Moda na horrory z perspektywy pierwszej osoby trwa w najlepsze. W dobie takich przedstawicieli gatunku, jak Outlast, Amnesia czy Penumbra trudno było przypuszczać, że kolejny projekt będzie w stanie dołączyć do tego zacnego grona. Okazuje się jednak, że w naszym rodzimym Krakowie są ludzie, którzy postanowili podjąć wyzwanie. Ekipa ta nosi nazwę Bloober Team, a efektem jej prac jest Layers of Fear.
W tytule wcielamy się w malarza i przemierzamy kolejne pomieszczenia, znajdujące się w jego domu. Zasadniczym celem artysty jest namalowanie największego w życiu arcydzieła. Brzmi to dość banalnie, lecz twórcy od początku do końca wiernie trzymają się przyjętej konwencji, rozwijając ją pomysłowo i adekwatnie do tematyki. Sposób, w jaki bohater dąży do stworzenia swojego magnum opus, stopniowo odsłania jego obłąkaną naturę, szokuje i obrzydza. Struktura tytułu została całkiem zmyślnie przygotowana, a na finalny, jakże pozytywny efekt, składa się kilka istotnych czynników.
W kwestii ogólnego klimatu, osadzenie akcji w okresie XIX wieku było właściwą decyzją. Nic tak dobrze nie współgra z pokrywającymi ściany malunkami, jak jedyny w swoim rodzaju wystrój wnętrz, charakterystyczny dla wspomnianej epoki. W pomieszczeniach, jakie mamy okazję odwiedzać, zauważymy starodawne meble wykonane z połyskującego drewna, zakurzone dywany, lśniące blaty marmurowych stolików oraz stylowe lampy i kinkiety z mosiężnymi uchwytami.
Charakter domostwa podkreślają również drobne elementy nawiązujące do profesji właściciela. Oprócz wszechobecnych obrazów, co jakiś czas możemy zobaczyć walające się pędzle, farby, sztalugi przechowywane w ciemnych komórkach, czy leżące bezwładnie szkice. Widać, ze twórcom zależało na tym, aby pasja artysty była dostrzegalna w każdym kącie jego posiadłości. Dlatego, wchodząc do kuchni, ujrzymy obrazy przedstawiające kwiaty oraz martwą naturę, w postaci owoców i warzyw. Dla odmiany, w pokoju dziecka widnieje na ścianie wielki malunek ukazujący sympatycznego psiaka.
Czy fabularnie tytuł wnosi do gatunku coś nowego? Cóż, początek rozgrywki nie jest niczym, czego nie widzielibyśmy w horrorach, zarówno growych, jak i filmowych. To kolejna historia rozpoczynająca się w opuszczonym, mrocznym domu, z szalejącą za oknem burzą i trzaskającymi grzmotami w tle. Nie trudno więc o obawy odnośnie dalszego jej przebiegu. Mało tego, ledwo zdążyłem wysnuć powyższy wniosek i przejść chociażby kilka metrów, zostałem powitany przez spadające klatki animacji. Nie były to jakieś znaczne spadki, lecz w tytule, gdzie samo rozglądanie się z pierwszoosobowej perspektywy buduje określone emocje, takie coś nie powinno mieć miejsca.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler