Przyznam się bez bicia, że o The Path po raz pierwszy usłyszałem niecały tydzień temu. Krótka wizyta na stronie polskiego dystrybutora bardzo szybko utwierdziła mnie w przekonaniu, że tytuł - bez dwóch zdań - wart jest uwagi każdego miłośnika gier z dreszczykiem. Przeżyj prawdziwy koszmar, podążaj ścieżką swoich lęków oraz grzechów, poznaj mroczne zakamarki duszy – hasła promujące produkcję robią całkiem przyzwoite wrażenie. Czym prędzej przywdziałem więc płaszczyk Czerwonego Kapturka i wyruszyłem w długą, pełną niebezpieczeństw drogę przez las.
Trzeba Wam bowiem wiedzieć, iż program studia Tale of Tales to nic innego, jak współczesna, okraszona masą niesamowicie pokręconych pomysłów, adaptacja słynnej baśni Charlesa Perrault. Cała historia jest prosta jak konstrukcja cepa. Matka zaopatrza córkę w gustowny koszyczek, po czym prosi o dostarczenie pakunku schorowanej babci. Przed wysłaniem dziewczynki w drogę, ostrzega jednakowoż przed zbaczaniem ze ścieżki. To, czy zdecydujemy się respektować polecenia rodzicielki, czy też stawimy czoła własnemu strachowi i wkroczymy do pełnego niebezpieczeństw lasu, zależy już tylko od nas.
Zanim wyruszmy w podróż, przyjrzyjmy się nico dokładniej bohaterkom gry. Tak, drodzy Państwo. Bohaterkom. Kapturków mamy bowiem aż sześć. Pomimo tego, iż dziewczyny są siostrami, znacznie się od siebie różnią. Nie tylko wyglądem zewnętrznym i ubiorem, ale przede wszystkim zainteresowaniami oraz lękami. Wcielimy się więc zarówno w młodziutką, wesołą Robin, jak i nieco starszą przedstawicielkę modnego ostatnio gatunku emo – Ruby. Pierwsza z nich to wypisz-wymaluj, znany nam doskonale z przedszkolnych bajek Czerwony Kapturek. Pelerynka, typowo dziecięcy, radosny chód oraz dosyć swobodne podejście do życia, kontrastują tutaj jednak z przerażającą plątaniną drzew i troszeczkę przytłaczającym klimatem. Zresztą licznych nawiązań – nie tylko do baśni pana Perrault, ale i sytuacji doskonale nam znanych z życia codziennego – znajdziemy w The Path dosłownie ogrom.
Kobiety dosyć dokładnie poznajemy podczas przeprawy przez ciemny, szarobury las, w którym ulokowana została masa różnorakich przedmiotów. Telewizor, fortepian, kredki, tudzież koszyk to tylko niektóre z nich. I chociaż rozmieszczenie popularnych „znajdziek” zawsze jest jednakowe, to na niektóre z nich reaguje tylko część dziewczyn. Dzięki takiej zagrywce ze strony twórców, każda kolejna wyprawa stanowi kompletnie nową przygodę. Jak nietrudno się domyślić, będziemy ją przeżywać aż sześciokrotnie, przy czym po „szczęśliwym” doprowadzeniu do domku wszystkich postaci, czeka na nas mała niespodzianka.
W takim wypadku, czy jedynym celem podróży jest tutaj bezpieczne dotarcie do domku babci? Nie! Jak się bowiem już na początku rozgrywki okazuje, osiągnięcie tego celu nie stanowi w opisywanym tytule kompletnie żadnego problemu. Wystarczy podążać pełną żywych barw ścieżką, u źródeł której rozpoczynamy każdą kolejną podróż, a już po około … kilkudziesięciu sekundach ujrzymy ulokowaną na niewielkiej wysepce, pogrążoną we mgle chatkę. Oczywiście, kiedy dotrzemy do pokoju starszej kobiety, bardzo szybko okaże się, iż niepotrzebnie posłuchaliśmy poleceń matki. Produkcja studia Tale of Tales jest bowiem programem na tyle specyficznym, że sukces w tradycyjnym tego słowa znaczeniu wcale nie musi tutaj stać w opozycji do porażki. Od razu ostrzegam więc wszystkich, którzy granie traktują bardzo dosłownie i zawsze starają się wręcz do maksimum wypełnić polecenia twórców. Tutaj taka taktyka nie zadziała.
Tak, kolekcjonowanie przedmiotów wcale nie zapewni graczowi końcowej wiktorii. Zdziwieni? Zapewniam, że sam byłem nielicho zaskoczony. Przy pierwszym podejściu starałem się nazbierać możliwie jak najwięcej, a kiedy ta idea nie wypaliła, zacząłem kombinować nieco na przekór. Skoro nie promują za gromadzenie obiektów, to może warto zrobić coś, co zdecydowanie przeczy historii opowiedzianej przez autora popularnej baśni? Wyruszyłem więc do lasu po raz kolejny, tym razem w poszukiwaniu wilka. I jeśli myślicie, iż mowa tutaj o takim agresywnym zwierzu, z sierścią i niesamowicie ostrymi kłami, jesteście w wielkim błędzie. Słowo „wilk” ma w The Path zdecydowanie głębsze znaczenie. Dla jednej dziewczyny będzie nim bowiem drwal, dla innej zaś blondyn z placu zabaw. A zapewniam, że ów kolorowy plac zabaw to tylko jedno z wielu naprawdę ciekawych oraz intrygujących miejsc, jakie odnajdziecie w środku ciemnego lasu. Co ciekawe, nawet podejście do naszego wilka nie sprowokuje zwierza do ataku. Wszystko jest tutaj w rękach gracza. To właśnie my musimy zadecydować, czy dziewczyna zostawi przyjemniaczka w spokoju, czy też ulegnie własnym słabościom. Niemniej jednak, nieważne z jakim wcieleniem drapieżnika mamy do czynienia, możemy być niemal w stu procentach pewni, iż każde takie spotkanie zakończy się raczej niepomyślnie. Oczywiście, z naszego punktu widzenia. Gra nagradza bowiem za spotkanie ze "zwierzęciem" i jeżeli takowego wytropimy, cała podróż zakończy się ... sukcesem.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler