Dopiero po przebrnięciu przez scenariusz oraz osiągnięciu poziomu 20. rozpoczyna się rozgrywka właściwa. Za sprawą rozmów z postaciami pobocznymi odblokowujemy sobie dostęp do wielu różnych aktywności, skupiających się dookoła rozgrywek wieloosobowych. To one są tutaj kluczowe i to właśnie dzięki nim da się osiągnąć maksymalny poziom mocy, czyli 350-ty.
Praktycznie od początku zabawy mamy dostęp do tzw. Tygla, swoistej areny, na której odbywają się potyczki PvP. Stajemy w niej naprzeciw innym strażnikom, starając się ich wyeliminować nim oni uczynią to z nami. Nagrodą w Tyglu jest oczywiście sprzęt oraz wyposażenie, czasem pospolite, czasem rzadkie, a czasem legendarne. Ogólnie warto tam zaglądać, aby doszlifować swe umiejętności i zdobyć ciekawy oręż. Dostępne w tyglu tryby to m.in. starcie, kontrola, odliczanie oraz przetrwanie.
Pierwszy z wymienionych to dość klasyczny drużynowy deathmatch, w którym dwie czteroosobowe drużyny walczą ze sobą na fragi. Jest oczywiście limit czasu i inne takie, a wygrywa ta ekipa, która sprawniej eliminować będzie oponentów. Następnie mamy kontrolę, czyli coś przypominającego podbój. Na mapie występują specjalne obszary, które należy kontrolować, by zwyciężyć. Biegamy więc pomiędzy nimi, przy okazji ubijając adwersarzy. Odliczanie polega na tym, że gracze, podzieleni na dwie drużyny, starają się doprowadzić do detonacji ładunku wybuchowego lub nie dopuścić do tego. Na koniec jest jeszcze przetrwanie, czyli odrobinę zmodyfikowany team deathmatch. Różnica polega na tym, że każda ekipa ma pulę 8 żyć do rozdysponowania pomiędzy wszystkich swoich członków. Gdy się owa pula skończy, runda dobiega końca.
Mimo że powyżej rozpisane modele zabawy potrafią pochłonąć grającego na wiele godzin, deweloperzy oddają w nasze ręce jeszcze m.in. szturmy (oraz ich trudniejszą odmianę) oraz raidy. Obie wymienione aktywności są poniekąd do siebie podobne. Nastawiono je na współpracę, tyle tylko że różnią się skalą. W szturmach uczestniczyć mogą maksymalnie trzy osoby. Przemieszczają się one po wyznaczonym obszarze mapy, co jakiś czas walcząc z coraz potężniejszymi grupami przeciwników. Szturm kończy się potyczką z groźnym bossem. Ubicie go kończy wyzwanie, a wówczas na arenie pojawiają się nagrody. Raidy przypominają szturmy, tyle tylko że są opracowane z myślą o sześciu graczach i stanowią większe wyzwanie. Z drugiej strony, nagrody jakie z nich pozyskujemy także są konkretniejsze.
Skoro o nagrodach mowa, dropy wszelkiej maści stanowią klucz do rozwoju prowadzonego przez nas Strażnika. Początkowo progresja polega m.in. na gromadzeniu punktów doświadczenia. Wpadają nam one za walkę oraz wykonywanie misji, a dzięki nim podnosimy poziom naszego wojownika, osiągając wreszcie maksymalny, 20. Każdy awans to punkty, które da się wykorzystać w ramach drzewka umiejętności wybranej klasy. Same skille, choć ciekawe, są do siebie mocno podobne, a ze względu na to, że jest ich mało, nie ma mowy o czymś takim jak zróżnicowane buildy postaci. Mocno ubolewam nad tym, że Bungie tego konkretnego elementu nie rozbudowało, pozwalałoby to na większą różnorodność taktyk walki. Po tym, jak osiągniecie poziom 20. pozostaje już tylko progresja z wykorzystaniem mocy.
W poprzedniej odsłonie cyklu moc nie występowała. Zamiast niej mieliśmy światło, ale działało ono w dokładnie ten sam sposób. Każda broń oraz element pancerza podnosi moc, ciągle więc staramy się szukać nowych, potężniejszych przedmiotów, by ostatecznie osiągnąć maksymalny poziom mocy, równy 350 punktom. Początkowo gromadzenie mocy idzie całkiem nieźle, później jednak sytuacja się komplikuje. Nie wystarczy już po prostu wykonywać misji. Trzeba brać udział w szturmach, raidach, patrolach oraz różnych innych wydarzeniach, często ograniczonych czasowo. Tylko one dają nam dostęp do rzadkich i legendarnych elementów inwentarza.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler