Ten prosty schemat zabawy podbił komputery i konsole graczy w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy, więc twórcy Call of Duty nie mogli nie umieścić go i w swoim produkcie. I dobrze, że to zrobili, bo Blackout to najbardziej dopracowane battle royale, z jakim miałem do tej pory do czynienia! Nie ma tu większych bugów, a rozgrywka jest niesamowicie wciągająca i dopracowana. Nie zawodzi ilość i różnorodność uzbrojenia, a w trakcie zabawy możemy korzystać z różnych pojazdów (w tym łodzi czy helikopterów). Sporadycznie natrafiamy także na jakieś easter eggi. Wbrew wcześniejszym obawom, bardzo dobrze działa system strzelania charakterystyczny dla marki Call of Duty. Do tej pory testowany był on głównie na bliskich odległościach, przy ciasnych lokacjach, ale okazuje się, że na daleki dystans także daje radę. Mimo mocno arcade’owego podejścia do balistyki, próbując zestrzelić ledwie widocznego gościa czającego się gdzieś tam w krzakach, musimy wziąć lekką poprawkę na opadanie pocisku do ziemi wraz z kolejnymi przebytymi przez kulę metrami.
Moim zastrzeżeniem do opisywanego trybu jest to, że Treyarch nie wnosi do gatunku niczego nowego, co jest niedociągnięciem z ich strony. Przede wszystkim brakuje tu porządnego systemu progresji, no bo odblokowywanie kolejnej pary spodni czy innych wizualnych pierdółek, które w zasadzie widzimy wyłącznie w menu, nikogo specjalnie nie będzie cieszyć. Punkty doświadczenia zdobywamy albo za zabójstwa, albo za ukończenie gry w czołówce najlepszych graczy, są jednak mecze, w których nie powąchamy nawet jednego fraga, bo ktoś nas sprzątnie już na początku spotkania – więc i nie dostaniemy żadnego punkcika.
Niemniej, gra się w to fajnie, choć nie wyobrażam sobie by wydać przeszło 200 zł na tę grę tylko dla trybu Blackout, a pozostałych form rozgrywki nawet nie ruszyć. Podtrzymuję, że to najbardziej dopracowane battle royale, ale nadal nie idealne.
Na koniec zostawiłem sobie kwestie techniczne. Tutaj nie ma zaskoczeń – Call of Duty: Black Ops 4 śmiga na wysłużonym silniku, który bardzo chciałby już umrzeć, ale ktoś ciągle podłącza go pod defibrylator. Gra na konsoli PlayStation 4 Pro śmiga płynnie, ale wygląda mało atrakcyjnie. Tekstury pozostawiają sporo do życzenia, efekty specjalne pamiętają ubiegłe dziesięciolecie, a najgorzej prezentuje się – tu nie ma zaskoczeń – mapa z trybu Blackout. Przez swój znaczący rozmiar, jest ona jeszcze bardziej uboga w szczegóły i upiększacze, by doszczętnie nie udusić biednych „peesczwórek” i „xboksików”. Pamiętając testy beta, niewiele lepiej wygląda to na PC, ale to raczej kwestia jasna i oczywista.
Finalnie nie mogę jednak powiedzieć zbyt wielu złych słów na Call of Duty: Black Ops 4. Tę serię można kochać albo nienawidzić. Jeśli zaliczacie się do grupy zwolenników, to śmiało biegnijcie do sklepu – to naprawdę bardzo dobry CoD. Nawet brak kampanii nie przeszkodził zbyt wielu osobom, bo sprzedaje się on jak ciepłe bułeczki. Zresztą, bądźmy szczerzy, nikt nie kupuje tej serii, wydając przeszło 200 zł, by pograć w trwającą 5-6 godzin kampanię. CoD-a kupuje się dla multi, a ono jest w tym roku wyjątkowo dopracowane.
Przeciętna |
Grafika: Silnik graficzny powinien odejść na emeryturę, ale na to się póki co nie zanosi. |
Świetny |
Dźwięk: Audio szczęśliwie nie idzie w parze z grafiką - Black Ops 4 brzmi świetnie. |
Świetna |
Grywalność: Co by nie mówić, to bardzo dobre Call of Duty, ze świetnym trybem zombie, dopracowanymi klasycznymi trybami online i angażującym battle royale. |
Przeciętne |
Pomysł i założenia: Bardzo fajny tryb Zombie, ale poza tym kalka rozwiązań z poprzednich odsłon. Również tryb battle royale czerpie bardzo wiele od konkurencji. Trochę brakuje autorskich pomysłów. |
Przeciętna |
Interakcja i fizyka: Fizyka nie zawodzi, ale interakcja z otoczeniem praktycznie nie istnieje. |
Słowo na koniec: Call of Duty: Black Ops 4 nie wynajduje koła na nowo, ale fanom marki serwuje dokładnie to, czego oczekiwali. CoD, mimo swojej wtórności, nadal uzależnia! |
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler