Extinction (PC)

ObserwujMam (0)Gram (0)Ukończone (0)Kupię (0)

Extinction (PC) - recenzja gry


@ 27.04.2018, 09:43
Adam "Dirian" Weber
Chwalmy Słońce!

Solidny kandydat do tytułu crapu roku.

Gdy pierwszy raz usłyszałem - w sumie nie tak dawno temu - o Extinction, nie kryłem zaciekawienia tym tytułem. Mało tego, po zobaczeniu gameplayów wydawało mi się, że całość wygląda całkiem nieźle. Nie spodziewałem się więc, że biorąc tę grę do recenzji, wdepnę nogą w gęsty i lepki orczy kał. Bo tym właśnie Extinction jest - grą, która nie powinna w obecnej formule zadebiutować na rynku.

Same założenia produkcji są całkiem ciekawe. Wskakujemy sobie w buty Avila, ostatniego strażnika. Ten niezwykle zwinny wojownik staje przed zadaniem obrony królestwa... w sumie to nie pamiętam, czy miało ono jakąś nazwę. Mniejsza z tym. W każdym razie, musimy chronić ludność przed orkami. Te dzielą się na małych, takich wielkości człowieka, a także potężnych gigantów, przypominających odrobinę bestie z Shadow of the Colossus. Głównie rozmiarowo, bo projektanci z Iron Galaxy mogliby co najwyżej zamiatać w kwaterze nieistniejącego już Team Ico.

Jakieś tam zarysy fabularne więc są, ale szybko dociera do nas, że całość jest niesowicie płytka. Tyczy się to w zasadzie całej produkcji, na każdym jej etapie, o czym zaraz przeczytacie. Już sam sposób prowadzenia kampanii sprawia, że nie czuć tu jakiejkolwiek immersji z tym światem. Otóż kolejne misje wybieramy sobie z menu i zostajemy przeniesieni na mapę, składającą się z miasta i okalającego go, niewielkiego pustego terenu. Tam musimy wykończyć orkowych sługusów i nie dopuścić do zniszczenia miasteczka i wybicia ludności. Te małe zielone (lub mocniejsze niebieskie i najmocniejsze czerwone) przydupasy zajmują się masakrowaniem ludności. Polega to na tym, że wieśniacy stoją sobie i łapią się za głowę, a paskudni orkowie okładają ich, niczym zawieszony w jednym punkcie worek bokserski. Gdy worek ten przyjmie zbyt dużo obrażeń, zostajemy poinformowani o jego śmierci. Gdy zbyt dużo worków wykituje albo wielki ork zniszczy zbyt wielki obszar miasta - przegrywamy.

Cała zabawa polega na bieganiu po mieście i wybijaniu małych orków-przydupasów, a także odsyłaniu mieszkańców do bezpiecznego miejsca przy pomocy specjalnych run, wokół których się gromadzą, ale tylko Avil potrafi je aktywować. Sprowadza się to do żmudnego trzymaniu przycisku i czekania, aż załaduje się niebieski pasek - i taką czynność powtórzymy w trakcie rozgrywki setki razy. Zarzynając te mniejsze orki, ładujemy pasek umiejętności specjalnej, który trzeba zapełnić by zadać ostateczny cios wielkiemu orkowi. Zanim to zrobimy, trzeba go jednak rozbroić, co z kolei polega na "odcinaniu" różnych części pancerza. Ba, możemy bestii uciąć nawet kończyny, co początkowa wygląda efektownie. Odrąbując ogromną nogę, potwór zalicza glebę i traci mobilność, a więc jeśli nie ma niczego w zasięgu łapsk - zatrzymamy na chwilę proces destrukcji miasta. Na chwilę, bo kończyny zaraz odrastają, ale nic nie stoi na przeszkodzie by znów je uciąć. I jeśli mamy w sobie coś z sadysty, możemy tę czynność powtarzać do znudzenia.

Nie ma to jednak większego sensu, bo zaliczenie misji polega z reguły na unicestwieniu wielkoluda. Tych łącznie są trzy rodzaje i występują w różnych wariantach, jeśli chodzi o uzbrojenie. Ten ma tylko hełm, więc mało z nim zabawy, tamten ma jeszcze naramienniki, a ci bardziej wymagający, solidniejszy pancerz. O ile pierwsze dwa-trzy starcia są może jakoś ciekawe, bo czekamy na to, co twórcy wymyślą w kolejnych, tak szybko dociera do nas, że to czekanie nie ma sensu - każda batalia wygląda niemal tak samo i kończymy ją wspinając się na przeciwnika i zadając ostateczny cios w szyję.  Wcześniej trzeba oczywiście naładować ten upierdliwy pasek "ciosu ostatecznego", więc gdy w dalszych misjach na mapie jest kilka gigantów jednocześnie, rozpaczliwie biegamy po lokacji w poszukiwaniu mniejszych orków, byle tylko je posiekać i na szybko załadować skilla. Studio Iron Galaxy nie pokusiło się o jakiekolwiek urozmaicenia w tej kwestii, stąd walka z czwartym, piątym i piętnastym wielkoludem wygląda niemal identycznie.

 


Screeny z Extinction (PC)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudosfrycek88   @   09:14, 28.04.2018
Właśnie widziałem recenzję tej gry na GOL, naprawdę to kiepsko wygląda. Dobrze że gra jest krótka.
0 kudosguy_fawkes   @   07:40, 29.04.2018
Też go widziałem i muszę stwierdzić, że nie jest to padaka na każdym polu, jak typowy crap - gra wygląda dość przyzwoicie i jakoś tam działa bez większych perturbacji. Tym niemniej klepanie w kółko tego samego każdego doprowadziłoby na skraj szaleństwa, zwłaszcza w premierowej cenie. Sam wolałbym grę z błędami, ale z ciekawym pomysłem i potencjałem, niż technicznie w pełni sprawną, ale gameplayowo tandetną.