Żeby zwiedzanie i strzelanie jeszcze bardziej uatrakcyjnić, deweloperzy wrzucili do swojego projektu mnóstwo znajdziek. Są to nie tylko jakieś tam dokumenty, ale także zabawki, złoto, grafiki koncepcyjne i kilka innych. Zbieranie tego wszystkiego nie jest oczywiście koniecznością, ale jeśli ktoś się w tego typu aktywnościach lubuje, na pewno będzie zadowolony.
Ucieszyć może też fakt, iż po przebrnięciu przez główny wątek, co wymaga około 12 godzin, wcale nie musimy od konsoli/komputera odchodzić. Każdy wyeliminowany dowódca to bowiem fragment kodu enigmy. Kiedy zbierzemy ich odpowiednią liczbę, siadamy do dedykowanej maszyny na pokładzie bazy wypadowej i namierzamy jakiegoś kluczowego dla nazistów generała. Mając jego lokalizację, wyruszamy by go zlikwidować. Zadania te wydłużają czas obcowania z grą, mimo że zwiedzamy w nich wcześniej eksplorowane obszary i do mnie jakoś mocno nie przemówiły.
Skoro o obszarach mowa, nie sposób nie pochwalić osób odpowiedzialnych za przygotowanie poziomów w grze. Są one najczęściej wyśmienicie opracowane, a dzięki fantastycznej i niebywale klimatycznej oprawie wizualnej, całość ogląda się z wielką przyjemnością. Nie da się też narzekać na monotonię. Sceneria często się zmienia i nie mamy wrażenia deja vu.
Tylko dobre słowa mogę też napisać wobec dźwiękowców oraz ludzi, którym zawdzięczamy ścieżkę dźwiękową Wolfenstein II: The New Colossus. Pomijając użalanie się Blazkowicza, wszystko jest najwyższej jakości. Każda kwestia wypowiadana przez aktorów to pełen profesjonalizm. Każdy efekt dźwiękowy wręcz przeszywa bębenki uszne. Każdy kawałek albo zagrzewa do boju, albo tworzy dziwny, lekko psychodeliczny klimat, stanowiący genialny akompaniament dla – przykładowo – głupich pomysłów frau Engel. Nie jestem w stanie się tu do niczego przyczepić.
Podsumowując, Wolfenstein II: The New Colossus lekko mnie zawiódł. Mimo że to dobra, czasem bardzo dobra gra, spodziewałem się czegoś lepszego albo choćby na poziomie „jedynki”. Finalnie jest oczko, albo nawet półtorej niżej. Pierwsza połowa gry jest mało dynamiczna i totalnie mnie nie przekonała. Druga to już dokładnie to, co chciałbym dostać od początku. Szkoda, że było tego zaledwie na 5-6 godzin. Czy zatem kupić? Sądzę że wypada to zrobić, szczególnie jeśli podobała Wam się część pierwsza, nie musicie robić tego jednak od razu, a dopiero po jakiś przecenach. Obniżcie też delikatnie swoje oczekiwania, a jest spora szansa, że się nie zawiedziecie.
Świetna |
Grafika: Czasem występują drobne problemy z optymalizacją, ale na szczęście są sporadyczne. Ogólna jakość oprawy na duży plus. |
Genialny |
Dźwięk: Udźwiękowienie to prawdziwy majstersztyk. |
Dobra |
Grywalność: Za pierwszą połowę dałbym ocenę "przeciętnie", za drugą "świetnie" - po uśrednieniu wychodzi "dobrze". |
Świetne |
Pomysł i założenia: Nie wszystko zagrało należycie, ale jako widać tu przebłyski geniuszu deweloperów. |
Dobra |
Interakcja i fizyka: Znowu się powtórzę, ale dopiero w drugiej połowie gry byłem w stanie w pełni się z Blazkowiczem utożsamić. |
Słowo na koniec: Wolfenstein II: The New Colossus zapowiadał się genialnie. Klimat i fabuła nadal dają radę - ba! są naprawdę wysokich lotów! Wciąż genialnie się też strzela. Ale pierwsza połowa gry lekko mnie wymęczyła. |
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler