Wątków jest sporo i początkowo sprawiają one wrażenie autonomicznych historyjek. Dopiero w końcowych etapach podrzucane wcześniej wskazówki zaczynają nabierać sensu, a wszystko łączy się w logiczną całość i raz za razem zaskakuje. Opowieść jest dość długa - od dwudziestu do trzydziestu godzin - lecz warto dotrwać do samego finału, by przekonać się jak wyśmienicie wszystko opracowano: od startu, aż po napisy końcowe. Każdy wątek wprowadza szereg rewelacyjnie nakreślonych postaci, mających mniejszy, bądź większy udział w opowiadanej historii. Wszystkimi kierują określone motywy, a każdy jest częścią misternej układanki - w Yakuzie 0 nie uświadczymy więc pasażerów na gapę. Przez większą część gry, twórcy spokojnie budują portrety psychologiczne bohaterów, podrzucając jednocześnie fakty dotyczące ich intrygującej przeszłości. Nie unikają też podejmowania trudnych tematów i ukazywania brutalnych scen. Z jednej strony mamy honor, odwagę, surowe zasady, przyjaźń, poświęcenie i rodzinne więzy. Z drugiej zaś moralne zepsucie, żądzę władzy, przepych, szantaże, morderstwa, tortury oraz przemoc na tle seksualnym.
Dziwnie wypada natomiast kwestia samych cutscenek, które zostały wykonane w kilku wariantach. Te najważniejsze są wyrenderowane, olśniewające i wypolerowane w najmniejszych detalach. Mam na myśli mimikę, wysokiej jakości tekstury, dopięte na ostatni guzik animacje oraz szczegółowe modele postaci i lokacji. To właśnie ich filmowa otoczka pozwala zachwycać się każdym dialogiem i niepowtarzalną atmosferą. Niestety co jakiś czas gra przełącza się na inne cutscenki, te bardziej okrojone, wyświetlone już na silniku gry. Wtedy postacie są bardzo statyczne, oprawa graficzna nie zachwyca, a mimika twarzy woła o pomstę do nieba. Trzeci rodzaj to forma drugiego wariantu, z tą różnicą, że nie ma kwestii dialogowych. Spotkamy go w zadaniach pobocznych i w rozmowach z postaciami niezależnymi. Uczestnicy rozmowy, włączając w to protagonistów, najczęściej stoją na wprost siebie, nie wypowiadają słów, a wydają jedynie irytujące pomruki i okrzyki, imitujące emocje. Jedyne, co nam pozostaje, to czytać dymki z dialogami, które w tym przypadku bywają przesadnie długie.
W kwestii rozgrywki mamy do czynienia z typowym przedstawicielem gatunku “beat 'em up’ów”, czyli produkcji nastawionych na walkę wręcz, z całymi zastępami przeciwników. Yakuza 0 jest jego wzorowym przedstawicielem, a zaproponowane przez twórców systemy są na tyle zróżnicowane, że nie ma mowy o nudzie przez dziesiątki godzin zabawy. Kiryu i Majima zostali wyposażeni w odmienne style walki - po trzy różne na głowę - z czego każdy ma osobne drzewko rozwoju. Pierwszy z bohaterów korzysta z tradycyjnych, niezbyt wyszukanych kombinacji walki pięściami oraz nogami. Niemniej, jego styl to pokaz prawdziwej siły fizycznej. Po należytym rozwoju umiejętności, będziemy z satysfakcją obsypywać oponentów miażdżącymi ciosami oraz rozbijać całe grupki czymkolwiek, co wpadnie nam w ręce - meblami, rowerami, deskami, bilbordami... i nie tylko.
Majima jest z kolei postacią niezwykle mobilną, walczącą dużo bardziej widowiskowo, a jego styl to pokaz tanecznych akrobacji, wyszukanych technik, szybkości i doskonałego posługiwania się bronią białą. Protagoniści korzystają również z zestawów widowiskowych ciosów kończących, zarówno zwykłych, jak i tych uwzględniających użycie elementów otoczenia. Umiejętności obu herosów wystawiają na próbę dość prosto zbudowane, lecz dające mnóstwo frajdy misje. Najczęściej polegają one na pokonywaniu kolejnych etapów w danej lokacji i ubijaniu określonej liczby przeciwników, w tym bossa. Okazjonalnie będziemy musieli kogoś eskortować przez niebezpieczne dzielnice, bądź wziąć udział w sekwencji pościgu.
Podczas bójek zgarniamy wyskakującą z przeciwników forsę. Możemy za jej pomocą rozwijać umiejętności lub kupować mikstury wzmacniające naszą wytrzymałość i zdolności, albo regenerujące zdrowie. Ponadto, tysiące, a nawet miliony yenów możemy przeznaczać na uciechy, jakie oferuje świat gry. Pomijając misje poboczne, czasem ciekawe, lecz z uwagi na nużące dialogi i odpychające custcenki wręcz męczące, odwiedzane lokacje oferują całe multum o wiele bardziej atrakcyjnych form spędzania wolnego czasu. Same mini gry to kolejny duży atut japońskiego dzieła. Oprócz dosyć standardowych wariantów zabawy, jak bilard, poker, rzutki, kręgle czy łowienie ryb, znajdziemy też gry wideo w prawdziwych salonach firmy SEGA, wyścigi samochodowych modeli, taniec w klubach disco, karaoke, obstawianie walk skąpo ubranych pań, turnieje sztuk walki na arenie oraz kilka rodzajów tradycyjnych japońskich gier planszowych.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler