zvarownik @ 24.05.2012, 12:05
Kamil "zvarownik" Zwijacz
Starhawk od samego początku jawił się jako rasowa kontynuacja, kultowej w wielu kręgach, gry Warhawk. Twórcy nie poszli jednak na łatwiznę, odcinając kupony od znanej marki i zaoferowali graczom kilka nowości, które sprawiają, że w żadnym wypadku nie możemy tutaj mówić o dużym dodatku.
Starhawk od samego początku jawił się jako rasowa kontynuacja, kultowej w wielu kręgach, gry Warhawk. Twórcy nie poszli jednak na łatwiznę, odcinając kupony od znanej marki i zaoferowali graczom kilka nowości, które sprawiają, że w żadnym wypadku nie możemy tutaj mówić o dużym dodatku.
Osoby szukające wrażeń w singlu, mogą już na wstępie skreślić z listy zakupów produkt studia LightBox Interactive. Historia opowiada o losach Emmetta Gravesa, swego rodzaju najemnika, który pozbywa się kłopotów dla swoich zleceniodawców. Wyruszamy na rodzinną planetę, która boryka się z atakami zmutowanych ludzi. Wszystko kręci się wokół energii Rift, najcenniejszego surowca we wszechświecie. Oprócz wielu zalet, ma on jednak także pewne skutki uboczne, ponieważ kontakt z tymi niebieskawymi promieniami, zmienia wszystkie istoty w potwory. Naszym głównym protagonistą okazuje się brat, o którym myśleliśmy, że nie żyje. Brzmi to nawet całkiem nieźle, ale całość sprowadza się do swoistego samouczka, mającego na celu przygotowanie nas do batalii w sieci. Po zaliczeniu kilku pierwszych, krótkich zadań, odpuściłem sobie dalszą, nudną i schematyczną do bólu zabawę w samotności, bo przypomina ona bardziej rozgrywkę z niezbyt rozgarniętymi botami, niż zapierającego dech w piersiach singla. Nie oczekiwałem w tym przypadku niczego więcej, więc się nie zawiodłem.
Audio-wideo nie wyróżnia się niczym specjalnym, ale na utrzymaną w komiksowo-bajkowym stylu grafikę patrzy się bez grymasu na twarzy. Dostępne połacie terenu nie powalają swoją architekturą, zazwyczaj sami ją sobie robimy ustawiając kolejne maszyny i budowle. Ogólnie jest pusto, czasem aż za bardzo, misje w przestrzeni kosmicznej również od tego nie odbiegają, oferując przechadzki po platformach, na których co najwyżej znajdziemy jakieś kontenery i wieże. O ile w singlu to razi, tak w multi sprawdza się w porządku, nie obciążając wzroku kolejnymi elementami. Najważniejsze, że animacja nie zwalnia, nigdy, przynajmniej mnie się nie zdarzyło zaobserwować jakiegokolwiek spadku płynności, nawet przy największych zadymach.
Audio pokazuje lekki pazur, gdy podkręci się mocno głośniki. Bywają efekty niemal jak w Matrixie i innych Transormersach, odgłosy strzałów nie mylą się z brzdękoleniem na mandolinie, ale brakuje im nieco kopa. Cieszy także pełna polska wersja językowa. Zazwyczaj unikam dubbingu, korzystam tylko z napisów, ale w tym przypadku jest bardzo w porządku, bez rewelacji na miarę Uncharted, ale Emmett brzmi przyjemnie.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler