zvarownik @ 15.04.2011, 15:32
Kamil "zvarownik" Zwijacz
Dopóki nie sprawdziłem w akcji The Dishwasher: Vampire Smile nie byłem świadomy jak bardzo brakowało mi szybkiej, efektownej, zręcznościowej i krwawej do granic możliwości gry. To wszystko, a nawet więcej dostarczył mi „Pomywacz”, chociaż nie obyło się bez kilku zgrzytów…
O dziwo, fabularnie gra trzyma całkiem przyzwoity poziom.
Dopóki nie sprawdziłem w akcji The Dishwasher: Vampire Smile nie byłem świadomy jak bardzo brakowało mi szybkiej, efektownej, zręcznościowej i krwawej do granic możliwości gry. To wszystko, a nawet więcej dostarczył mi „Pomywacz”, chociaż nie obyło się bez kilku zgrzytów…
O dziwo, fabularnie gra trzyma całkiem przyzwoity poziom. Jest mrocznie, dołująco, schizofrenicznie, do samego końca nie wiadomo, czy losy Dishwashera i jego siostry dzieją się faktycznie, czy jest to też ich chory wymysł. Do wyboru dostajemy dwie wspomniane wcześniej postacie. Panienka budzi się w więzieniu, kilka chwil później traci rękę, ma dziwne wizje i ogólnie panuje wszędobylski chaos. Naszym zadaniem jest oczywiście dojście do ładu z tym całym bajzlem. Z kolei jej brat wyrusza więźniarce na pomoc. Niby w każdej z kampanii zwiedzamy te same miejsca, odcinamy te same głowy, jednak prawda kryje się gdzieś pośrodku, a różne spojrzenie na te same fakty dopełnia całości obrazu. Jak na bezmózgi slasher, jest naprawdę bardzo w porządku.
Niektórzy myśląc o tej grze mają w pamięci cholernie trudną „jedynkę”. Też tak miałem, przed spróbowaniem Vampire Smile, aż bałem się o kolejne pady, jednak nie, twórcy postanowili ułatwić zadanie i tym sposobem dotrzeć do szerszego grona odbiorców. Oczywiście na wyższych poziomach trudności hardkor wylewa się z ekranu przynajmniej w tej samej ilości, co jucha, jednak dla zwykłych śmiertelników „normal” jest do ogarnięcia, a w razie problemów można go jeszcze bardziej obniżyć, ufff…
Rozgrywka trzyma się zasad ustalonych już dawno temu. Jeden przycisk odpowiedzialny jest za skok, drugi to słaby atak, trzeci to mocne uderzenie, czwarty to chwyt, a prawą gałką zmieniamy się w krwistą mgiełkę, dzięki czemu możemy przenikać przez kraty i w mgnieniu oka unikać zabójczych ciosów. Rzecz jasna to nie wszystko, bo do wyboru dostajemy kilka broni białych (miecz samuraja, wielki kawał metalu, strzykawkę, itd.), broń palną, piłę motorową i magię w kilku odmianach. Nie zapomniano także o bonusach dających np. większą odporność na obrażenia wywołane rakietami. Jest też wykupywanie jedzenia, ulepszanie narzędzi mordu, itd.. Akcja przedstawiona w dwóch wymiarach jest pierońsko szybka. W jednym momencie biegniemy sobie spokojnie, przeskakujemy kolejne dziury, by po chwili toczyć morderczą jatkę z kilkunastoma wrogami. Ci dzielą się na płonnych zombiaków (mięso armatnie), jakieś robociki, panów w garniturach, jednostki specjalne, a na końcu każdego, krótkiego układu, czeka wielki boss. Potyczki z tymi osobnikami nie są szczególnie wymagające, owszem, trzeba się trochę napocić, ale całość powinna odbywać się odruchowo bez udziału mózgu, wystarczy młócić delikwenta ile wlezie. Twórcy nie pokusili się o wykombinowanie jakiejś strategii, działamy na zasadzie „atak, unik, atak, unik”. To akurat jest trochę słabe, ale na szczęście szefowie są wytrzymali i dają czasami ostro popalić, a finałowa walka to małe arcydzieło. Krótko pisząc, niezależnie którym osobnikiem sterujemy, gra się bardzo przyjemnie i niemal identycznie, jednak gameplay zbudowany jest tak, by posiadówy przy konsoli były bezbolesne. Jeden level kończymy w kilka minut i można iść się położyć, ale równie dobrze krótka sesja może skończyć się o trzeciej w nocy. Dla każdego coś miłego.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler