Dracula: Początek (PC)

ObserwujMam (6)Gram (5)Ukończone (4)Kupię (1)

Dracula: Początek (PC) - recenzja gry


@ 02.05.2009, 17:56
Marcin "Janek_wad" Janicki

Miłosne perypetie hrabiego Draculi to temat, który w szeroko rozumianej kulturze masowej zadomowił się na dobre już w pierwszej połowie minionego stulecia. Dlaczego to właśnie demoniczny dziadek-arystokrata z Transylwanii, a nie krwiopijca lord Ruthven, który w literaturze zaistniał dobre 80 lat wcześniej? Szczerze mówiąc, nie mam bladego pojęcia.

Miłosne perypetie hrabiego Draculi to temat, który w szeroko rozumianej kulturze masowej zadomowił się na dobre już w pierwszej połowie minionego stulecia. Dlaczego to właśnie demoniczny dziadek-arystokrata z Transylwanii, a nie krwiopijca lord Ruthven, który w literaturze zaistniał dobre 80 lat wcześniej? Szczerze mówiąc, nie mam bladego pojęcia. Fakt faktów, w nieco ponad stulecie po premierze słynnej powieści Brama Stokera, ciężko sobie wyobrazić cokolwiek, czego z wizerunkiem wampira jeszcze nie zrobiono. Mieliśmy książki, filmy, zabawki, gry komputerowe, czapeczki, podkoszulki, a ostatnio nawet marne, typowo hollywoodzkie kasowe romansidła. W wampiryczny klimat wpasowało się również City Interactive, które postanowiło zaoferować graczom produkcję irlandzkiego studia Frogwares, Draculę: Początek.

Chociaż przygodówki nie są typem gier, w które zagrywam się po nocach, klimatycznym tytułem „point & click” nie pogardzę. Ot, od czasu do czasu dobrze jest zlecić mózgowi rozwiązanie kilku niezbyt wymagających łamigłówek. Dlatego też właśnie, kiedy na horyzoncie pojawiło się dzieło brytyjskich programistów, postanowiłem wskoczyć do wirtualnego świata Draculi i skopać kilka parszywych tyłków. Niestety, główny bohater sprawia wrażenie takiego co to może powalczyć, ale najwyżej z „Setką Panoramicznych”, także plan wziął w łeb już na początku przygody. Na szczęście, historia zna wiele przypadków, w których wygrywał ten inteligentniejszy. Zaczynajmy więc. Szast prast, czary mary i lądujemy w … zaraz, zaraz, a gdzie Transylwania? Co, hrabia przerzucił się na Angielki? Cholera, ma gość gust. Ekhmm, tak więc, lądujemy w wiecznie deszczowym Londynie.

Dracula: Początek (PC)
Bardzo szybko okazuje się, iż w okolicy miała miejsce seria tajemniczych wypadków. Co ciekawe, świadkowie zeznają o jakimś przystojniaku w prochowcu, lubującym się w powietrznych wojażach i szyjach dam do towarzystwa. Sytuacja doprawdy nieciekawa. Giną kolejne kobiety, a miejscowa policja działa na tyle nieporadnie, że końca miłosnych zapędów czarnowłosego krwiopijcy nie widać. Jasne staje się, że to robota dla prawdziwego macho. Wtedy do akcji wkracza Abraham Van Helsing, postać – bądź co bądź – znana, nawet takim wampirzym laikom jak ja. Mężczyzna dostaje list od swego przyjaciela Jonathana Harkera. Stacjonujący w dalekiej Transylwanii prawnik martwi się o swoją ukochaną Minę, której – jak sądzi – może grozić niebezpieczeństwo ze strony żądnego kobiecej krwi Draculi. Poproszony o ochronę dziewczyny Abraham, wyrusza więc na niebezpieczne ulice Londynu, znacznie ułatwiając sprawę samemu Księciu Ciemności, który bez żadnych przeszkód włamuje się do rezydencji Harkerów i urządza sobie z ponętną narzeczoną Johna małe figo-fago. Teraz nasz bohater, chcąc nie chcąc, musi ruszyć w ślad za pragnącym zrealizować swoje niecne plany bladym arystokratą. W końcu naznaczona kłami potwora Mina zbyt długo bez medykamentów nie pociągnie.

Dracula: Początek (PC)
I tak, detektyw wyrusza w wielki świat, po drodze do siedziby wampirzego szefa odwiedzając: rzeczony już Londyn, słoneczny Kair, Wiedeń oraz obszary poszytej gęstą mgłą Transylwanii. O ile brytyjsko-austriacko-rumuńskie klimaty całkiem dobrze do specyfiki gry pasują, to wybór Egiptu jako miejsca akcji całego, pełnoprawnego rozdziału, wydaje się być pomysłem chybionym. I to co najmniej o kilometr. Wyobraźcie sobie bowiem pokryte tonami gorącego piasku uliczki, parzące wręcz słońce i arabskich kramarzy ubranych w sandały, sukmany oraz owinięte wokół czoła turbany. A teraz wkomponujcie w ten krajobraz jegomościa wyekwipowanego w czarne, wysokie buciory, zapiętą pod szyją koszulę oraz długi, ważący chyba ze trzy kilogramy płaszcz. Aaaaa, zapomniałbym dodać. Są też dwugarbne, cierpiące na biegunkę wielbłądy i palmy kokosowe. Wygląda na to, że nasz angielski bolo zapomniał wziąć ze sobą letnich ciuszków. Ale zaraz zaraz, w końcu nie wyjechał sobie do Afryki na wakacje. Ciekawe, czy gdyby cała fabuła przeniosła się ze słonecznej Krety na skutą grubą pokrywą lodu Grenlandię, to dzielny zuch Van Helsing dalej hasałby z pingwinami w samych tylko szortach, czy jednak zdecydowałby się na inwestycję w jakieś futerko. Jak sądzicie?


Screeny z Dracula: Początek (PC)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):


Powyższy wpis nie posiada jeszcze komentarzy. Napraw to i dodaj pierwszy, na pewno masz jakąś opinię na poruszany temat, prawda?