zvarownik @ 14.10.2011, 22:13
Kamil "zvarownik" Zwijacz
Robot Entertainment to nowe studio, a Orcs Must Die! jest ich pierwszym dziełem. Jednak myli się ten, który twierdzi, że świeżaki nie potrafią upiec niczego smakowitego.
Robot Entertainment to nowe studio, a Orcs Must Die! jest ich pierwszym dziełem. Jednak myli się ten, który twierdzi, że świeżaki nie potrafią upiec niczego smakowitego. W gruncie rzeczy, chłopaki są starymi wyjadaczami, którzy na swoim koncie mają chociażby prace nad Halo Wars czy Age of Emipres, więc o słabej grze w tym przypadku nie było mowy od samego początku.
Fabuła jako taka istnieje, ale jest to tylko zwykły pretekst do wyrżnięcia w pień kolejnych setek orków i innego dziwactwa. Wcielamy się w głupkowatego i z pozoru całkowicie niezdolnego do wielkich czynów maga, a w zasadzie świeżego adepta tej tajemnej sztuki. Orkowie atakują nasze zamczysko, a naszym zadaniem jest nie dopuścić, by do portalu (portali) przedostała się większa grupa zielonej kupy mięsa, ot i cała filozofia. Czasem zdarza się, że naszym oczom ukaże się scenka przerywnikowa, ale gwarantuję, że w tym czasie pójdziecie sobie zrobić kawkę, bo każde odpalenie tej gry, to minimum godzina siedzenia przy konsoli/komputerze, pomimo faktu, że poszczególne układy kończy się w kilka, czasem kilkanaście minut.
Nie tak dawno temu strasznie podniecałem się Toy Soldiers: Cold War i pomimo faktu, że obie gry reprezentują ten sam gatunek (tower defense), to różnią się od siebie diametralnie, ale są niemal równie dobre (z delikatnym puszczeniem oczka w stronę żołnierzyków). Już tłumaczę z czym to się je. Na samym początku każdego levelu dostajemy określoną ilość pieniążków. Patrzymy, jakie typy wrogów będą na nas nacierać i dobieramy odpowiednie pułapki, by jakoś powstrzymywać kolejne fale. Na starcie mamy dostęp tylko do kuszy, miecza, kolców wyskakujących z ziemi, czy smoły, która zwalnia maszkary. Z każdym kolejnym poziomem dostajemy nowe pułapki, moce i narzędzia mordu. Niektóre przydają się w ciasnych korytarzach (ostrza wychodzące ze ściany), inne, gdy po bokach płynie lawa (katapulty), kolejne świetnie spisują się na określone bestie (łucznicy na latające brzydactwo), a jeszcze inne są całkowicie uniwersalne (magmowe podłoże, wspomniane wcześniej kolce, czy strzały). Oprócz tego możemy operować kilkoma czarami (strzelanie kulami ognia czy zamrażanie), no i oczywiście walczyć samemu, co w większości przypadków jest nieuniknione. Plansze skonstruowano w ten sposób, by gracz nie przechodził wszystkiego z marszu. Trzeba poznać bronie, układ pomieszczenia i postacie, z którymi przyjdzie nam walczyć. Bywa, że w niektórych przypadkach należy się trochę bardziej pomęczyć. Nie udało się za pierwszym razem, nie udało za drugim, trzecim, ale za czwartym poszło z górki. Gra jest o tyle fajna, że chwilowe niepowodzenia nie powodują frustracji, a jeszcze bardziej motywują do spięcia pośladów i wzięcia się w garść, w końcu głupie orki nie mogą być lepsze od nas!
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler