Manhunt (PC)

ObserwujMam (97)Gram (40)Ukończone (32)Kupię (10)

Manhunt (PC) - recenzja gry


@ 25.04.2008, 00:00
"Nielat"

Rockstar Games na rynku gier komputerowych wypracowało sobie już renomę, zaś sami gracze przyszyli im żyłką wędkarską tytuł Bad Boy’ów. Cóż powiedzieć mogę.

Rockstar Games na rynku gier komputerowych wypracowało sobie już renomę, zaś sami gracze przyszyli im żyłką wędkarską tytuł Bad Boy’ów. Cóż powiedzieć mogę. Po odśrodkowej analizie ManHunta, dochodzę szybko do wniosku, że ową etykietkę przytwierdzono... słusznie.

Znani głównie z serii Grand Theft Auto panowie z Rockstar, zaserwowali nam tak dramatycznie wypaczoną grę, że trudno było dla niej znaleźć ograniczenie wiekowe. Prawdą jest, że na pudełku umieszczono cyfrę osiemnaście, ale jak na mój gust i to nie starcza naszemu ManHuntowi. W ramach lizusostwa powiem: gra wyzwala w człowieku obcującym z nią skrajne odczucia, a poprzez nadmiar agresji i brutalności, jaki ze sobą niesie, może w znaczący sposób negatywnie wpływać na psychikę (Wiem, wiem. Ja też uważam, że to pic dla małolatów i pożywka dla mediów. Sam nie wierze w te bajeczki odnośnie zniekształcania światopoglądu, ale coś napisać muszę. Takie to już jest...).

Tradycyjnie, choć nie wiem czy mogę użyć tego słowa, bo jeszcze staż zbyt krótki na tradycję, zacznę od streszczenia fabuły. Główna postać (Bohaterem nazwać go nie można. W ogóle, przy grze w ManHunt o pojęciu bohater, bohaterstwo, bohaterski itp. należy zapomnieć), imieniem Cash, zostaje skazana na śmierć. Klient ląduje na stole bez możliwości ruchu, paru ludzi w białych fartuchach pląta się koło niego, oświadczając ze stoickim spokojem, że za chwilę zostanie mu podana śmiertelna dawka trucizny. Można spekulować, że to koniec opowieści i czeka nas retrospekcja. Nic bardziej mylnego. Zamiast trucizny Cashowi podają czysty, niczym nie rozcieńczony kit, a dokładniej środek nasenny. Po przejściu całości zacząłem się zastanawiać, czy nie lepiej mu było sczeznąć już na początku.
No ale, gdyby nie ten jakże nagły zwrot akcji, nie moglibyśmy się cieszyć tym co gra oferuje (po słowie „cieszyć” autor wybucha złowieszczym, mrocznym śmiechem). Kontynuując. Nasz potencjalny, komputerowy odpowiednik (Boże, chroń świat przed takimi ludźmi) budzi się w mieście zwanym Carcer City, gdzie rozegra się reszta opowieści. Ujmując rzecz delikatnie, miejsce to do najprzyjemniejszych nie należy. Ciemne, brudne uliczki z niezliczoną ilością Tagów (graffiti) gangów na murach. Okolica średnio przyjazna. Dodatkowo po matowych chodnikach, snują się szumowiny („Just like you”- dopowiada Reżyser, ale o nim za moment), które wraz z Tobą, choć nieświadomie, uczestniczą w dosyć „oryginalnym” show. W skrócie, jest to taka zabawa w kotka i myszkę. Dla dorosłych. Poznany tylko pod pseudonimem Reżyser, to sadysta, który stara się uczynić rozrywkę z zabijania. Otrzymujemy od niego polecenia, podpowiedzi, ale najczęściej zachęca on nas do jak najefektowniejszego wykończenia niemilców. Bo właśnie o to w grze chodzi. Dlatego ja, autor, wypowiadam moje stanowcze NIE dla tego produktu. Nie mam obowiązku oceniać go obiektywnie. Przecież przekazuje tu moje, i tylko moje zdanie.

Manhunt (PC)

Każdy krok Casha jest bacznie obserwowany przez Reżysera, któremu jak już wspomniałem, chodzi tylko i wyłącznie o wykonanie aktu zbrodni, a nie jego konsekwencje. Mogę powiedzieć, że wmieszane tu zostało parę elementów ze składanki – ukrywanie się w cieniu czy atak z zaskoczenia to niektóre z nich. Nie owijając, przejdę do sedna. Sytuacja: siedzimy sobie cichutko w mroku z foliową torbą w ręce. Zaraz obok przechadza się oprych. Niczego nieświadomy podąża przed siebie. My wychodzimy z cienia. Wtedy wraz z głosem zachęty Reżysera, na głowie naszego potencjalnego celu pojawia się coś na miarę wskaźnika. Przytrzymując przycisk myszy, zmienia on kolor. Oczywiście im dłużej wstrzymamy się z egzekucją, tym bardziej będzie efektowna (to chyba w ramach nagrody za cierpliwość). Sposobów uśmiercania jest masa, ale z reguły dzielą się na trzy stopnie. OK, uznajemy, że już czas, odczuwamy nieodpartą chęć pchnięcia bandyty w objęcia kostuchy. Nic bardziej prostszego. Puszczamy przycisk i oglądamy obraz niczym z kamery (dość ciekawy filtr zaimplementowany grze). Ze zbliżeniem i wszelkimi detalami przedstawione nam zostaje, np. owinięcie głowy workiem, skręcenie karku, rozłupanie czaszki kijem baseballowym. Można wymieniać w nieskończoność. Po raz kolejny, pytam: do czego dążymy? Jaki jest cel tej całej rzezi? To bezcelowe. Oczywiście, wszystko jest wiadome. Świat po drugiej stronie monitora to tylko czyjś wymysł. Istnieją jednak granice. Linie wyznaczające poziom, którego przekraczać nie wypada. Granice dobrego smaku! Spotkałem się już z tytułami, które wręcz celebrują odbieranie życia. Pierwszy, lepszy- The Punisher. No, ale nie o tym jest ta recenzja. Wracam do tematu głównego.


Screeny z Manhunt (PC)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):


Powyższy wpis nie posiada jeszcze komentarzy. Napraw to i dodaj pierwszy, na pewno masz jakąś opinię na poruszany temat, prawda?