Seven Kingdoms: Conquest (PC)

ObserwujMam (11)Gram (4)Ukończone (1)Kupię (1)

Seven Kingdoms: Conquest (PC) - recenzja gry


@ 16.11.2008, 00:00
"sleepwalker"

Konsternacja… Nie potrafię znaleźć innego słowa, od którego mógłbym zacząć poniższą recenzję, a muszę przyznać, że usilnie starałem się o zgoła inny wstęp. Konstruując swoje teksty zawsze zwlekałem jak najdłużej z końcową oceną danego tytułu, jednak w tym przypadku nie potrafię inaczej.

Konsternacja… Nie potrafię znaleźć innego słowa, od którego mógłbym zacząć poniższą recenzję, a muszę przyznać, że usilnie starałem się o zgoła inny wstęp. Konstruując swoje teksty zawsze zwlekałem jak najdłużej z końcową oceną danego tytułu, jednak w tym przypadku nie potrafię inaczej. Nie będę krok po kroku ujawniał kolejnych smaczków, jakie oferuje nam dana gra podnosząc tym samym tak dobrze wszystkim znaną miodność. Pytacie dlaczego? Odpowiedź jest bardzo prosta: tutaj takowych nie znajdziecie. Z pewnością wszyscy miłośnicy strategii dobrze pamiętają produkcję firmy Enlight, Capitalism. Gra ekonomiczna rozbudowana niemal do granic możliwości, zrobiła prawdziwą furorę na rynku gier. Na swoje czasy to był naprawdę rewolucyjny tytuł, który wciąż się nie starzeje. Mało tego, jakiś czas później z tej samej stajni wypuszczone zostały dwa tytuły serii Seven Kingdoms, które również cechowała ogromna złożoność i wysoka grywalność. Po kilku latach ni stąd ni zowąd pojawia się część trzecia zatytułowana Sevem Kingdoms: Conquest. I tu totalny paradoks, firma zamiast iść z duchem czasu kontynuując poprzednie sukcesy, zrobiła w mojej opinii duży krok… wstecz. Nie będę również przyjmował usprawiedliwień, że przy tworzeniu tej pozycji nie brał udziału Trevor Chan, ojciec poprzednich hitów. Enlight China przy współpracy z Infinite Interactive chyba poszli niejako na łatwiznę uznając, że azjatycki rynek gier jest bardzo chłonny jeżeli chodzi o gry strategiczne i nawet tak mało wymagający produkt znajdzie swoich amatorów.

Seven Kingdoms: Conquest (PC)

Pomijając ten niezwykle pesymistyczny wstęp spróbujmy mimo wszystko znaleźć chociażby najmniejsze pozytywy nowego dziecka sąsiadów z Dalekiego Wschodu. Rozgrywka Seven Kingdoms: Conquest oparta jest na odwiecznym konflikcie pomiędzy ludźmi (mamy tutaj wybór pomiędzy Grekami, Egipcjanami, Saksończykami itp.) a demonami (Strefa Bestii, Cienia i Zarazy), które pojawiły się na Ziemi, żeby bezwzględnie nią zawładnąć. Pradawne zło pojawia się z nadejściem kolejnego millenium, co oznacza, że będziemy świadkami wojny toczonej w kilku epokach, tj: brązu, żelaza, rzymskiej czy wieków średnich. Każda z nich będzie miała oczywiście znaczący wpływ na wygląd budynków i jednostek. Do wyboru mamy trzy tryby rozgrywki: kampanię, potyczki oraz multiplayer. Już na początku pojawia się pewna nieścisłość, ponieważ nie rozumiem jak kilka niepowiązanych ze sobą scenariuszy można nazwać kampanią. Mało tego, odpowiedni scenariusz cechuje solidne wprowadzenie i przynajmniej w minimalnym stopniu zarysowane przyczyny konfliktu. Tutaj autorzy zaserwowali nam zwykły zestaw różnych map, na których toczymy walkę z nieprzyjacielem. Różnicę stanowią wyłącznie warunki zwycięstwa. Brakuje opowiedzianej historii, która tak potrafiłaby wciągnąć gracza jak chociażby w Warcrafcie III. Zero fabuły, brak jakichkolwiek "cutscenek", jednym słowem jest biednie, bardzo biednie.

Seven Kingdoms: Conquest (PC)

Pora przyjrzeć się bliżej stronom po przeciwległych stronach barykady. Ludzie swój rozwój opierają na czterech głównych zasobach, do których należą: złoto (pozyskiwane z kopalni), żywność (dostarczana przez gospodarstwa), ludność i reputacja (zdobywana przez pokonanie wroga czy wybudowanie określonych typów budynków). U demonów są to odpowiednio: krew, kamień, dusze i strach. Nie ma sensu ich szczegółowe opisywanie, ponieważ surowce u obydwu przeciwników różnią się tylko nazwą, tzn. każdy zasób ludzki ma swój odpowiednik w zasobach świata demonów. Tak samo jest z jednostkami. Na próżno tutaj szukać unikalnych dla danej frakcji wojowników. Jedynym elementem różnicującym strony jest dyplomacja, którą mogą prowadzić wyłącznie ludzcy ambasadorzy. Ich rola polega na odwiedzaniu neutralnych miast lub wiosek i przekonaniu ich do przejścia na naszą stronę bez rozlewu krwi, koniec kropka.

Seven Kingdoms: Conquest (PC)

Oprócz licznych zastępów typowych wojaków będziemy mogli wyszkolić również jednostki specjalne, które oczywiście policzyć można na palcach jednej ręki niezdarnego drwala. Zaliczyć bowiem do nich można na przykład Kapłanów czy Illuminati, których głównym zadaniem jest eksploracja mapy w poszukiwaniu tzw. demonicznych kamieni. Wydobyta z nich esencja pozwala na rzucanie różnych zaklęć (hipnoza, egzorcyzmy itp.).


Screeny z Seven Kingdoms: Conquest (PC)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):


Powyższy wpis nie posiada jeszcze komentarzy. Napraw to i dodaj pierwszy, na pewno masz jakąś opinię na poruszany temat, prawda?