"Każdy bohater musi stawić czoła demonom". Tym oto optymistycznym zdaniem, rozpoczynam recenzje gry Beowulf, za której produkcję odpowiedzialne jest studio Ubisoft'u. Program jest kolejnym przeniesieniem fabuły ze srebrnego ekranu na nasze blaszaki. Na pierwszy rzut oka jest to zwykła siepania. Trochę biegania, skakania i walki z kim popadnie. Po kilku godzinach gra pokazuje swoje prawdziwe oblicze. Jakie? Przekonacie sie za chwile.
Beowulf, bohater poematu zapomnianego autora, wojownik, który za wszelką cenę chce zyskać rozgłos i władzę. Ekranizacji tego heroicznego dzieła podjęło sie wielu reżyserów, wielu dorzucało swoje trzy grosze do fabuly, ale... ale żaden z nich nie stworzył tak klimatycznego i pełnego mroku filmu jak Rober Zemeckis. Nic więc dziwnego, że film doczekał sie przeniesienia na ekrany naszych komputerów. Dość już owijania w bawełnę. Zaczynamy.
Fabuła gry opowiada o niestudzonym poszukiwaczu chwały i władzy, który w zamian może poświęcić wszystko i wszystkich. Beowulf, nordycki wiking wygnany przez swych pobratyńców ucieka wraz z grupą wiernych mu ludzi na wyspę zwana Dania. Tam oto zaczyna sie nasza przygoda. Zaraz po przybiciu na piaszczysty grunt przyjdzie nam rozprawić się z kilkoma przerośniętymi krabami i bandą zbirów... no problem :). Po kilku takich spotkaniach przebijemy sie na dwór króla Danii - Hrothgara. "Królewiec" opowie nam o potworze meczącym jego lud od wielu lat. Grendal, bo o nim mowa, to przerośnięta bestia o sile dziecięciu mężów. Nasz wiking postanawia zabić bydle w zamian za najcenniejszy skarb króla, magiczny róg. Po dłuższej wymianie ciosów, ciężko zraniony potwór ucieka do swojej jaskini poskarżyć sie mamusi (naprawdę :)). Wraz z kompanami wybieramy się, by złożyć wizytę w M4 bestii. Tam omotani przez jego matkę, poddajemy się jej woli w zamian, za co zdobywamy władzę i bogactwo. Dość już może o samej fabule, bo to w końcu recenzja, a nie solucja :)
Teraz słów kilka o grywalności. Beowulf jest po prostu siepaniną TPP. Jak tylko zacząłem w nią grać, nie wymagałem od niej więcej niż od innych produkcji tego typu. Miło się zaskoczyłem, gdy zauważyłem, że każde starcie z wrogiem wygląda inaczej, bohater stosuje inne zestawy ciosów czy uników. Jeżeli chodzi o sama walkę, to od razu nasuwa mi się skojarzenie z God of War. Większość combosów wykonujemy poprzez naciskanie LPM, dobijanie wygląda podobnie. To, o co mi chodzi z GoW? Już tłumaczę. Jako bóg wojny, każdego bosa załatwialiśmy poprzez naciśnięcie odpowiedniej kombinacji przycisków na padzie, tutaj sprawa wygląda bardzo podobnie. Nawet najmniejszego z bosików pokonujemy „wyciskając” kombinacje na klawiaturze. Niby fajna aluzja, ale mi to już podchodzi pod powtarzanie pomysłów. Jak już walczymy to chyba nie gołymi rękami. Do pogromu hord wroga możemy użyć miecza, włóczni bądź miecza i tarczy - dość mały wybór jak na grę tego typu. Do tego każde z oręży ma swoją klasę. Od niej właśnie zależy poziom zadawanych obrażeń i wytrzymałość przedmiotu. Ciekawostką jest, że w trakcie walki możemy zabrać przeciwnikowi broń, (jeżeli nieposiadany własnej), tylko wtedy, gdy on jeszcze stoi – trupom nic zabrać się nie da (bezczeszczenie zwłok czy co ? :P ). Ciekawie prezentuje się również walka z oponentem z tarcza. W takim przypadku my również wyciągamy własną (częściej zdarza się walczyć tylko mieczem – szybciej machamy stalą) i zaczynamy krążyć wokół wroga, czekając aż się odsłoni. Łatwiej jest włączyć szał bitewny i rozwalić wszystko co tylko znajdzie się w zasięgu miecza i nie zdąży uciec. Szał bitewny, bo o nim teraz slow kilka, to stan w który wpadamy sami, bądź poprzez przytrzymanie kilku klawiszy. Wkurzeni stajemy się dużo silniejsi i praktycznie niewrażliwi na obrażenia. Wadą tego stylu jest szybsze zużycie broni i możliwość zabicia własnych kompanów.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler