

Shoot Many Robots (XBOX 360) - recenzja gry


@ 20.03.2012, 10:42
Kamil "zvarownik" Zwijacz

W moim kilkunastoletnim życiu gracza doświadczyłem już różnych dziwnych historii, opowiadanych w tych wszystkich produkcjach. Były bzdury o “Wściekłych Ptakach”, niszczenie stringów czy przemierzaniem pobliskich rur kanalizacyjnych wodą.

W moim kilkunastoletnim życiu gracza doświadczyłem już różnych dziwnych historii, opowiadanych w tych wszystkich produkcjach. Były bzdury o “Wściekłych Ptakach”, niszczenie stringów czy przemierzaniem pobliskich rur kanalizacyjnych wodą. To tylko jedne z ostatnich, które przychodzą mi na myśl, ale teraz do szlachetnego grona durnowatych scenariuszy wkracza Shoot Many Robots, które pomimo słabej fabuły, jest naprawdę niezłą pozycją.


Więcej filmów z Shoot Many Robots


Jak już tak zacząłem od warstwy fabularnej, to pasuje powiedzieć o niej coś więcej. Otóż sytuacja wygląda tak, że są fabryki robotów, z których wylatują setki, tysiące, miliony i inne duże liczby maszyn. My wcielamy się w jakiegoś chłopka i ruszamy siać spustoszenie wśród tego całego złomu. Nie jest wyjaśnione, co, kto, dlaczego, po co, w ogóle nic nie wiadomo, w sumie równie dobrze mogli już całkowicie olać ten temat i powiedzieć krótko: ”Ziomek, tu masz gnaty, tu masz maszyny, roz@#$% je do woli!”. I właśnie do tego sprowadza się cała zabawa w ten tytuł.

Rozgrywka jest przednia, zwłaszcza, jeżeli ktoś tęskni za czasami Contry. Poruszamy się swoim bohaterem w prawo, albo w lewo; można skoczyć, poślizgać się, a jak się ma plecak odrzutowy, to chwilę poszybować, no i strzela się, bardzo, bardzo, baaaaaardzo dużo. Jeszcze chyba nigdy nie spotkałem się z takim tytułem gry, który opisywałby ją od początku do końca, a w tym przypadku tak właśnie jest, ale mniejsza z tym.

Shoot Many Robots (XBOX 360)

Układy dzielą się na kilka rodzajów: zwykłe parcie do przodu, namiastka hordy i ostateczne rozwalenie fabryki czy też raczej fabryk, bo jest ich garść. Po kilku godzinach, w sumie to nawet już po kilku levelach, wkrada się nuda. Samotne granie sprawdza się dobrze, ale na zasadzie – 15 minutowa sesja i "ciupię" w coś innego. Z kolei w kooperacji (4 graczy maks), zabawa wspina się na wyżyny, chociaż w sumie gra się niemal identycznie. Nie ma tu zaawansowanych technik współpracy, można ewentualnie tylko leczyć upadłych, ale jest coś w tym beztroskim wypluwaniu tony ołowiu, gdy na ekranie pałętają się przynajmniej dwie osoby. Jeszcze lepiej, gdy koledzy siedzą obok Ciebie na kanapie, a nie po drugiej stronie kabla, ale w ogólnych rozrachunku, oba warianty co-op’u wypadają bardzo fajnie. Koniec poziomu oznacza mały ranking, kto zebrał najwięcej śrubek, kto rozwalił najwięcej chodzących tosterów, itd.. Gramy razem, osłaniamy się i leczymy, ale jednocześnie rywalizujemy. Gorzej, jeżeli nie macie znajomych, z którymi możecie powalczyć w Shoot Many Robots, bo z przypadkowymi osobnikami z sieci, to już nie jest to samo. Ten tytuł napędza klimat rozmów o "dupie Maryny" i otwarte piwko na stoliku, jak za starych, dobrych czasów przy NES’ie czy innym Pegasusie (rzecz jasna wtedy było bez alko). Nie macie kumpli/koleżanek, z którymi siądziecie i sobie postrzelacie, to śmiało odejmujcie jeden punkt z oceny końcowej.

Shoot Many Robots (XBOX 360)


Screeny z Shoot Many Robots (XBOX 360)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudosFox46   @   20:35, 21.03.2012
Dla mnie gra fajna tez w to teraz gram mam 44LVL bardzo mi to przypomina takie Borderlands tylko że z robotami.