zvarownik @ 18.11.2011, 12:38
Kamil "zvarownik" Zwijacz
Od samego początku Need for Speed: The Run zapowiadał się na mocno kontrowersyjną grę. Fabuła, scenki QTE, wykorzystanie Frostbite 2 (silnik trzeciego Battlefielda), no same dziwadła.
Od samego początku Need for Speed: The Run zapowiadał się na mocno kontrowersyjną grę. Fabuła, scenki QTE, wykorzystanie Frostbite 2 (silnik trzeciego Battlefielda), no same dziwadła. Jednak z każdym kolejnym filmikiem i wypływającymi informacjami, wydawało się, że w tym szaleństwie jest metoda. Finalny produkt wreszcie trafił na sklepowe półki i jestem rozdarty. Z jednej strony gra jest ciekawa, z drugiej, straszy błędami, nie wyróżnia się praktycznie niczym i koniec końców, nie dałbym za nią niemal 200 zł, jednak nie jest też tak, że w ogóle nie warto się nią zainteresować, bo mimo wszystko zabawa jest bardzo w porządku.
Fabuła, mimo iż jest całkowitym dnem, to jednak jest, co w grach wyścigowych raczej zdarza się niezbyt często. Wcielamy się w uzdolnionego kierowcę, który wplątał się w małe kłopoty z mafią. Od swojej starej znajomej, która zarobiła na nim trochę grosza, dostaje propozycje wzięcia udziału w wyścigu, którego stawka pieniężna zamyka się w 25 mln dolarów. Chłopak nie ma wyjścia, wszak wygrana rozwiąże wszystkie jego problemy. Pomiędzy kolejnymi wyścigami oglądamy krótkie scenki przerywnikowe, które czasami przemieniają się w QTE. Te są, krótko pisząc, nijakie. Jeżeli liczyliście na emocje rodem z God of War, to niestety ich tu nie znajdziecie. W większości, jeżeli nie we wszystkich przypadkach, musimy uciekać, a to przed policją, a to przed nadjeżdżającym pociągiem. Klepiemy poszczególne guziki i raczej ciężko jest się pomylić, bo mamy dobrą chwilę na wykonanie tego zadania. Nie jest jednak źle, bo w pewnym sensie daje nam to możliwość pseudo kontroli nad wydarzeniami przedstawionymi w obrazie. Ot taki przerywnik od ciągłego jeżdżenia.
Nowy NfS to jednak w dalszym ciągu zręcznościowa ścigałka, której model jazdy chyba najbardziej przypomina Most Wanted. Tam jednak mieliśmy fajny patent ze spowalnianiem czasu, tutaj jedziemy na pełnym gazie do przodu, wkurzając się na głupie błędy i sztuczną inteligencję. Każdym samochodem jeździ się niemal tak samo. Nie czułem większej różnicy zasiadając za sterami Volkswagena, a Pagani - oprócz prędkości rzecz jasna. Wózki tak samo wchodzą w zakręty, tak samo traci się nad nimi kontrolę gdy za długo przytrzyma się hamulec ręczny, taka klasyka.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler