Dead or Alive 5: Last Round (PS4)

ObserwujMam (1)Gram (0)Ukończone (0)Kupię (2)

Dead or Alive 5: Last Round (PS4) - recenzja gry


@ 22.05.2015, 12:47
Patryk "juve" Jankowski
Jestem szczęśliwym, wieloletnim i oddanym użytkownikiem konsol PlayStation. Lubię dopracowane, rozbudowane i ambitne gry wideo z najwyższej półki. Osobiście znam Solid Snake'a, z Larą Croft umawiałem się na randki i mieszkam w Residencji. Rzekłem.

Czasami się zastanawiam, jak to możliwe, że twórcy mają tyle problemów z marketingiem gier wideo i ogólnym przebiciem się w mediach. Jedni nas czarują rewolucyjnymi rozwiązaniami, drudzy pokazują zabójcze trailery, które i tak nie odzwierciedlają rzeczywistości, jeszcze inni organizują jakieś imprezy i tym podobne.

Czasami się zastanawiam, jak to możliwe, że twórcy mają tyle problemów z marketingiem gier wideo i ogólnym przebiciem się w mediach. Jedni nas czarują rewolucyjnymi rozwiązaniami, drudzy pokazują zabójcze trailery, które i tak nie odzwierciedlają rzeczywistości, jeszcze inni organizują jakieś imprezy i tym podobne. W naturalny sposób, dosłownie i w przenośni, z tym problemem poradziło sobie Tecmo Koei przy promocji Dead or Alive 5: Last Round. Nakreślono wyraźnych bohaterów, seksowne zawodniczki, wyeksponowano ich biusty i zaprojektowano genialny tryb walki. W skrócie, gdy na arenę wychodzą dwie skąpo ubrane, seksowne Panny, to marketing jest zbędny.

Dead or Alive 5: Last Round (PS4)

Idealna bijatyka wypośrodkowana pomiędzy hardcorowym, a casualowym podejściem do zabawy. Tak można w jednym zdaniu opisać Dead or Alive 5: Last Round. Najnowsza, miejmy nadzieję kompletna edycja, jest remake'iem piątej, a jednocześnie najlepszej odsłony bijatyk Team Ninja. To nie jest gra idealna, ale w swej prostocie oraz świetnym stylu rozgrywki wcale nie musi mieć kompleksów obok takich projektów, jak Mortal Kombat X czy Tekken 7. Dlaczego? Za sprawą prostego, aczkolwiek genialnego systemu walki i ociekających seksem zawodniczek.

Najważniejsza cecha gry to dostępne postacie. Bardzo ciekawy design zawodników idzie w parze ze świetnym stylem każdego z nich, oraz genialnym dopasowaniem ciosów do ich charakteru. Dla przykładu, Ayame to rozwydrzona panna w skórzanych ciuszkach, z kolei Kasumi jest ułożona i dobrze wychowana, Lisa ocieka erotyką i perwersją, zaś Tina Armstrong to seksowna blondynka z biustonoszem w klimacie Stanów Zjednoczonych. Każda z zawodniczek, oraz zawodników, dysponuje innym stylem walki, który jest bardziej realistycznie przygotowany, niż w konkurencyjnych tytułach. W Dead or Alive 5: Last Round piącha, to piącha - gdy ją dostajesz na twarz, to czujesz, jak prowadzony przez ciebie zawodnik chwieje. Podobnie z kombinacjami ciosów, które są krótsze niż w innych grach, ale niesamowicie wyczuwalna jest w nich moc.

Dead or Alive 5: Last Round (PS4)

Kasumi ma dobre nogi, w sensie, że bardzo silnie i dobrze kopie. Mila świetnie radzi sobie w ringu pięściami (moja ulubienica), Ryu Hayabusa to znany Wam dobrze ninja, Gen Fu to podstarzały mistrz z rewelacyjnymi kombinacjami, a Leon to typowy bandzior. Jeden ma mocniejsze pięści, drugi potrafi świetnie walczyć nogami, uchylać się i parować ciosy. Cały system jest oparty o cztery przyciski - nogi, ręce, oraz dwa kombinacyjne (w przypadku PlayStation 4 były to R1 oraz R2). Krzyżykiem możecie chwytać przeciwników i wykonywać różne, stosunkowo silne rzuty. Pozostaje jeszcze blok/przechwyt, który pozwoli wyrwać się z opresji, gdy zostaniecie przyparci do muru.

Oczywiście oprócz seksownych biustów, tfu... zawodniczek, otrzymujemy również porządny kawałek rozgrywki. Team Ninja przygotowało dla nas mnóstwo aren, które są w pełni związane z naszymi poczynaniami. W dzisiejszych czasach niszczenie otoczenia to nie nowość, ale w przypadku Dead or Alive 5: Last Round naprawdę fajnie to rozwiązano. Przykładowo, wepchniesz kogoś w narożnik, to będzie tracił o wiele więcej życia. O wspólnych upadkach z wysokości nie wspominając. Areny są wielopoziomowe i jeżeli zniszczycie jakąś ścianę, podłogę, to znajdziecie się w zupełnie nowym miejscu. O interakcji z elementami otoczenia nie ma mowy - to nie Injustice.



Lokacje należy chwalić, bo zostały świetnie przygotowane pod względem estetycznym. To gdzieś w tle widać musztrę żołnierzy, to walczymy na obskurnym boisku do koszykówki, to w ośnieżonych górach; a innym razem w genialnie animowanej scenerii pięknej świątyni. Całość została zrealizowana w jakości 60 klatek na sekundę, które udowadniają, że poziom ten powinien być standardem w każdej bijatyce. Walki w Dead or Alive 5: Last Round nie tylko dobrze się rozgrywa, ale przede wszystkim świetnie się je ogląda. Są wolniejsze, dokładniejsze i efektowne, a to chodzi w bijatykach, czyż nie?

Ogólnie jest płynnie, ładnie i twórcy zadbali o to, aby nie było nudno. Jest kilka trybów zabawy. Począwszy od Story, w którym poznajemy całą historię - wiecie, pewna intryga na skalę światową, pewien turniej, mnóstwo postaci w to uwikłanych. Są klasyczne tryby dla jednego gracza - Tag (walki 2vs2), klasyczny Survival, Time Attack czy chociażby fenomenalny motyw treningowy. Fajne jest to, że nasze pojedynki możemy nagrywać i filmiki przechowywać w specjalnym menu galerii. Pod względem schematów rozgrywki produkcja jest spełniona, choć zajeżdża nieco rodowodem zeszłej generacji. Dodajcie do tego mocny tryb sieciowy (graczy nie brakuje), a dostaniecie pełną paczkę.

Dead or Alive 5: Last Round (PS4)

Jeśli chodzi o oprawę Koei Tecmo nikogo nie oszukuje. Gra nie jest nową odsłoną serii, a tylko, albo aż, odświeżoną wersją "piątki", która zadebiutowała na poprzedniej generacji konsol. Animacja i ostrość są genialne, ale czasem widać pewne ograniczenia i jakość rodem z PlayStation 3 oraz Xboksa 360. To nie jest nic nagannego, bo wiemy, za co płacimy, ale chciałoby się jeszcze lepiej. Szósty rozdział bijatyki, jeśli powstanie, z pewnością będzie piękniejszy, bo już bardziej seksowny być nie może.

Podsumowując, Dead or Alive 5: Last Round polecam każdemu, kto nie przepada za ''skrzywionymi'' klimatami Mortal Kombat X, a na Tekken 7 nie ma ochoty czekać. Panny i panowie dają radę i można w tej grze się zatracić - polecam!


Długość gry wg redakcji:
20h
Długość gry wg czytelników:
nie podano

oceny graczy
Dobra Grafika:
Rewelacyjna animacja na poziomie 60 klatek na sekundę musi się podobać. To standard, który powinien być uzyskiwany w każdej bijatyce.
Dobry Dźwięk:
Dialogi ''przeczytane'', a muzyka ''odegrana''. Nic specjalnego, soundtrack bez polotu.
Genialna Grywalność:
Bardzo grywalna i przyjazna bijatyka. Dużo zawodników, choć niezbyt dużo kombinacji. Każdy walczy inaczej, każdy jest dobry w czymś innym. W tym tkwi wielka siła Dead or Alive 5: Last Round.
Genialne Pomysł i założenia:
Erotyka i seksualność to nie wszystko w Dead or Alive 5: Last Round. Bijatyka broni się świetnym systemem walki i dodatkami w postaci customizacji.
Świetna Interakcja i fizyka:
Areny są wielopoziomowe i częściowo zniszczalne.
Słowo na koniec:
Dead or Alive 5: Last Round to pozytywnie zrealizowana gra od strony technicznej, która może się pochwalić jakością 60 klatek na sekundę.
Werdykt - Świetna gra!
Screeny z Dead or Alive 5: Last Round (PS4)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudosremik1976   @   23:05, 23.05.2015
@Juve nie sadzisz, że trochę gryzie się ze sobą order "Odgrzewany kotlet" i "Innowacyjny pomysł"? Z kotletem się zgadzam, ale gdzie tu powiew świeżości.
0 kudosfrycek88   @   11:04, 24.05.2015
Szkoda że nie było notki o tym jak gra się na PC.
0 kudosMaterdea   @   11:23, 24.05.2015
Cytat: frycek88
Szkoda że nie było notki o tym jak gra się na PC.
Nie testowaliśmy edycji na komputery, więc i ów notka się nie pojawiła.
0 kudosgajda1000   @   15:59, 27.05.2015
Wg. mnie i tak Dead Or Alive 2 Limited Edition na DC to najlepsza część z serii. Łotewa
0 kudosRafaelGaidenX   @   13:48, 24.09.2015
Tekken X Dead or Alive ,,, CO BY TO BYŁO *o*
Dodaj Odpowiedź