Holy Potatoes! We're in Space?! (PC)

ObserwujMam (1)Gram (0)Ukończone (0)Kupię (0)

Holy Potatoes! We're in Space?! (PC) - recenzja gry


@ 02.03.2017, 14:54
Marcin "bigboy177" Trela
Czasem coś piszę, czasem programuję, czasem projektuję, czasem robię PR, a czasem marketing... wszystko to, czego wymaga sytuacja. Uwielbiam gry, nie cierpię briefów reklamowych!

Gry roguelike w ostatnim czasie wracają do łask, Holy Potatoes! We're in Space?! to zacny przedstawiciel tego gatunku.

O Holy Potatoes! We're in Space?! napisaliśmy już całkiem sporo. Jeśli chcielibyście bardziej szczegółowo poznać ogólne założenia projektu, odsyłamy do trzech wcześniejszych artykułów: pierwszy, drugi, trzeci. Teraz przyszła natomiast pora na wydanie finalnego werdyktu, zapraszamy więc do opanowanej przez bulwy recenzji!

Holy Potatoes! We're in Space?! to nietypowy przedstawiciel gatunku roguelike, w którym wcielamy się w kartoflaną panią kapitan Cassie, przemierzającą pełny niebezpieczeństw wszechświat w poszukiwaniu swojego dziadka, Jijiego. Został on niestety porwany, a jedyną nadzieją na jego przeżycie jest właśnie Cassie oraz jej siostra Fay.

Ziemniaczane partnerki ruszają więc przed siebie. Docierają do pierwszej galaktyki, a tam zdobywają nieco detali na temat tego, gdzie znaleźć dziadka. Sprawę niestety komplikuje fakt, że na ogonie mają „tych złych”. Nigdzie nie są w stanie przebywać zbyt długo, albowiem przeciwnik jest naprawdę blisko, a starcie z nim, przynajmniej w początkowych etapach zabawy, oznacza śmierć naszych protegowanych. Nie mają one szans, aby zwyciężyć z istotnie potężniejszym wrogiem.

Aby owe szanse wyrównać, musimy eksplorować każdą galaktykę, do której docieramy. Zerkamy więc do bazy wypadowej, a także na okoliczne planety, celem zdobycia przynajmniej garści zadań pobocznych. Mając je w dzienniku, nie możemy jednak zwlekać z ich realizacją. Zabawa przebiega bowiem w systemie turowym, a każda kolejna tura zbliża nas do momentu, kiedy w tutejszej galaktyce pojawi się adwersarz.

Zadania najczęściej są banalnie proste. Nie spodziewajcie się niczego szczególnie wyszukanego. Chodzi po prostu o to, aby kogoś lub coś odnaleźć, ewentualnie stawić czoła jakiemuś przeciwnikowi. Misje poboczne (choć główne również) to w zasadzie tylko pretekst do tego, aby bezustannie rozwijać maszynę Cassie i finalnie odbić porwanego członka bulwianej rodziny.

Na szczęście to, co najważniejsze, czyli pojedynki oraz rozwój statku zrealizowano na tyle dobrze, że od zabawy nie można się oderwać. Nie raz i nie dwa razy zasiadałem tylko po to, by rozegrać sobie jedną partyjkę, a godzinę później nadal latałem po wszechświecie, walcząc o dominację bulw. Co tak mocno przyciąga do zabawy? Po pierwsze, jej prostota. Po drugie, spore możliwości wpływania na wyposażenie statku.

Każde starcie z przeciwnikiem daje nam bowiem różne podzespoły. Możemy je następnie umieścić w rękach inżyniera, a ten przygotuje z nich w pełni użyteczny sprzęt - jakieś działo, wyrzutnię, laser albo inne cudactwo. Mając odpowiednio podrasowany statek, a także właściwą liczbę członków załogi (da się ich rekrutować), pozyskane komponenty umieszczamy na kadłubie i stawiamy przy nim obsługę. Dzięki temu, stając do boju z kolejnym oponentem, możemy zrobić pożytek z nowych możliwości i pokazać mu gdzie pieprz rośnie!


Screeny z Holy Potatoes! We're in Space?! (PC)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):


Powyższy wpis nie posiada jeszcze komentarzy. Napraw to i dodaj pierwszy, na pewno masz jakąś opinię na poruszany temat, prawda?