Dragon’s Dogma to niezłe action RPG, wydane w 2012 roku. Gra nie podbiła czołówek rankingów i raczej mało kto będzie wspominał ją po latach, ale okazała się całkiem solidną odskocznią od typowych, zachodnich RPG-ów. Niecały rok po jej premierze, firma Capcom wydała rozszerzoną edycję produkcji, obarczoną podtytułem Dark Arisen, która wywołała sporo kontrowersji. DA zawierało bowiem w sobie zestaw przydatnych poprawek, a także zupełnie nową lokację i związaną z nią historię. Problem w tym, że aby skorzystać z tych dobrodziejstw, trzeba było kupić cały pakiet (a więc podstawkę + dodatek) od nowa – wydawca nie przewidział możliwości osobnej sprzedaży DLC, tłumacząc się kwestiami technicznymi.
Dziś pamiętają o tym głównie posiadacze konsol, którzy zainwestowali w oryginalną edycję gry przed jej premierą, ale niesmak pozostał. Tymczasem po prawie 4 latach od premiery Dragon’s Dogma na PlayStation 4 i Xbox 360, Capcom postanowił wycisnąć z marki jeszcze trochę pieniędzy, przygotowując port przeznaczony dla PC. Mi tymczasem udało się go sprawdzić i poniżej spisałem dla Was wrażenia z zabawy. Czy warto w ogóle chwytać za ten – nieświeży już – tytuł?
Zanim odpowiemy sobie na to pytanie, nadmienię, iż w tekście skupię się głównie na ocenie PeCetowego portu, ale skrobnę też kilka słów o dodatku Dark Arisen. Recenzję podstawowej wersji Dragon’s Dogma naskrobał dobrych kilka lat temu Marcin, toteż jeżeli jesteście ciekawi, „z czym to się je”, odsyłam was do jego tekstu, z którym całkowicie się zgadzam.
Jeśli chodzi o rozszerzenie Dark Arisen, to prócz mechanicznych poprawek (o których za chwilę), przynosi on ze sobą zupełnie nową lokację – wyspę Bitterback. Co ciekawe, dostać możemy się do niej już kilkadziesiąt minut po rozpoczęciu rozgrywki, z poziomu Cassardis, czyli miasta, w którym podstępny smok wyrwał serce naszego bohatera, rozpoczynając tym samym zawiły i nie do końca ciekawy wątek fabularny, jaki oferuje podstawka Dragon’s Dogma. Niemniej eskapada do dodatkowej lokacji tuż po rozpoczęciu zabawy zakończy się szybkim zgonem, z uwagi na wysoki poziom trudności – wstęp na Bitterback to pomysł dobry dla postaci od okolic 50 poziomu wzwyż.
Sama lokacja przypomina nieco Soulsowe podziemia – pełno tu korytarzy, przejść do odblokowania, przedmiotów do znalezienia oraz potworów do ubicia. Nie sposób nie odnieść wrażenia, że twórcy grali w gry od From Software, bo inspiracje widoczne są gołym okiem. Plansza nie jest jednak specjalnie ciekawa pod względem wykonania – kolejne pomieszczenia sugerują wykorzystanie opcji kopiuj/wklej i nie budzą większych emocji, z czym problem miała zresztą większość lokacji z Dragon’s Dogma. Nie oznacza to jednak, że dodatek jest nudny, nic z tych rzeczy. Twórcom udało się przede wszystkim ciekawie wygenerować mrok i atmosferę zaszczucia, w czym niemały udział ma potężny boss, przypominający wielką kostuchę, na którego natrafiamy co jakiś czas. Postać ta budzi respekt i przede wszystkim grozę, z uwagi na swoją potęgę – spotkanie ze Śmiercią z reguły faktycznie kończy się zgonem. Inni bossowie, jakich napotkamy w podziemiach Bitterback, także mogą nam skutecznie przyłożyć. To znów nawiązanie do Soulsów.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler