Od jakiegoś czasu można mieć wrażenie, że niegdyś kolosalne studio Capcom zalicza spory spadek formy, a jego nowe produkcje zaczynają często dość mocno odstawać jakością od gier swoich zachodnich konkurentów. Kolejnym przykładem tego procederu jest ich nowe dziecko, trzecioosobowa gra akcji, pt. Bionnic Commando. A szkoda, bo zapowiadał się całkiem ciekawy remake lubianej przed laty strzelanki, ale nie wszystko naraz...
Początkowo, warto jednak skupić się na tej mocniejszej stronie produkcji, jaką zdecydowanie jest scenariusz. Wcielamy się w niejakiego Nathana Spencera, komandosa, którego oprócz wyjątkowych zdolności bitewnych wyróżnia jeszcze jedna cecha, a mianowicie - możliwość posługiwania się tzw. bionicznym ramieniem, które dzięki swoim specjalnym właściwościom daje mu wielką przewagę nad przeciwnikami. Nie będę oczywiście ujawniał jakichkolwiek wątków scenariusza – nie ma to większego znaczenia. Powinniście po prostu wiedzieć, że fabuła jest rzeczywiście całkiem solidna, interesująca i co ważne – czasami bardzo zaskakująca, co zawsze nieco wzmaga w nas chęć przechodzenia kolejnych etapów gry.
Jednak już od pierwszych minut widać, że Bionnic Commando opiera się na dość banalnej mechanice i łatwo zostać przytłoczonym przez archaiczne podejście do rozgrywki. Nie mamy zbyt wielkiego pola manewru przy sterowaniu naszym podopiecznym i możemy wykonywać nim tak naprawdę bardzo podstawowe działania. Tak więc trochę pobiegamy, poskaczemy, postrzelamy, porzucamy granatami i ewentualnie - coś przełączymy. Ogólnie szału nie ma i Spencer nie wykaże się szczególną mobilnością. Nawet szycie do oponentów z broni palnej nie jest zbyt satysfakcjonujące, widowiskowe, czy nowatorskie. Po prostu – biegamy i strzelamy, dopóki nasz wróg nie padnie twarzą do ziemi. Cała ta prostota jest największą bolączką gry i można żałować, że autorzy nie pokusili się w tej kwestii o więcej ciekawostek.
Jedynym tak naprawdę w miarę ciekawym elementem produkcji, jest bioniczne ramię głównego bohatera. Działa ono na zasadzie wysięgnika, w związku z czym, Nathan może dzięki niemu chwytać się różnych oddalonych obiektów i np. wspinać się na nie, czy też podnosić różne przedmioty (w tym swoich wrogów) i nimi rzucać. Nic nie stanie również na przeszkodzie, by sztuczną ręką po prostu kogoś rąbnąć, wyrządzając mu rzecz jasna niemałą krzywdę. Zastosowań jest kilka i trzeba powiedzieć, że mają bardzo dodatni wpływ na produkt, ratując go przy tym od całkowitej przeciętności. Wychodzi przy tym na jaw, że Bionnic Commando zaopatrzony został w nie najgorszą fizykę. Wszelkie rzucane przez nas przedmioty czy żywe istoty, bardzo ładnie latają i zderzają się ze sobą w widowiskowy sposób, co będzie pozytywnie odebrane przez graczy.
Wyposażenia wprawdzie zbyt wiele tu nie uświadczymy, ale nie będę już wpadał w jakieś skrajności i szczególnie się czepiał tego stanu rzeczy. Więc tak – jednocześnie, możemy nosić ze sobą pistolet (który zawsze jest na naszym wyposażeniu), dodatkową giwerę (tych jest kilka - np. strzelba, wyrzutnia rakiet, granatnik, karabin maszynowy, czy snajperka – będziemy je sobie wymieniać podczas trwania przygody) oraz granaty. Nie ma tego zbyt dużo, ale w połączeniu z bionicznym ramieniem jest to ilość w zupełności zadowalająca i nie rażąca.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler