River City Ransom: Underground (PC)

ObserwujMam (0)Gram (0)Ukończone (0)Kupię (0)

River City Ransom: Underground (PC) - recenzja gry


@ 12.03.2017, 19:52
Kacper "Itchytude" Kutelski
I AM ERROR.

Wydane w 1989 roku River City Ransom to jedyny w swym rodzaju beat 'em up, którego popularność została przyćmiona przez inną grę studia Technos: owianego legendą Double Dragon. Przygody Alexa i Ryana, polegające nie tylko na okładaniu wrogów, ale również rozwijaniu postaci w rozrzuconych po świecie gry sklepach, szybko dorobiły się statusu kultowego klasyka, a recenzowane w ramach dzisiejszego indyka RCR: Underground to duchowy spadkobierca tej uwielbianej produkcji.

River City Ransom Underground od Conatus Creative to gra, na którą fani klasycznego RCR czekali kilka ładnych lat. Dla osób niezaznajomionych z tematem ten trzyliterowy skrót nie mówi zbyt wiele, jednak miłośnicy starych beat’em upów zapamiętali tę klasyczną produkcję od Technos (znanego głównie dzięki Double Dragon) ze względu na jej niepowtarzalną atmosferę oraz niecodzienne połączenie obijania wrogów z rozwijaniem postaci rodem z gier RPG. Czy RCRU - produkcja będąca rezultatem Kickstarterowej kampanii i ciężkiej harówy małego zespołu developerskiego - rzeczywiście skutecznie odświeżyła nieco archaiczny, ale niepowtarzalny model rozgrywki znany z NES-owego oryginału?

Jak przystało na tytuł inspirowany klasykiem, pierwsze objawy “powrotu do przeszłości” (roku 19XX) zauważymy tuż po rozpoczęciu rozgrywki, kiedy to dane nam będzie przejść tutorial stylizowany na zakończenie pierwszej części gry (wliczając w to stylizowane “na epokę” postaci Alexa i Ryana). Warstwa fabularna wskrzeszonego River City Ransom dotyczy ponownie serii porwań, które tym razem dotknęły m.in. ogromnej korporacji Merv. Podobnie jak w oryginalnym RCR stanowi zabawny i mało wyszukany pretekst do przemierzania otwartego świata gry w poszukiwaniu złoczyńców odpowiedzialnych za powstałe zamieszanie i zafundowania im relaksujących okładów z pięści. Scenki fabularne są może momentami nieco przegadane i mało wnoszące, jednak humorystyczne wstawki i odtwarzane sporadycznie scenki przerywnikowe wprowadzają wystarczająco dużo urozmaicenia, by z uśmiechem chłonąć dalsze rozdziały opowieści. Zwłaszcza, że nie brakuje tu nawiązań które z automatu ucieszą starszych wyjadaczy. Pozwolę sobie wspomnieć tylko o znanych jeszcze z oryginału Dragon Twins,dyrektorze szkoły w postaci dopakowanego do granic możliwości Abobo, czy powracającego Merv Burgera z możliwością “zakupienia” darmowego uśmiechu od kasjera włącznie. 

Odgrywający w grze pierwsze skrzypce system walki to w zamyśle mariaż nowoczesnych rozwiązań z klasycznym silnikiem starć znanym z pierwszej odsłony River City Ransom. Podobnie jak w tej klasycznej, sidescrollowanej mordobitce, RCR: Underground rzuca nas w dwuwymiarowy świat pełen zastępów wrogów, z którymi rozprawiamy się za pomocą kombinacji kopnięć, rzutów, ciosów bronią, technik specjalnych i innych, standardowych dla tego gatunku technik eksterminacji opozycji. Nie było by w tym wszystkim nic wyjątkowego, gdyby nie fakt, że wartką akcję pogłębia dodatkowo warstwa RPG-owych elementów, dzięki której nie tylko nauczymy naszych bohaterów nowych technik, ale także podniesiemy statystyki kluczowe do efektywniejszego (i efektowniejszego) spuszczania manta przedstawicielom wrogich gangów. W tym celu będziemy musieli odwiedzać rozsypane po świecie gry sklepy i doja, wydając na upgrade’y pieniążki podwędzone przedstawicielom wrogich gangów. Tych mamy do dyspozycji całkiem sporo i z radością donoszę, że możliwość zjedzenia kawałka pizzy celem rozwinięcia statystyk bojowych czy skorzystania z sauny celem zregenorowania utraconego życia cieszy tak samo jak 28 lat temu.

Zanim jednak wybierzemy się na bijatykę połączoną z zakupami konieczny będzie wybór naszego bohatera. Tych mamy w grze około dziesięciu, a każdy z nich wyposażony został w charakterystyczne dla siebie techniki i limity statystyk, przez co odczucia płynące z rozgrywki mogą znacząco zmieniać się w zależności od wybranej postaci. Reprezentowane przez wojowników style walki są zaskakująco odmienne, przez co poznanie każdego z nich wymaga sporej wprawy i paru godzin przeznaczonych na podnoszenie statystyk i odblokowywanie nowych technik. Przykładowo zwinna i skoczna Provie spisuje się w rozgrywce zupełnie inaczej, niż muskularny zapaśnik Rudy czy inspirowany Ryu i Kenem z serii Street Fighter Glen (z pociskiem w formie Glendoukena w zestawie). Szkoda tylko, że twórcy nie zaserwowali możliwości sprawniejszego rozwijania kilku odmiennych bohaterów, przez co zmuszeni jesteśmy poświęcić się jednej postaci, albo przygotować się na długie chwile poświęcone na grindowanie pieniążków i poziomu. Ciężko również nie odnieść wrażenia, że niektóre postaci sprawdzają się znacznie lepiej niż inne, zwłaszcza zanim kupimy dla nich kilka upgrade’ów.

Okładanie zastępów wrogów podzielonych na różnorodne i barwne gangi (w grze znajdziemy między innymi kujonów, pakerów i innych przedstawicieli stereotypowych grup społecznych) wypada samo w sobie bardzo ciekawie, głównie za sprawą bardzo plastycznych walk, pozwalajacych z dużą dowolnością łączyć posiadane przez naszego bohatera techniki w ciągi śmiercionośnych szlagów. To tutaj na światło dzienne wychodzi miód dokładany do formuły gry przez  możliwość kupowania różnorodnych przedmiotów które zwiększają nasze statystyki, co dodaje dodatkową warstwę do prostego “klepania” opozycji. Zwłaszcza, że po paru godzinach zabawy postaci przeradzają się w prawdziwych bogów wojny, gotowych gołymi rękoma rozłożyć na części pierwsze armię niejednego małego państwa. Super patent wprost z przeszłości, który nie tylko wynagradza trud gracza, ale również motywuje do dalszego progresu.


Screeny z River City Ransom: Underground (PC)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):


Powyższy wpis nie posiada jeszcze komentarzy. Napraw to i dodaj pierwszy, na pewno masz jakąś opinię na poruszany temat, prawda?