The King of Fighters '98: Ultimate Match (XBOX 360)

ObserwujMam (0)Gram (0)Ukończone (0)Kupię (0)

The King of Fighters '98: Ultimate Match (XBOX 360) - recenzja gry


@ 07.09.2010, 17:12
Marcin "Janek_wad" Janicki

Miłośnicy prawdziwego arcade do dzisiaj wspominają niepowtarzalny klimat salonów gier, potęgowany przez piętrzące się wewnątrz drewnianej budy kłęby papierosowego dymu oraz odgłos ganiającej po pinballowym stole bili.

Miłośnicy prawdziwego arcade do dzisiaj wspominają niepowtarzalny klimat salonów gier, potęgowany przez piętrzące się wewnątrz drewnianej budy kłęby papierosowego dymu oraz odgłos ganiającej po pinballowym stole bili. Klimat, którego uświadczyć można już tylko w nielicznych polskich mieścinach. Niestety, pierwsza dekada XXI przyniosła ze sobą powiew świeżości ... Powiew zresztą dość mocny, bo wszystkie automaty wywiało dość dokumentnie. I wiecie co Wam powiem? W czterech literach mam taką świeżość. Dlatego też, sto razy bardziej wolę odpalić stareńkie King of Fighters '98 niż napakowane shaderami (i Bóg jeden wie czym jeszcze) hity, co to po ośmiu godzinach intensywnego naparzania nadają się już tylko do jednego – złożenia na podwieszonej pod sufitem półeczce.

No właśnie, The King of Fighters '98: Ultimate Match. To port klasycznego, zręcznościowego wymiatacza, który wraz z końcem ubiegłego wieku trafił do wymienionych już powyżej salonów gier i zrobił tam prawdziwą furorę. Nie tylko zresztą tam, bowiem tytuł wylądował również na wielu popularnych konsolach, dzięki czemu pograć można było także w domowym zaciszu. Cóż jednak z tego, skoro w ówczesnych czasach tylko co dziesiąty młodzian mógł się poszczycić czymkolwiek poza wiekowym Pegasusem. Za to, kultowe pięćdziesiąt groszy na żeton zawsze gdzieś się znalazło. Teraz każdą kolejną partyjkę możemy rozegrać bez zgromadzonego za plecami tłumu rozwrzeszczanych gapiów. Wystarczy Xbox 360 i jednorazowa opłata w wysokości około trzydziestu złotych.



A o co w tym wszystkim biega? KOF '98 jest typową bijatyką, zrealizowaną w technologii 2D. Oznacza to – ni mniej ni więcej – tyle, że cała rozgrywka polega na sklepaniu michy przemądrzałemu oponentowi, przy czym mobilność głównego bohatera ograniczona została do ruchu w prawo, bądź lewo. Oczywiście, można jeszcze skakać, kopać, cudować i wykonywać masę innych intrygujących akcji. Ale o tym za chwilkę. Teraz słów kilka na temat elementarnych zasad rządzących grą. W podstawowym trybie zabawy, z grona kilkudziesięciu dostępnych postaci wybieramy trzech szczęśliwców, których poczynaniami będziemy kierować aż do końca rozgrywki. Końca niekoniecznie szczęśliwego, bowiem opisywana bijatyka jest tytułem dość trudnym, także nim zaczniemy kopać tyłki tym nieco silniejszym przeciwnikom, w Wiśle zdąży już upłynąć całkiem sporo wody. Wracając jednak do meritum sprawy, po skompletowaniu teamu zostajemy rzuceniu na sam dół drabinki, a każdy kolejny szczebel oznacza pojedynek z lepiej zorganizowanym zespołem wojowników (tudzież wojowniczek). Oczywiście, pierwsza walka do trudnych raczej nie należy, a same zasady są niezwykle proste i klarowne. Trzeba zatłuc wszystkich trzech oponentów. Sposób, w jaki ten cel zrealizujemy, nie jest tutaj najważniejszy. Przed rozpoczęciem serii potyczek ustalamy, który z wirtualnych zakapiorów wybiegnie na arenę w pierwszej kolejności, po czym pokazujemy rywalowi, gdzie raki zimują ... Albo w odwrotną stronę, to rywal wysyła kierowaną przez nas postać na chwilowy odpoczynek. W takim wypadku do akcji wkracza następny zawodnik. I tak do momentu, aż którakolwiek z drużyn straci wszystkich reprezentantów.

The King of Fighters '98: Ultimate Match (XBOX 360)

Bez dwóch zdań, solą gry są niezwykle widowiskowe kombinacje ciosów, zwane potocznie combosami. Oczywiście, można iść w zaparte i próbować załatwić rywala na tzw. "aferę". Jednakowoż, masowe wciskanie wszystkich buttonów raczej na pewno sukcesu nie zapewni. Co więcej, istnieje dość duże prawdopodobieństwo, iż takowa taktyka nie wystarczy nawet na najsłabszych rywali. By myśleć o przyzwoitym wyniku, trzeba dość precyzyjnie posługiwać się analogiem. Zdecydowana większość ciosów specjalnych wymaga od gracza przechylania drążka w konkretnych kierunkach. I to w dodatku z dużą dokładnością. Do tego dochodzą jeszcze przyciski kontrolera, które trzeba wstukiwać ze sporym wyczuciem. Jak nietrudno się domyślić, skuteczne wymachiwanie gałką oraz rytmiczne oklepywanie buttonów do najprostszych nie należą. Dlatego, by mówić o jakiejkolwiek wygodzie grania, wypadałoby nabyć odpowiedni, typowo 'arkadowy' kontroler. Dłuższa gra na padzie może bowiem skończyć się dość nieprzyjemnie dla sprzętu.


Screeny z The King of Fighters '98: Ultimate Match (XBOX 360)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):


Powyższy wpis nie posiada jeszcze komentarzy. Napraw to i dodaj pierwszy, na pewno masz jakąś opinię na poruszany temat, prawda?