SpajderBot @ 04.08.2010, 15:34
Wojtek "SpajderBot" Cichoń
Podróże w czasie były już nie raz i nie dwa razy tematem przewodnim gier komputerowych i produkcji ze srebrnego ekranu. Często eksploatowanym tematem, obok drugiej wojny światowej, jest też zimna wojna oraz idący wraz z nią Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich.
Podróże w czasie były już nie raz i nie dwa razy tematem przewodnim gier komputerowych i produkcji ze srebrnego ekranu. Często eksploatowanym tematem, obok drugiej wojny światowej, jest też zimna wojna oraz idący wraz z nią Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich. Można pomyśleć – mieszanka wybuchowa… Tak też pomyśleli zapewne członkowie studia Raven Software, które zdecydowało się opracować grę zatytułowaną Singularity, łączącą obie opisane powyżej koncepcje.
Singularity nie jest oczywiście pierwszą grą, w której zdecydowano się wykorzystać pomysł na manipulowanie czasem. Z nie tak odległej przeszłości wymienić warto TimeShift, którego główny protagonista potrafił za pomocą specjalnej broni zatrzymywać, spowalniać, a nawet cofać przepływ czasu. Dzięki temu mógł wejść w miejsca normalnie niedostępne i łatwiej było mu eliminować oponentów. Podobne rozwiązania znaleźć można również w Singularity, choć tutaj deweloper poszedł jeszcze dalej, oferując głównemu bohaterowi narzędzie do przyspieszania czasu. Dzięki temu w ciągu zaledwie kilku sekund możemy zamienić młodego żołnierza w kupkę kości, a piękny komputer w rdzewiejący złom. Nim jednak zagłębię się dokładniej w mechanikę rozgrywki, słów kilka na temat fabuły oraz naszego alter ego.
Historia przedstawiona w grze kręci się wokół radzieckich eksperymentów na bliżej nieokreślonej, fikcyjnej wyspie, na której odkryto, równie zmyślony pierwiastek nazwany Element 99. Naukowcy, prowadząc badania nad owym pierwiastkiem zauważyli, iż posiada on niewiarygodne właściwości. Jest w stanie zapewnić Sowietom przewagę nad resztą świata, a dzięki temu, totalną dominację. Jak to bywa w takich sytuacjach, coś idzie nie tak, jak powinno, a tętniąca niegdyś placówka naukowa zamienia się w prawdziwe zoo. Zamiast małp, żyraf, słoni i hipopotamów mamy w nim jednak różnego pokroju monstra, czyhające na życie gracza. Ten trafia na wyspę w ciele niejakiego Nate’a Renko, którego zadaniem jest, oczywiście, skorygowanie historii.
Prezencja gry, filmiki przerywnikowe, sposób serwowania strzępków informacji w postaci filmików, kaset oraz stron z dziennika – wszystko to tworzy dość unikatowy klimat, który na pierwszy rzut oka przypomina ten z BioShock. Niestety nie jest on aż tak głęboki i cała otoczka fabularna stanowi jedynie tło do biegania i tłuczenia wszystkiego, co ma więcej niż dwoje oczu. W sumie do końca zabawy historia trzyma przy ekranie telewizora gdyż jest dobrze skonstruowana, aczkolwiek nie ma żadnych niespodziewanych zwrotów akcji, zawiłych wątków i głęboko sięgających konspiracji. Niemniej jednak, warto przez nią przebrnąć i zobaczyć napisy końcowe. Singularity upakowane jest bowiem szybką, dynamiczną akcją, a historia stanowi dobry sposób napędzania rozgrywki.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler