There Came an Echo (PC)

ObserwujMam (1)Gram (0)Ukończone (0)Kupię (0)

There Came an Echo (PC) - recenzja gry


@ 10.03.2015, 01:22

Swego czasu wielu graczy elektryzowała wizja kontrolowania wirtualnych bohaterów gestami naszego ciała. Sensory ruchu okazały się jednak chwilowym trendem, wypalonym gadżetem, upatrzonym w świątecznym liście, przez zachłyśnięte kolorową reklamą dzieci.

Swego czasu wielu graczy elektryzowała wizja kontrolowania wirtualnych bohaterów gestami naszego ciała. Sensory ruchu okazały się jednak chwilowym trendem, wypalonym gadżetem, upatrzonym w świątecznym liście, przez zachłyśnięte kolorową reklamą dzieci. Po drodze deweloperzy wykorzystywali również funkcje sterowania głosowego, jednak zazwyczaj do błahych rzeczy, jak szybkiej zmiany taktyki w produkcji sportowej. There Came an Echo używa gadania do mikrofonu w zgoła odmienny sposób. Tutaj nasze słowa mają faktycznie kierować poczynaniami postaci. Przekonajmy się zatem czy ten ufundowany na Kickstarterze tytuł odejmie komuś mowę.

There Came an Echo (PC)

Nieodległa przyszłość. Dwudziestosiedmioletni kryptograf, Corrin Webb, spędza dzień w pracy. Nieświadomy nadchodzącego zagrożenia beztrosko siedzi z nogami wywalonymi na stole i grzebie coś w futurystycznym komputerze. Nagle odzywa się telefon. Mężczyzna podnosi słuchawkę, a tajemnicza rozmówczyni informuje go, że ten jest niebezpieczeństwie. Corrin oczywiście nie wierzy kobiecie, lecz gdy ta podaje z biegu wszystkie informacje na jego temat, a z windy wychodzi kilku uzbrojonych po uszy dżentelmenów w garniturach, bohater zmienia zdanie. Niejaka Val przekazuje głos swojemu partnerowi, Samowi, który ma bezpiecznie wyprowadzić kryptografa z jego biura.

Tak właśnie w iście matriksowy sposób rozpoczyna się There Came an Echo. Corrin Webb okazuje się być twórcą zabezpieczenia danych nazwanego Radial Lock, które ktoś, z jego pomocą, usiłuje złamać. Mężczyzna staje zatem twarzą w twarz ze śmiertelnym niebezpieczeństwem i wraz z nowo poznanymi towarzyszami spróbuje odkryć prawdę o tropiących go tajemniczych personach. Paradoksalnie, w grze nie wcielamy się w jej głównego bohatera. Gracze przejmują dowodzenie nad Samem, nieobecną na polu walki osobą zarządzającą czteroosobową drużyną.

Naszym zadaniem jest kierowanie zespołem podczas starć poprzez wydawanie im odpowiednich komend. W ostatnich latach otrzymaliśmy mnóstwo gier wykorzystujących sterowanie głosowe, jednak pełniło ono rolę opcjonalną, żadna z produkcji nie była zbudowana stricte wokół tej funkcji. Zgodzicie się zatem ze mną, ze technologia w There Came an Echo powinna być praktycznie bezbłędna, bo inaczej gra nie będzie dobrze działać. I tak jest w rzeczy samej. Wykrywanie głosu sprawuje się po prostu poprawnie. Jako Sam decydujemy o rozmieszczeniu jednostek, do kogo mają one strzelać, kiedy mają ocucić towarzyszy i tak dalej. Warto to jednak opisać w oddzielnym akapicie.

Zastosowana technologia pozwala nam kierować poczynaniami postaci za pomocą głosu, ale to już przecież wiecie. Nie wiecie jednak, że najpierw wymawiamy imię któregoś z bohaterów, na przykład Corrina, a następnie podajemy określoną komendę. Jeżeli chcemy, aby nasz kryptograf przeszedł do punktu Alpha 3, mówimy „Corrin, move to Alpha three”. Analogicznie, jeżeli pragniemy, aby Grace chwyciła za snajperkę, wypowiadamy kwestię „Grace, switch to sniper rifle”. W prawym górnym rogu wyświetlona zostaje informacja, czy komenda została przyjęta. Wytycznych jest kilka i możemy podejrzeć w menu głównym, po którym swoją drogą również dane nam jest buszować głosowo. Nic tylko grać, nieprawdaż? Niestety, w warstwie rozgrywki pojawiają się pewne schody.

There Came an Echo (PC)

There Came an Echo jest strategią czasu rzeczywistego, jednak nie mamy pełnej kontroli nad naszymi pobratymcami. Punkty, do których Ci mogą się udać, są z góry nałożone przez grę i nie możemy wpłynąć na ich lokalizacje. Komendy również muszą wypowiadane być spokojnie i bardzo dokładnie. W moim przypadku nie zadziało niestety alternatywne nazywanie postaci i komend. W teorii bez przeszkód powinienem móc określić Corrina po angielsku debilem, a Sylla kretynem i wszystko by działało. Największą blokadą okazuje się zatem angielski, ponieważ gra nie obsługuje języka mieszkańców kraju nad Wisłą. Nieprecyzyjna wymowa nie zostanie wychwycona przez tytuł i choć zaimplementowane zostało również sterowanie myszką to nie sprawia ono żadnej frajdy.


Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):


Powyższy wpis nie posiada jeszcze komentarzy. Napraw to i dodaj pierwszy, na pewno masz jakąś opinię na poruszany temat, prawda?