Przyznam, że nigdy nie rozumiałem sukcesu Rocket League, ale przecież nie każda gra musi trafiać w gusta każdego gracza. Mimo tego, zaciekawiony popularnością tytułu, postanowiłem skorzystać z nadarzającej się okazji i sprawdzić "z czym to się je" w debiutującym nie tak dawno temu wydaniu na Nintendo Switch. I muszę przyznać, że bawiłem się świetnie!

Szczegółową recenzję Rocket League spisał jakiś czas temu Kacper, więc ja tylko przypomnę, o co tutaj chodzi. Mianowicie, gramy w piłkę przy użyciu samochodzików. Bramki są dwie, podobnie jak i drużyny (składające się z kilku pojazdów, zależnie od wybranego trybu), a naszym zadaniem jest oczywiście wbicie wielkiej kuli turlającej się po arenie do bramki przeciwnika.

Rozgrywka, przynajmniej początkowo, jest mocno chaotyczna. Od razu widać, kto w tę grę gra od dłuższego czasu, a kto dopiero, tak jak ja, zaczyna. Początkujący gracz nie bardzo ogarnia, co się dzieje. Niby wiadomo, że, jak to w piłce nożnej, trzeba strzelać bramki, ale konieczna jest też sprawna gra w obronie. Gdy gramy ze świeżakami, większość rzeczy dzieje się jednak losowo - a to komuś uda się dobrze "kopnąć", a to przypadkowo odbije piłkę tak, że jakimś cudem obroni zmierzający do bramki strzał przeciwnika. Rozgrywka zyskuje dopiero po czasie - gdy natrafimy na ogarniętych współzawodników, ale też sami zyskamy nieco skilla w śmiganiu po boisku i strzelaniu bramek.

Wersja na Nintendo Switch nieco odstaje od wydania przeznaczonego na PeCeta czy "większe" konsole. Sprowadza się to głównie do oprawy wizualnej, która wypada na Switchu sporo słabiej. O ile na małym ekranie urządzenia aż tak to nie przeszkadza, tak po podpięciu do telewizora, ostre krawędzie i nieciekawej rozdzielczości tekstury potrafią drapać po oczach.

W ramach rekompensaty Rocket League na Switchu działa niesamowicie płynnie. Gra utrzymuje stałą płynność na poziomie 60 fps i ani razu nie zdarzyło mi się zauważyć spowolnień, nawet w najbardziej gorących momentach, gdy jednocześnie na ekranie była piłka i kilku przeciwników. Twórcy mocno obniżyli jakość oprawy i tutaj nie ma co dyskutować, ale w zamian otrzymujemy świetną płynność - a to jednak przy tak dynamicznej rozgrywce jest ważniejsze.

Poza gorszą oprawą, otrzymujemy w zasadzie ten sam tytuł, co na pozostałych platformach. A nawet z małymi bonusami, bo twórcy dają nam skórki na auta inspirowane barwami Mario i Luigiego. Fajną opcją jest też cross-play, w ramach którego możemy zagrać pomiędzy platformami (PC, Switch i Xbox One). To sprawia, że serwery stale są zapełnione i na każdą kolejną rozgrywkę czekamy dosłownie kilka sekund. Dla fanów lokalnej zabawy przygotowano zaś split-screen, w którym gra co prawda traci jeszcze bardziej na jakości oprawy, ale za to możemy poturlać piłkę ze znajomymi gdzie tylko chcemy.

Rocket League na Nintendo Switch nie wygląda pięknie, ale to jedyna wersja, którą zawsze możemy mieć ze sobą. Gra działa na konsoli Nintendo niesamowicie płynnie i oferuje świetną zabawę, od której ciężko się oderwać. Polecam bawić się jednak w trybie handheld, bo po podłączeniu Switcha do TV, możecie mocno rozczarować się oprawą - szczególnie jeśli graliście już wcześniej w dzieło studia Psyonix na innej platformie.