Miłujący prawdę, brzydzący się fałszem… eee chwila, co ja gadam. Jack Sparrow i prawdomówność? Wiedziałem, że coś tu nie gra. W końcu pirat, który nawet tuż przed powieszeniem wciska świadkom egzekucji kit o swoich dobrych uczynkach, nie może być uczciwym chłopem… Ale kto w ogóle, w ostatnich sekundach życia, myśli o bajkach dla gawiedzi? Zapewne totalny świr i popapraniec… czyli właśnie Jack Sparrow. Przebiegły niczym lis postrach mórz, dał się złapać i chcąc, by zapamiętano go godnie, wszystkie swoje przygody (znane nam z pierwszej części filmu pt. „Piraci z Karaibów”) przerabia na niesamowitą historię pełną heroicznych i bohaterskich czynów (swoich oczywiście)…
Legenda Jacka Sparrowa jest generalnie czystą grą akcji z malutkimi elementami gry rpg. Jeśli więc spodziewacie się bitew morskich i swobody na miarę poprzednich Piratów z Karaibów, to zapomnijcie – to po prostu liniowa nawalanka, gdzie wpływ mamy jedynie na własny stan zdrowia. Scenariusz przygotowano za to dość przyzwoicie. W gruncie rzeczy w opowieści Jacka jest tyle głupich i niedorzecznych sytuacji, że można z tego wszystkiego nieco się pośmiać. Czasem może wydawać się to wszystko nieco zbyt przesadzone, ale myślę, że ta opowieść jest raczej tak dziwna, jak być powinna.
Chleb powszedni gry (chodzi oczywiście o walkę), jest raczej średnio udany. Liczba kombinacji jest raczej niewielka, nawet mimo faktu, iż wraz z postępem gry ich liczba przybywa. Nie są one też zbyt widowiskowe, co także zbytnio nie podwyższa jakości rozgrywki. Tak więc generalnie najważniejsze co jest w grze akcji, czyli motyw walki, jest niezbyt udany, a eksterminacja dziesiątek przeciwników sprawia przyjemność raczej mało odczuwalną. Jak wspominałem, aplikacja ma elementy gry rpg: chodzi tu o to, że po drodze znajdujemy złoto, za które możemy co niektóre nasze uderzenia modernizować (niestety każde tylko dwa razy).
Rozgrywkę obserwujemy tutaj oczywiście z perspektywy osoby trzeciej. Nie patrzymy jednak z za pleców sterowanej osoby, lecz raczej „z boku”. Działa to dokładnie tak samo jak kamera we Władcy Pierścieni: Powrót Króla czy choćby X-Men: Official Game.
Główny bohater gry nie podróżuje sam: zawsze ma u swojego boku albo Will’a, albo Elizabeth. Ataki tej dwójki wyglądają inaczej niż ruchy Jacka, ale ich skutki są raczej takie same. Szkoda, że Elizabeth walczy dokładnie w taki sam sposób co Will – mają istnie „odkserowane” ciosy.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler