Tom Clancy's Ghost Recon: Wildlands (PC)

ObserwujMam (30)Gram (6)Ukończone (9)Kupię (8)

Tom Clancy's Ghost Recon: Wildlands (PC) - recenzja gry


@ 11.03.2017, 12:06
Adam "Dirian" Weber
Chwalmy Słońce!

Jak na Ghost Recon w nazwie przystało, Wildlands może pochwalić się pewnymi "taktycznymi ficzerami", jak oznaczanie wrogów przy pomocy lornetki, latający dron oraz wydawanie rozkazów. W trakcie rozgrywki towarzyszy nam trzech kompanów, stale nas wspierających i przyjmujących proste rozkazy (niestety zbyt proste). Jak na jednostki sterowane przez komputer, nie zachowują się oni źle, choć trzeba przyznać, że czasami ich obecność potrafi irytować. Sprawiają oni bowiem wrażenie, jakby byli kręcącymi się koło naszego tyłka "przydupasami". Z drugiej strony, gdy dochodzi do gęstej wymiany ognia, obecność kompanów jest nieodzowna. Wbrew wielu innym grom, są oni faktycznie przydatni w boju i potrafią sprawnie eliminować przeciwników, także z ukrycia, gdy korzystamy z zabójczo precyzyjnego synchronicznego strzału. Nie musimy też specjalnie przejmować się kumplami, bo gdy odjedziemy na misję bez nich, po chwili przeteleportują się do naszego wozu lub w miejsce docelowe, gdy np. jedziemy jednoosobowym motorem.

I choć w Wildlands jak najbardziej da się grać samotnie, co chociażby w The Division było raczej uciążliwe, to gra nabiera rumieńców dopiero w kooperacji. W zasadzie na każdym kroku widać, że stworzono ją do wspólnego grania. Jeżeli macie choćby jednego chętnego kumpla do zabawy, to gwarantuję Wam, że spędzicie tu dziesiątki fantastycznych godzin. Wzajemna współpraca, pomaganie sobie w trakcie wymiany ognia czy dbanie o to, aby nasz wspólnik nie dostał zbyt wielu kulek w plecy - to wszystko działa tu absolutnie rewelacyjnie. Brak konkretnej ciągłości fabuły sprawia zaś, że nawet grając z kimś, kto zaliczył większy procent kampanii, nie czujemy się jakbyśmy coś stracili – najwyżej nadrobimy sobie później zaległe misje. To jeden z najbardziej przemyślanych co-opów na rynku i  za to należą się twórcom głośne oklaski.

Wspomniałem, że strzela się tu fajnie, ale nie znaczy to, że każda wymiana ognia jest szalenie emocjonująca. Sporym niedociągnięciem jest głupota przeciwników. Anemiczne chowanie się za osłonami i okazyjne podrzucenie granatu pod nasze nogi to w sumie maksimum ich możliwości. Wrogowie zadają jednak bardzo duże obrażenia, przez co nawet na niskim poziomie trudności gra potrafi sprawiać kłopoty i niekiedy trzeba wykonać taktyczny odwrót. Ubisoft poszło więc poniekąd na łatwiznę, co szczególnie przeszkadza przy taktycznym stylu rozgrywki.

Z innych upierdliwych elementów można wymienić m.in. brak umiejętności skakania naszego bohatera (co ciekawe, w schemacie sterowania mamy spację przypisaną do "skoku"), która sporadycznie by się przydała; oraz klasycznego przyklejania się do osłon. Animacje w ogóle są momentami dość drętwe i niezbyt naturalne, co jest dziwne, bo Ubi w tej kwestii zawsze było liderem. Nasza postać potrafi się wspiąć na murek, ale zamiast zostać na platformie, upierdliwie przeskakuje na dół, co niejednokrotnie przeszkadzało mi w realizacji zamierzonego celu oraz wspięciu się na dach, z którego mógłbym oddać kilka celnych strzałów. Jest też sporo mniejszych bugów, jak przenikanie przez obiekty, klinowanie się w niektórych miejscach, itp. Są to jednak problemy wieku dziecięcego, które powinny wyeliminować kolejne łatki.

W Wildlands nie zabrakło mikropłatności. Są co prawda opcjonalne, ale Ubisoft dość chytrze kusi do ich zakupu -niekoniecznie graczy z Polski, bo ceny są zawrotne. Za głupią naszywkę z flagą danego kraju na plecak zapłacimy kilkaset kredytów, co daje nam około 10 zł. Oprócz tego nabędziemy malowania na twarz postaci, pakiety broni (gdyby nie chciało Wam się szukać jakiegoś gnata po całej mapie) i nowe ciuchy. Aha, nie wspomniałem nic o dostępnych w grze gnatach. Tych jest od groma - od pistoletów, po ich maszynowe odpowiedniki, przez karabiny i ich ciężkie wersje, aż po strzelby i różnego rodzaju snajperki. Wybór jest przeogromny, a jakby tego było mało, niemal każde narzędzie mordu możemy ulepszać, zmieniając np. celownik i dokupując większy magazynek.

W finalnym rozrachunku Ghost Recon: Wildlands nie zawodzi jako gra sandboksowa, dostarczając wręcz przerażająco ogromny świat, w którym można zatopić się na wiele godzin. Choć siłą rzeczy z czasem do rozgrywki zaczyna wkradać się monotonia, wirtualna Boliwia jest na tyle ciekawa, że chce się wracać i eksplorować ją wzdłuż i wszerz. Nie gramy tu dla fabuły, bo ta jest jedynie dodatkiem, ale dla samej chęci przebywania w tym świecie. Ta dodatkowo wzrasta, gdy do rozgrywki zaprosimy znajomych albo trafimy na ogarniętego nieznajomego po drugiej stronie komputera. Jeżeli lubicie sandboksową formułę, na pewno się tu odnajdziecie, nawet grając samotnie.

Jeśli natomiast nie złapiecie bakcyla podróżnika i nie wchłonie Was klimat kartelowej wojny podanej z lekkim przymrużeniem oka, odpadniecie pewnie już po kilku godzinach, zanudzeni piaskownicową powtarzalnością.


Długość gry wg redakcji:
50h
Długość gry wg czytelników:
72h 36min

oceny graczy
Świetna Grafika:
Grafika trzyma nierówny poziom, bo na detalach ultra i bardzo wysokich jest wręcz oszałamiająca, ale gdy zjedziemy z ustawieniami niżej, zaczyna robić się nieciekawie. Jeżeli nie macie dość mocnego sprzętu, to wiele stracicie, bo piękne widoki to jeden z mocniejszych punktów Wildlands.
Świetny Dźwięk:
Udźwiękowienie jest bardzo dobre, z klimatycznym soundtrackiem na czele, i w zasadzie ciężko napisać coś więcej.
Dobra Grywalność:
Fani sandboksów, czerpiący frajdę z oczyszczania terenów, wykonywania pomniejszych zadań pobocznych i zwiedzania potężnej i ciekawej mapy, będą zachwyceni. Jeszcze lepiej, gdy znajdą partnerów do kooperacji. Przeciwnicy gier-piaskownic powinni poszukać innej produkcji, bo Wildlands ich nie przekona do tego schematu.
Dobre Pomysł i założenia:
Ubi się nie sili i ponownie wykorzystuje sprawdzone pomysły. Plusik za udany co-op.
Przeciętna Interakcja i fizyka:
Pod względem fizyki gra zawodzi, bo destrukcja otoczenia jest naprawdę skąpa, a nasz bohater sprawia wrażenie, jakby był na stałe przyklejony do ziemi. Już nawet Geralt był bardziej mobilny.
Słowo na koniec:
Ghost Recon: Wildlands nie jest przełomowym sandboskem, na który warto było czekać długie lata, ale jako reprezentant swojego gatunku, spisuje się naprawdę dobrze. To po prostu udana gra z ogromnym światem i świetnym terenem. Nie ma w niej jednak niczego na tyle unikatowego, by na dłużej została w naszej pamięci.
Werdykt - Dobra gra!
Screeny z Tom Clancy's Ghost Recon: Wildlands (PC)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudoskrzywy_banen   @   12:47, 11.03.2017
Kolejny nudnawy sandbox od ubi.
0 kudosdabi132   @   14:41, 11.03.2017
Może być, aczkolwiek bardziej podobały mi się poprzednie części serii.
0 kudosVerdyct   @   18:10, 11.03.2017
Za mną kolejne ponad 30 godzin rozgrywki.
W sumie z betą to grubo ponad 50 godzin.
To już zanosi się na poważny, stały związek, taki aż do końca,
a nie żaden romans hahaha Uśmiech
Jak dotąd dopadł mnie tylko jeden błąd:
otóż, co jakiś czas znika siatka dalmierza w optyce celownika.
A zaczęło się tak dziać po ostatniej aktualizacji.
Poza tym nVidia wreszcie włączyła obraz 3D.
Niestety, trza poczekać na poprawki, obraz jest koślawy.
W mojej opinii gra jest udana, i to w znacznym stopniu,
aczkolwiek nie do samego końca; a szkoda,
bo byłaby bliska ideału. Uśmiech
0 kudosdabi132   @   19:24, 11.03.2017
@Verdyct: a jak z odpornością na obrażenia? Można zginąć od jednej kulki, czy nasz postać to typowy Rambo który może przyjąć na klatę cały magazynek?
0 kudosVerdyct   @   19:48, 11.03.2017
Jest tak jak w większości gier od Ubi,
czyli z góry ustalony poziom zgonu,
w zależności od algorytmów zaimplementowanych w danej misji,
niezależnie od naszych ustawień w menu: poziom łatwy czy trudny.
Z tym, że poziom łatwy jest, jak na Ubi,
rzeczywiście łatwy, spacerowy w przeważającej mierze,
i każdy kolejny poziom trudności wyraźnie różni się od poprzedniego.
Na poziomie łatwym, pomijając te z góry ustalone zgony
(wplecione pewnie po to, by nie było monotonii),
można bez większych emocji pograć w niedzielne popołudnie.
W drzewku rozwoju jest również odporność od kul.
0 kudosDirian   @   20:29, 11.03.2017
Od jednej kuli nie zginiesz ale postać ma nieco niższą tolerancję na przyjmowanie obrażeń, niż w większości tego typu gier.
0 kudosIgI123   @   22:03, 11.03.2017
A ten tryb bardzo trudny czy tam hardkorowy? Zapowiadali one shoot one kill.
0 kudosRoo23th   @   04:41, 12.03.2017
w końcu mogę powiedzieć że gram w grę raczej Multiplayer i gram solo a bawię się przednio
0 kudosVerdyct   @   08:53, 12.03.2017
Przykładowo: zdobywanie helikopterów.
Zadania poboczne, zróżnicowane metody.
Czasami warto powoli likwidować wrogów,
innym razem lepiej pozbyć się 2 lub 3 i
biegiem wsiąść do śmigłowca i odlecieć.
Bywa, że nie da się ani powoli, ani na rympał.
I wtedy robi się naprawdę najciekawiej.
Trza rozpracować ścieżki wrogów, które
choć zaprogramowane, to co jakiś czas ulegają małym zmianom.
Możemy też sami wpłynąć na zmianę ścieżek,
ale wymagana jest ostrożność, bo najmniejszy błąd,
helikopter odlatuje i po ptokach.
Takie rozpracowywanie trwa wiele dziesiąt minut,
wymaga dużej dozy cierpliwości jak i powściągliwości,
planowania i analizy.
I to jest to, co tygrysy lubią najbardziej.

Taka mała sugestia z mojej strony:
najlepiej te zadania rozgrywać w pojedynkę,
bo w koopie jest łatwiej, za łatwo
i nie ma tego rajcu jak i frajdy z wygranej.
0 kudosDirian   @   22:39, 21.03.2017
Cytat: IgI123
A ten tryb bardzo trudny czy tam hardkorowy? Zapowiadali one shoot one kill.

Zapomniałem odpisać Dumny Tam jest faktycznie trudniej, ale nie zawsze jest to jedna kula. Zresztą no jak w realu - jedna kula trafiona nie tam gdzie trzeba nie zabija. Ale tak, na najwyższym poziomie to nie jest łatwa gra gdy jest dużo wrogów na ekranie.
1 kudosshuwar   @   07:28, 22.03.2017
Trochę nie na temat, ale nie mogłem się powstrzymać:

Jak patrzę na wypowiedzi Verdyct,
to jakby wiersze czytał Uśmiech
Dodaj Odpowiedź