Do gier CI Games (starego City Interactive) zawsze podchodzę z pewną rezerwą. Z jednej strony, Sniper: Ghost Warrior udowodnił, że rodzima firma ma potencjał do tworzenia dużych, pełnowartościowych produktów. Ale z drugiej, wystarczy wspomnieć kontynuację wspomnianej strzelanki, aby mieć pewne obawy. Tytuł był wizualnie przyzwoity (wprawdzie często krytykowany za złe wykorzystanie CryEngine 3, ale nie byłbym znowu aż tak surowy), ale jeśli chodzi o rozgrywkę, krótki, wtórny i niedopracowany. Pod koniec zeszłego roku mieliśmy okazję popykać w Alien Rage, które okazało się przyjemnym i porządnie wykonanym shooterem. Zdecydowanie lepiej sklejonym, aniżeli "drugi snajper". Patrząc na to wszystko, można zauważyć, że forma wydawcy, i dewelopera zarazem, przypomina sinusoidę, dlatego byłem sceptycznie nastawiony do ich najnowszego FPSa, od dawna zapowiadanego Enemy Front (tym bardziej, że słyszę o nim już od jakichś 4 lat, co jak na relatywnie średniej wielkości projekt, jest czasem przesadnie długim). Po przejściu całej gry mogę napisać, że choć nie obyło się bez błędów i mam silne wrażenie, że proces twórczy szedł raczej opornie, to deweloper oddaje do naszej dyspozycji całkiem solidny, mający swoje „momenty” projekt.
Enemy Front zapowiadało się ciekawie głównie dlatego, że miało szansę być pierwszą porządną grą, traktującą o Powstaniu Warszawskim (o Uprising44 wolałbym zapomnieć). I niech nikt nie posądza mnie o jakiś wygórowany patriotyzm, ale ostatecznie chyba nie przesadzę pisząc, że są to wydarzenia silnie zakorzenione w naszych umysłach. W głębi serca chciałem więc dostać produkt ambitny, w mniejszy lub większy sposób symulujący panującą wtedy ciężką atmosferę.
CI Games wybrnęło z tego zadania dość dobrze, choć nie obeszło się bez zgrzytów. Na dzień dobry nie spodobał mi się fakt, że głównym bohaterem nie uczyniono Polaka, a amerykańskiego korespondenta wojennego, niejakiego Roberta Hawkinsa. Tyle dobrze, że herosa nie przedstawiono jako bohatera wojennego, bez którego Powstanie z góry byłoby skazane na porażkę. Nic z tych rzeczy. Ukazano go jako dziennikarza, dla którego odwaga i waleczność Polaków jest zarówno źródłem podziwu, jak i inspiracją do własnej przemiany. Dzięki temu mogę twórcom wybaczyć ich podejście i zrozumieć, że postać Amerykanina będzie nieco bardziej chwytliwa dla zagranicznych odbiorców.
Jeśli chodzi o fabułę, cudów nie ma, ale także nie znalazłem większych zgrzytów. Mamy przyzwoitą narrację Hawkinsa, często relacjonującego aktualne wydarzenia drogą radiową. Niekiedy Robert opowie też o swoich przygodach jeszcze sprzed roku 44’, dzięki czemu oderwiemy się od Powstania Warszawskiego i stoczymy sporo misji w słonecznej Francji i zimowej Norwegii. Zapolujemy nawet na fabrykę rakiet V2 w Niemczech. Ogólnie nie ma tu jakichś porywających wydarzeń czy zwrotów akcji, ale twórcom udało się osiągnąć odpowiedni klimat i wzbudzić dzięki temu pewną nostalgię. Fajnie przedstawiono kilku bohaterów, sugestywnie ukazano motywy strzelania do jeńców i cywili oraz nieźle wyreżyserowano sceny w podziemnym szpitalu; szczególnie w końcowych etapach gry, gdy Powstanie chyli się ku upadkowi. Czuć wtedy ciężar i beznadziejność sytuacji. Trzeba przy tym dodać, że twórcy oparli przedstawioną tu historię o prawdziwe wydarzenia, dzięki czemu weźmiemy udział w realnych akcjach (odbicie kościoła św. Krzyża, zdobycie budynku PAST-y). To miły smaczek, tym bardziej, że np. wspominane Uprising44 w całości przedstawiało fikcyjne motywy. Zastrzeżenia mam w sumie tylko do końcówki gry, która jest urwana, nie dając pełnej satysfakcji. Ale być może deweloper szykuje kontynuację i dlatego jest tak, a nie inaczej.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler