Z wiadomości napływających od studia Gearbox Software wynika, że ich ostatnie dzieło, strzelanka zatytułowana Borderlands, sprzedaje się całkiem nieźle. Równie dobrze radzą sobie dwa wydane do tej pory rozszerzenia, a na horyzoncie pojawiło się już trzecie. Pierwszy dodatek skupia się głównie na powtarzaniu schematu podstawki. Mamy po prostu garść misji, polegających na bieganiu z punktu A do punktu B i jednoczesnym tłuczeniu każdego napotkanego bandziora. Mad Moxxi's Underdome Riot jest zgoła odmienne. Już sama nazwa podpowiada, że inspiracją dla jego powstania był słynny Mad Max. Jak część z Was za pewne pamięta, jednym z najważniejszych elementów filmu są walki na specjalnych arenach. Mad Moxxi's Underdome Riot czerpie z tego pomysłu całymi garściami.
Głównym zadaniem gracza jest przetrwanie w serii walk. Nowy tryb rozgrywek przypomina do złudzenia atak Zombie z Call of Duty: World At War. Mamy zatem coś w rodzaju survivalu. Przeciwnicy przychodzą falami, a każda kolejna jest mocniejsza od poprzedniej. Na początku pośród oponentów widzimy najzwyklejszych bandytów, ostatecznie walczymy z prawdziwymi byczkami. Jakby tego było mało, gra stawia nam dodatkowe wyzwania. Możemy np.: korzystać tylko z określonej broni, mamy limit czasu, albo walczymy przy zerowej grawitacji. We wszystkich zmaganiach możemy brać udział w większej grupie. Nie ma konieczności walki w pojedynkę, wszak Borderlands nastawione jest przede wszystkim na tryb współpracy. Można nawet powiedzieć, że zabawa samemu całkowicie mija się z celem. Przyjemność jest wówczas znikoma, DLC szybko robi się nużące, a wydana na niego kasa wydaje się stracona. Ileż bowiem można strzelać do Zombiaków, tym bardziej, że jest multum gier oferujących identyczny model zabawy. Na domiar złego, Mad Moxxi to dość wysoki poziom trudności, na którego jedynym lekarstwem jest grupa kumpli.
Po ukończeniu wyzwania otrzymujemy wynagrodzenie w postaci dropów oraz odrobiny doświadczenia. To drugie przyznawane jest jednak tylko wtedy, gdy spełnimy wspomniane wcześniej dodatkowe założenia. Za samo eliminowanie nieumarłych, nie dostajemy nic prócz garści, często bezsensownych i nieprzydatnych, broni. Gdyby każdy zombie zostawiał po sobie coś cennego, satysfakcja z serwowania kolejnych serii ołowiu byłaby bez wątpienia większa. Bez niej rutyna szybko wkrada się w rozgrywkę.
Oczywiście graficznie i dźwiękowo nie ma żadnego zaskoczenia. Borderlands nadal wygląda i brzmi atrakcyjnie, szczególnie dobrze przygotowana została dynamiczna muzyka, skutecznie podnosząca poziom adrenaliny we krwi grającego.
Mad Moxxi's Underdome Riot to przyjemne DLC, choć nie da się ukryć, że nie oferuje niczego nadzwyczajnego. Gearbox uznało, że w Borderlands brakuje wyzwań i postanowiło naprawić niedociągnięcie. Czy warto płacić za ten drobny dodatek $10. Dla maniaków trybu survival jak najbardziej, pozostali mogą sobie najprościej w świecie odpuścić.
Genialna |
Grafika: Wciąż robi wrażenie. Wszystko wskazuje na to, że szybko się nie zestarzeje. |
Świetny |
Dźwięk: Dynamiczna muzyka i naturalne efekty specjalne. |
Dobra |
Grywalność: W większym gronie dobra zabawa murowana. W pojedynkę nawet nie próbujcie. |
Przeciętne |
Pomysł i założenia: Nic nowego... ciągle te same, oklepane rozwiązania, które widzieliśmy już wielokrotnie. |
Dobra |
Interakcja i fizyka: Współpraca jest wciąż najważniejsza. Osoby, które nie potrafią się znaleźć w drużynie, nie mają tu czego szukać. |
Słowo na koniec: Mad Moxxi's Underdome Riot nie jest złe, aczkolwiek przy obecnej cenie, powinno oferować coś więcej! |
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler