bigboy177 @ 22.04.2015, 16:14
Czasem coś piszę, czasem programuję, czasem projektuję, czasem robię PR, a czasem marketing... wszystko to, czego wymaga sytuacja. Uwielbiam gry, nie cierpię briefów reklamowych!
Marcin "bigboy177" Trela
Assassin’s Creed to jedna z najbardziej wyeksploatowanych serii growych na świecie. Czasem deweloperom uda się wymyślić coś ciekawego (vide Black Flag), ale ostatnio raczej zauważyć można spadek formy.
Assassin’s Creed to jedna z najbardziej wyeksploatowanych serii growych na świecie. Czasem deweloperom uda się wymyślić coś ciekawego (vide Black Flag), ale ostatnio raczej zauważyć można spadek formy. W ciągu ostatnich kilku miesięcy dostaliśmy mocno zabugowane i raczej średnio fascynujące Assassin’s Creed: Unity, następnie okraszone niezłą fabułą, acz niebywale krótkie i sztampowe Assassin’s Creed: Rogue, a teraz możemy zagrać w Assassin’s Creed Chronicles: China, zręcznościowego side-scrollera, w którym przejmujemy kontrolę nad kobietą o imieniu Shao Jun.
Jak to w serii Assassin’s Creed, protagonistka wkurzona jest na templariuszy i wraz ze swoim wielkim mistrzem asasynów postanawia zaprowadzić porządek w Chinach. Kraj jest bowiem – bezwiednie – we władaniu okrutnego zakonu. Shao Jun na własne życzenie trafia do więzienia, w którym rozpocznie się jej pełna niebezpieczeństw, acz nieco nudna i pozbawiona duszy przygoda.
Początki w Assassin’s Creed Chronicles: China są całkiem w porządku. Grę rozpoczyna przyjemna scenka przerywnikowa, dowiadujemy się kim konkretnie gramy i mniej więcej co mamy zrobić. W oczy rzuca się też natychmiast bardzo ładnie przygotowana oprawa wizualna, w której pierwsze skrzypce grają płynne, efektowne i dynamiczne animacje. Udźwiękowienie też jest w porządku, chociaż nie powala, o czym nieco później. Wracając jednak do pierwszego wrażenia, jak napisałem, jest dobrze – przez pierwsze dwie godziny. Bohaterka dostaje nowe umiejętności, poznajemy mechanikę rozgrywki. Jest fajnie.
Niestety dotarłem w grze do miejsca, w którym po prostu zacząłem przysypiać. Co z tego, że możemy się chować, korzystać z linki, rzucać nożami, a nawet ogłuszać oponentów, skoro przez cały czas stosujemy te same, banalne rozwiązania. Docierając na jakiś wycinek mapy szybko zauważamy co konkretnie musimy zrobić, aby przedostać się w pobliżu wrogów. Czasem trzeba przekraść się w jakiś krzakach, innym razem sprawić, aby przeciwnik skupił uwagę na czymś innym, a my czmychniemy za jego plecami. Nic nie stoi też na przeszkodzie, by wszystkich wybić. Assassin’s Creed Chronicles: China daje nam taką możliwość, a sama walka jest całkiem w porządku. Trzeba jedynie pamiętać, że na końcu danego etapu zostaniemy ocenieni, w zależności od tego, co robiliśmy podczas jego przechodzenia.
System ocen to tak naprawdę jedyna zachęta do grania. Fabuła, jak wspomniałem, jest miałka, a w dodatku przedstawiona za pomocą statycznych obrazów. Osobiście nie mam nic przeciwko takiemu rozwiązaniu, bo przecież twórcy mają ograniczony budżet, niemniej jednak trzeba to perfekcyjnie zrealizować. Tutaj się nie udało. Tego typu przerywniki są też mniej angażujące. Dlatego wolę jak jest to zrobione bezpośrednio w wirtualnym świecie. Na przykład tak, jak w Ori and the Blind Forest. Łatwiej się wówczas zżyć z protagonistą, poczuć jego emocje. W Assassin’s Creed Chronicles: China jesteśmy całkowicie odizolowani od protagonistki. Uczucie to pogłębia dodatkowo system końcowych rankingów.
Dziwne decyzje widać nie tylko w tym jednym elemencie. Nie przypadły mi do gustu także projekty poziomów. Są one naprawdę zróżnicowane i rozbudowane, ale co z tego, skoro prawie cały czas opierają się na tym samym. Biegniemy do przodu, kilka prostych problemów strukturalnych i nadal przed siebie. Tempo, ani mechanika nie są różnicowane na tyle dobrze, aby gra była w stanie autentycznie wciągnąć. Początkowy efekt „wow” szybko więc znika, ustępując miejsca ziewaniu.
Do tego dochodzi jeszcze praktycznie zerowa możliwość ponownej rozgrywki. Można niby wskoczyć do gry i pobijać swoje wcześniejsze rekordy punktowe, niemniej mechanika nie jest tak płynna i dynamiczna, jak we wspomnianym Ori, tudzież serii Rayman. Nie zachęca ona w każdym razie do tego, aby łamać na zabawie pady, a szkoda.
Szkoda, ponieważ pod względem artystycznym nie sposób grze wiele zarzucić. Oprawa poziomów jest najwyższej jakości, animacje niebywale płynne i efektowne, a co jakiś czas widzimy jakieś ładnie przygotowane efekty specjalne: czy to padający deszcz, czy jakieś refleksy. Jest naprawdę bardzo dobrze. Słabiej jest natomiast w przypadku udźwiękowienia. Ubisoft serwuje nam oryginalną angielską (czasem chińską) wersję językową, jeśli chodzi o dialogi. Tłumaczenie na polski to jedynie napisy. Zaskoczony więc byłem całkowicie bezpłciową grą poszczególnych aktorów. Chyba – podobnie, jak ja – uznali, że wszystkie postaci są miałkie i nie ma co się zbytnio wysilać. Słuchając ich miałem wrażenie, że przyszli, wyrecytowali, wypili kawę, aby nie zasnąć, zainkasowali pieniądze i wrócili do ciekawszych zajęć. Efekt przysypiania pogłębia niestety monotonna muzyka.
Podsumowując, Assassin’s Creed Chronicles: China nie jest złą grą. To solidne rzemiosło, solidnie przemyślane i solidnie wykonane. Ale nic ponadto. Rozgrywka szybko się nudzi, fabuła jest pozbawiona klimatu, a bohaterka nie ma charakteru. Jeśli koniecznie chcecie zagrać, to polecam się wstrzymać do jakiś przecen. Wydaje mi się bowiem, że po około dwóch, trzech godzinach najzwyczajniej w świecie o Shao Jun zapomnicie – jeśli nie przyśniecie wcześniej, rzecz jasna.
Świetna |
Grafika: Oprawa jest bardzo ładna. W końcu to Unreal Engine! |
Dobry |
Dźwięk: Muzyka potrafi uśpić, a dialogi są drętwe. Plus, że efekty specjalne są w porządku. |
Dobra |
Grywalność: Tutaj jest niestety najsłabiej, bezustannie bowiem robimy to samo i nie czuć zachęty do tego, aby brnąć do przodu. |
Dobre |
Pomysł i założenia: Pomysł był świetny, wykonanie solidne, ale pozbawione klimatu. |
Dobra |
Interakcja i fizyka: Możliwości interakcji z otoczeniem jest sporo. Można się chować, zrzucać przeciwnikom skrzynki na głowy itd. |
Słowo na koniec: Assassin’s Creed Chronicles: China było mi niełatwo ocenić. Gra nie jest bowiem zła, ale zdecydowanie zbyt monotonna i schematyczna. Odnoszę wrażenie, że Ubisoft w ostatnim czasie wszystko robi na jedno kopyto i wręcz taśmowo. |
Werdykt - Dobra gra!
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler