Lost: Zagubieni (PC)

ObserwujMam (149)Gram (32)Ukończone (31)Kupię (16)

Lost: Zagubieni (PC) - recenzja gry


@ 01.04.2008, 00:00
Marcin "Janek_wad" Janicki

Czterdziestu ośmiu całkowicie przypadkowych ludzi, którzy cudem przeżywają największą katastrofę lotniczą ostatniego stulecia, zostaje uwięzionych na jednej z malowniczych wysepek, położonej gdzieś pośrodku Pacyfiku.

Czterdziestu ośmiu całkowicie przypadkowych ludzi, którzy cudem przeżywają największą katastrofę lotniczą ostatniego stulecia, zostaje uwięzionych na jednej z malowniczych wysepek, położonej gdzieś pośrodku Pacyfiku. Tak pokrótce można by opisać serial będący bez wątpienia najlepszą produkcją telewizyjną XXI wieku. Fenomenalna fabuła, tajemniczy klimat i zaskakujące zwroty akcji, okraszone sporą dawką niekonwencjonalnego humoru oraz malowniczych widoków – to właśnie „Lost”. Po niecałych czterech sezonach emisji produkcji w amerykańskiej telewizji, wreszcie doczekaliśmy się komputerowej adaptacji serii. Adaptacji, której z wypiekami na twarzy wypatrywały dziesiątki milionów miłośników serialu. Dodajmy jeszcze: bardzo wybrednych miłośników serialu, zdolnych do analizowania każdego epizodu „Zagubionych” klatka po klatce i doszukujących się rządowej teorii spiskowej w każdym, nawet kompletnie nieważnym dla fabuły szczególe.

Lost: Zagubieni (PC)

Spece z Ubisoftu doskonale wiedzieli, iż głównym czynnikiem skłaniającym fanów serialu do zakupu kolorowego pudełka z grą, będzie dobrze skonstruowana historia. I choćby nawet odsłona graficzna tytułu przypominała programy rodem z lat osiemdziesiątych, a jedynymi dobiegającymi do naszych uszu dźwiękami byłyby piski „biosowego” speakera, to każdy miłośnik serii i tak pozbędzie się swego kieszonkowego tylko po to, by dowiedzieć się czegokolwiek nowego o wyspie, tudzież jej mieszkańcach. Dlatego też, by nie skaszanić gry na poziomie fabularnym, panowie twórcy poprosili o pomoc scenarzystów serialowej produkcji – Damona Lindelofa i Carltona Cuse'a. Producenci tytułu dosyć mocno podgrzali atmosferę, informując wszystkich wszem i wobec, iż w nadchodzącej produkcji Ubisoftu dane nam będzie zobaczyć coś, czego nie pokazano w serialu. Co więcej, komputerowa adaptacja „Zagubionych” miała odpowiedzieć na kilka nurtujących wszystkich fanów serii pytań. Czy nie były to tylko i wyłącznie puste słowa ?

Jak już zapewne wiecie, na potrzeby gry stworzona została całkowicie nowa postać. Jest nią Elliot Maslow – fotoreporter pragnący zasłynąć w dziennikarskim światku jakimś spektakularnym artykułem. Niestety, jak to zwykle w takich przypadkach bywa, szanowny pan Maslow posuwa się o jeden krok za daleko, co skutkuje ... No właśnie, tego już dowiecie się w czasie gry. W każdym bądź razie będący na tropie wielkiej afery pismak trafia na pokład feralnego samolotu linii lotniczych Oceanic Airlines. W ślad za niewygodnym dla niektórych możnych dziennikarzem rusza łysy typek. Na nieszczęście dla Elliota, ścigający go jegomość również przeżywa katastrofę, a cierpiący na amnezję żurnalista będzie musiał poradzić sobie z ciekawskimi rozbitkami, uwolnić od natrętnego łysola i przede wszystkim odzyskać pamięć. Jeśli o fabułę idzie, dodam tylko, iż w retrospekcjach spotkamy kilka bardzo dobrze nam już znanych osobistości.

Lost: Zagubieni (PC)

Niby wszystko ładnie, fajnie i pięknie, lecz już po pierwszych 2-3 flashbackach nietrudno domyślić się, o co w tym wszystkim tak naprawdę biega. Odnoszę wrażenie, że „lostowi” scenarzyści mogli się pokusić o stworzenie nieco bardziej rozbudowanej linii fabularnej. Wydawać by się mogło, że jest tutaj wszystko: powiązania z serialowymi bohaterami, kilka niezwykle interesujących (szczególnie dla miłośników snucia wszelkiej maści teorii) szczegółów, obiecane przez producenta odpowiedzi, czy w końcu niepokazane dotąd w serialu miejsca i zaskakujące zwroty akcji, lecz przedstawiona w grze historia wydaje się być trochę płytką. Nie wiem czy to tylko i wyłącznie moje odczucia, aczkolwiek po tym co zobaczyliśmy w początkowych odcinkach emitowanego właśnie w Stanach Zjednoczonych czwartego sezonu serii, ciężko będzie zadowolić graczy opowiedzianą w Lost: Via Domus historyjką. Mimo wszystko przyznać muszę, że warto ukończyć cały wątek fabularny tylko i wyłącznie po to, by zobaczyć zakończenie, które można określić dwoma słowami: dzieło sztuki.

Jako że jeszcze na wiele miesięcy przed premierą Via Domus określana była – przez samych twórców – mianem gry przygodowej TPP z niewielką domieszką akcji, w czasie rozgrywki niezwykle bacznie przyglądałem się przygotowanym przez panów z Ubi zagadkom. Niestety, na tym polu Lost wypada bardzo marnie. I to zarówno pod względem zróżnicowania łamigłówek, jak i ogólnej ich ilości. Przemierzając wyspę natrafimy na panele elektryczne i komputery. Jeśli o te pierwsze idzie, cała zabawa polega na rozmieszczeniu znalezionych wcześniej wtyczek w taki sposób, by do punktów pomiarowych dotarła odpowiednia wartość napięcia. Czasem przyjdzie nam też pomajstrować co nieco przy blaszakach, co sprowadza się do rozwiązania kilku stworzonych przez DHARMĘ zadań, jako żywo przypominających łamigłówki z testu na inteligencję. I to właściwie tyle. Zatwardziali fani przygodówek niech lepiej się do gry nie zbliżają, bowiem jest ona na tyle prosta, że poradzi sobie z nią nawet dziesięcioletnie dziecko. Istna żenada.


Screeny z Lost: Zagubieni (PC)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):


Powyższy wpis nie posiada jeszcze komentarzy. Napraw to i dodaj pierwszy, na pewno masz jakąś opinię na poruszany temat, prawda?