zvarownik @ 23.05.2012, 10:02
Kamil "zvarownik" Zwijacz
Sniper Elite V2 pozwolił mi wcielić się w najbardziej znienawidzoną postać w każdej strzelance, najbardziej znienawidzoną przeze mnie. Nigdy nie lubiłem leżenia plackiem, nigdy nie jarało mnie kilkunastominutowe wyczekiwanie na dogodną okazję do oddania strzału, nigdy nie mogłem ścierpieć nastoletnich amerykanów, którzy po zasadzeniu soczystego headshota darli gębę do mikrofonu, że ”In ya face mother%.
Sniper Elite V2 pozwolił mi wcielić się w najbardziej znienawidzoną postać w każdej strzelance, najbardziej znienawidzoną przeze mnie. Nigdy nie lubiłem leżenia plackiem, nigdy nie jarało mnie kilkunastominutowe wyczekiwanie na dogodną okazję do oddania strzału, nigdy nie mogłem ścierpieć nastoletnich amerykanów, którzy po zasadzeniu soczystego headshota darli gębę do mikrofonu, że ”In ya face mother%.#@!”. Nie, po raz kolejny trafiła do mnie przesyłka, która już na wstępie nie była faworytem playlisty, jednak o dziwo, coś we mnie drgnęło. Gra okazała się całkiem przyjemną odskocznią od wszędobylskiego ADHD.
Na początku pasuje zaznaczyć, że nie jest to typowa produkcja dla fanów Call of Duty. Świrowanie, skakanie, bieganie na pałę i zdejmowanie kolejnych przeciwników w przysłowiowym locie, nie za bardzo sprawdza się w nowym „Snajperze”. Gra kładzie duży nacisk na skrytobójstwo, poznanie terenu, spokojną i zrównoważoną rozgrywkę. Mniejsza z tym, że koniec końców i tak zawsze nasze starania o bycie niezauważonym, trafią na półkę z bajeczkami, zaraz obok „Kubusia Puchatka” i „Pierwszej Miłości”. Samo korzystanie z lornetki w celu „wyłapania” wrogów, zastawianie pułapek, tak na wszelki wypadek, ciche zachodzenie od tyłu i skręcanie karku, czyni tę strzelankę czymś wyjątkowym w 2012 roku, jednak nie ma róży bez kolców, więc i w tym przypadku produkcja studia Rebellion poległa, i to na kilku frontach.
Po pierwsze fabuła. Spójna, z początku ciekawa, na którą po kilku układach nie zwraca się już uwagi, bo jest po prostu sztampowa do bólu. Przywdziewamy fatałaszki wojaka wyborowego, którego imienia nie pamiętam, ale wiem, że miał ładną fryzurkę, z grzywką zaczesaną na prawo. Chłopak wyczaił, że jest coś na rzeczy z rakietami V2, bla, bla, bla, musimy uratować dużo ludzi, bla, bla, bla, nie muszę zdradzać zakończenia, bo i tak wszyscy już je znacie, bla, bla, bla, ważne, że fryz ma spoko. Nudno jest, a do zabawy wcale nie zachęcają beznadziejne briefingi i następujący po nich moment „wow”, w sensie, że pojawia się nasz podopieczny, zawsze przykucnięty, z karabinem w rękach i za pierwszym zakrętem będzie kilku Niemców do odstrzału. Żeby to chociaż jakiś filmik puścili.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler