Risen, od momentu kiedy go ujawniono, był jedną z najbardziej wyczekiwanych gier RPG. Przede wszystkim dlatego, że ekipa zań odpowiedzialna, wcześniej uraczyła nas świetną serią Gothic. Inny, dość ważny powód, stanowił natomiast Gothic 3, który, nie oszukujmy się, nie okazał się do końca udanym produktem. Część graczy przełknęła jego niedociągnięcia, inni natomiast przeklinali w niebiosa studio Piranha Bytes oraz wydawcę, Jowood. Krytyka najczęściej dotyczyła braku spójnej fabuły, niedociągnięć w systemie walki oraz epidemii błędów, praktycznie uniemożliwiającą w wielu przypadkach normalną zabawę. Jako że Risen do pewnego stopnia jest duchowym następcą serii Gothic, gracze, a wśród nich i ja, mieli spore oczekiwania, oczekiwania, które - mogę ze spokojnym sercem powiedzieć – zostały spełnione.
Pierwszy raz w Risen miałem okazję zagrać kilka tygodni temu, kiedy w naszych redakcyjnych progach zawitała jego wersja preview. Choć tytuł nie był wówczas jeszcze skończony, dało się zauważyć, że pod wieloma względami przypomina Gothica, a gro inspiracji ma swoje źródło w dwóch pierwszych jego edycjach. Na szczęście, w tym przypadku nie oznacza to wtórności, nudy i oklepanych wcześniej schematów. Deweloper postanowił po prostu skorzystać ze swojego wcześniejszego dorobku, wziąć z niego to, co najlepsze i usprawnić. Proces liftingu udał się znamienicie. Dzięki temu Risen winien dostarczyć mnóstwa satysfakcji każdemu fanowi RPG, niezależnie od tego, czy graliście w poprzednie dzieło Piranha Bytes czy nie. Choć nie ukrywam, że jeśli miało to miejsce, w świecie gry znajdziecie się znacznie łatwiej.
Cała przygoda toczy się na wyspie zwanej Faranga. Głównym bohaterem jest bezimienny rozbitek, płynący z jakichś bliżej nieokreślonych przyczyn na statku Inkwizycji, gdy w ten uderza potężna fala. Łajba rozlatuje się na drzazgi, a nasz protegowany, wraz z nieznaną mu kobietą, ląduje na pobliskiej plaży. Krótkie wyjaśnienie ogólnego sterowania i jesteśmy gotowi do zabawy. Zmierzamy zatem do wnętrza tropikalnego „raju” w poszukiwaniu oznak cywilizacji.
Fabuła w Risen składa się z kilku rozdziałów, podczas których wypełniamy nie tylko zadania główne, lecz również mnóstwo misji pobocznych. Zlecenia nie są na szczęście zbyt schematyczne i z wielkim zainteresowaniem przechodziłem każde z nich. Ostatecznie zabawa winna pochłonąć mniej więcej 30-40 godzin Waszego wolnego czasu, aczkolwiek, ukończenie podstawowego wątku nie jest równoznaczne z całkowitym poznaniem gry. Bardzo często stajemy bowiem w obliczu trudnych, mających wpływ na całą historię wyborów. To właśnie one wielokrotnie rozgałęziają scenariusz, sprawiając, że dopiero po kilku sesjach mamy pełny obraz zaprezentowanego przez dewelopera świata. Gdy weźmiemy ten fakt pod uwagę, czas rozgrywki wydłuża się nawet dwukrotnie, a ta ilość jest już jak najbardziej satysfakcjonująca. Każda porządna gra RPG powinna wymagać od gracza czegoś więcej, niż tylko bezmyślnego parcia do przodu. W Risen często myślimy, a rezultaty tych przemyśleń są widoczne w kolejnych rozdziałach, co tylko pogłębia doznania i nadaje im realnego sensu.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler