Na szczęście nieco schematyczne podejście do zabawy nie oznacza, że przy Odyssey ziewałem, jak suseł. Wręcz przeciwnie – bawiłem się bardzo dobrze, albowiem najnowszy projekt Ubisoftu to naprawdę rozbudowane RPG akcji. Dość szybko okazuje się, że po raz pierwszy w serii mamy realny wpływ na dialogi pomiędzy postaciami. Niezależnie od tego kim gramy, możemy w wybrany przez siebie sposób zareagować na wypowiedzi postaci niezależnych. Co więcej, wybory mają wpływ na to, co dzieje się w perspektywie krótkoterminowej, jak i na zakończenie całej opowieści. Puszczeni wolno bandyci mogą powrócić i spróbować się zemścić, albo pomóc nam w pokonaniu niebezpiecznego wroga. Finałów jest kilka, co cieszy, mimo że nie są one jakoś diametralnie od siebie różne. Zmianę dialogów zdecydowanie wypada nam zaliczyć na plus i mam nadzieję, że koncepcja w przyszłości nadal będzie rozwijana.
Pogawędki, pogawędkami, ale przecież w Odyssey wcielamy się w najemnika, a nie negocjatora. Deweloperzy, świadomi takiego stanu rzeczy, w nasze ręce oddali przede wszystkim rozbudowany i zmodyfikowany w stosunku do Origins system walki. Projektanci postanowili dać nam w trakcie potyczek jeszcze więcej swobody, a w rezultacie każdy pojedynek jest szybki, dynamiczny, zróżnicowany i całkiem trudny – przynajmniej póki nie nabierzemy wprawy. Zasadnicze ciosy wyprowadzamy dwoma przyciskami. Są też uderzenia specjalne, słynny spartański kopniak oraz umiejętności, które pozyskujemy rozwijając protagonistę. Może wśród nich być np. opcja zatruwania oręża, co – rzecz jasna – sprawia, że jeszcze skuteczniej pozbywamy się przeciwników.
Podstawą ubijania oponentów jest oczywiście oręż, a broni w nasze ręce trafia kilka różnych rodzajów: m.in. miecze, buławy oraz włócznie. Każde narzędzie opatrzono odmiennymi, unikatowymi statystykami i, jak na RPG przystało, stopniem występowania. Przedmioty najcenniejsze (choć nie zawsze najlepsze), znaleźć najtrudniej. Często są one ukryte w jaskiniach oraz obozowiskach przeciwników, a zatem warto zaglądać w każdy kąt – szczególnie jeśli chcecie skompletować coś naprawdę wyjątkowego.
Co ważne, zbieranie gotowego wyposażenia to nie jedyny sposób na to, by poprawić swoją efektywność w walce. Równie świetnie sprawdzi się tutaj usprawnianie dzierżonego ekwipunku, realizowane dzięki systemowi craftingu. Dzięki zbieraniu różnej maści surowców, pochodzących np. ze zwierząt czy roślin, jesteśmy w stanie poprawić, to co niesie Alexios lub Kassandra i uczynić ich bardziej morderczymi. Możliwości jest mnóstwo i warto o tym pamiętać. Da się znaleźć miecz lub sztylet na początku zabawy i walczyć z jego pomocą aż do końca opowieści. Wszystko zależy od tego, jaką drogę obierzemy, jeśli chodzi o wyposażenie protagonisty.
Kilka ścieżek mamy też w przypadku umiejętności postaci, którą prowadzimy do boju. Za awansowanie na wyższe poziomy dostajemy punkty, które możemy inwestować w jedno z trzech drzewek – branżowy standard, można rzec. Drzewka te to: Łowca, Wojownik oraz Asasyn. Jeżeli zdecydujecie się na rozwijanie przede wszystkim pierwszego z nich, poprawie ulegną np. Wasze umiejętności korzystania z łuku. Dostaniecie np. skill zwany „Deszcz zniszczenia”, pokrywający niewielki obszar terenu tytułowym deszczem... tyle że strzał. Wojownik to klasa postaci stawiająca przede wszystkim na broń białą, czyli różnej maści miecze i topory. W miarę postępów będzie on potrafił np. zwiększyć skuteczność oręża spowitego ogniem albo sprawniej przełamywać obronę wrogów. Na koniec jest jeszcze Asasyn, którego dodano trochę z obowiązku. Jego zdolności to dość kuriozalny zestaw, nie chciałbym jednak spoilować. Zagracie, to sądzę, że szybko domyślicie się o co mi chodzi. Ogólnie rzecz biorąc, możliwości rozwoju i kreowania bohatera jest zatrzęsienie. Trochę mało w nich asasyna z krwi i kości, ale cóż zrobić.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler