The Last Tinker: City of Colors (PC)

ObserwujMam (1)Gram (0)Ukończone (1)Kupię (1)

The Last Tinker: City of Colors (PC) - recenzja gry


@ 12.05.2014, 12:34
Kamil "zvarownik" Zwijacz

The Last Tinker: City of Colors nie było produkcją, która w jakiś szczególny sposób przykuła moją uwagę, ale zapowiedzi twórców ze studia Mimimi Productions, głoszące nadejście platformówki 3D, nawiązującej do serii Jak and Daxter i Banjo Kazooie, sprawiły, że połknąłem haczyk i czekałem na pełną wersję.

The Last Tinker: City of Colors nie było produkcją, która w jakiś szczególny sposób przykuła moją uwagę, ale zapowiedzi twórców ze studia Mimimi Productions, głoszące nadejście platformówki 3D, nawiązującej do serii Jak and Daxter i Banjo Kazooie, sprawiły, że połknąłem haczyk i czekałem na pełną wersję. Tę dostałem do testów jakiś czas temu i po spędzeniu z grą 6 godzin (przejście kampanii) mogę stwierdzić, że to zupełnie inna liga, niż przywołane klasyki. I nie mówię tu o czymś lepszym.

Historia opowiada o przygodzie chłopaka o imieniu Koru. Przez przypadek pomógł on złej mocy (Bleakness) zawładnąć miasteczkiem Colortown. Tym samym musimy mu pomóc przywrócić dawną świetność metropolii. To jednak nie wszystko, gdyż, wbrew pozorom, wątki poruszane przez deweloperów są o wiele głębsze, niż się wydaje i mówią o podziałach wśród ludzi, braku porozumienia, agresji i konsekwencjach za tym idących. Całość przedstawiono w prosty sposób, by unaocznić problemy młodszym graczom, gdyż to właśnie do nich skierowane jest The Last Tinker: City of Colors. Tak czy siak, jestem mile zaskoczony, że nie jest to kolejna opowieść o ratowaniu świata, tylko historia niosąca głębsze przesłanie.

The Last Tinker: City of Colors (PC)

Miasteczko Colortown zbudowane jest z papieru, kleju i kilku kolorów (czerwony, zielony, niebieski), których duchy są niezbędne do powstrzymania Bleakness. Cała nasza przygoda opiera się więc na przemierzaniu dzielnic miasteczka, w poszukiwaniu wspomnianych zjaw (głupie określenie, bo to bardziej takie miłe, latające Pokemony), które pomogą nam w dalszej wędrówce.

Rozgrywka jest niesamowicie prosta. Bawiłem się na normalnym poziomie trudności i zginałem zaledwie kilka razy, z czego większość przez przypadek. Widać jak na dłoni, że twórcy starali się wszystko ułatwić, by młodzi gracze nie mieli większych problemów podczas zabawy. Gdy przytrzymamy prawy trigger Koru zaczyna bieg, niczym bohaterowie kolejnych odsłon serii Assassin’s Creed, skacząc po platformach i omijając przeszkody samodzielnie. Podczas walki wystarczy byle jak wciskać jeden przycisk, czasami robiąc unik. Dopiero w późniejszym czasie trzeba się nieco bardziej przyłożyć, by niszczyć tarcze wrogów, czy też używać odpowiednich mocy, ale system toczenia starć jest mega uproszczony i nie trzeba nawet rozwijać umiejętności naszego podopiecznego (chociaż istnieje taka możliwość), by poradzić sobie z 90% przeciwników niemal z zamkniętymi oczyma.

The Last Tinker: City of Colors (PC)

W zasadzie jedynym elementem wymagającym jakiegoś wysiłku są zagadki. Nie jest to rzecz jasna nic strasznego i w miarę ogarnięty gracz rozwiąże każdą z nich w góra dwie minuty, ale dzieciaki na pewno będą od czasu do czasu wołać o pomoc. Zagwozdki opierają się głównie na wykorzystywaniu przerośniętego grzyba, który skacząc w pewnym miejscu opuści most, a jeżeli go zmniejszymy, to otrzyma zdolność wybuchania, niszcząc blokady. Oprócz tego zdarzają się także atrakcje muzyczne, czy konieczność manipulowania czasem, więc element ten wypada naprawdę bardzo fajnie. Jednak, jak pisałem przed chwilą, wszystko bardzo uproszczono.

Gameplay urozmaicany jest także przez moce uzyskiwane dzięki kolorowym duchom. Czerwony to typowy zadymiarz, dający nam siłę i swego rodzaju stan szału, podczas którego zadajemy większe obrażenia. Zielony sprawia, że przeciwnicy uciekają (można to wykorzystać, by wpadli na kłujące krzaki), a jego umiejętnością specjalną jest chwilowe zatrzymanie czasu oraz możliwość ujeżdżania wspomnianego już grzyba. Niebieski powoduje, że tereny pokryte przez zabójcze Bleakness da się odkryć, a oprócz tego możemy osłonić się tarczą. Jest jeszcze jeden duszek, ale by nie psuć Wam zabawy, sami będzie musieli go poznać. Różnorodność jest więc spora, a twórcom udało się to wszystko sprawnie przypisać pod cztery przyciski.

Do tego wszystkiego dochodzi bardzo przyjemna oprawa graficzna, działająca dzięki technologii Unity. Nie jest to oczywiście mega majstersztyk, ale momentami, zwłaszcza w miejscach całkowicie zawładniętych przez Bleakness, można się naprawdę zachwycić stylem The Last Tinker: City of Colors. Produkcja śmiga sprawnie i zaledwie kilka razy zdarzyły się drobne spadki animacji.

The Last Tinker: City of Colors (PC)

Jeżeli doczytaliście do tego miejsca, to zdajecie sobie sprawę, że to naprawdę niezła pozycja; nie dość, że całkiem rozbudowana, to jeszcze ogarnięta w taki sposób, by dzieciaki nie miały większych problemów podczas zabawy. Mało tego, sam przeszedłem grę bez marudzenia i nie uważam tego czasu za stracony, ale tak naprawdę, jest to jedna z wielu takich samych platformówek 3D, sprawdzająca się tylko na raz, nie stanowiąca żadnego wyzwania dla starszego gracza i wyróżniająca się jedynie całkiem poważną fabułą. To jednak za mało bym wydał na ten tytuł pieniądze. Jeżeli więc zamierzaliście kupić The Last Tinker: City of Colors dla siebie, to nie róbcie tego, gdyż jest wiele innych, znacznie lepszych produkcji tego typu. Co innego, jeżeli macie kilkuletnie dziecko i szukacie dla niego fajnej pozycji. W takim przypadku doliczcie do oceny końcowej dwa oczka – pociecha z pewnością będzie zadowolona.


Długość gry wg redakcji:
6h
Długość gry wg czytelników:
6h 0min

oceny graczy
Dobra Grafika:
Silnik Unity sprawdził się w tym przypadku doskonale, generując ciekawe, momentami zachwycające widoki.
Dobry Dźwięk:
Słodkie mamrotanie postaci i urzekający soundtrack.
Dobra Grywalność:
Zabawa jest bardzo przyjemna i całkiem zróżnicowana, ale jednocześnie zbyt łatwa dla dorosłego gracza.
Przeciętne Pomysł i założenia:
Twórcy wzorowali się na najlepszych i stworzyli platformówkę 3D jakich wiele.
Przeciętna Interakcja i fizyka:
Jedynym zniszczalnym elementem otoczenia są drewniane skrzynie.
Słowo na koniec:
The Last Tinker: City of Colors to solidnie wykonana produkcja, którą zachwycą się dzieciaki. Starsi gracze pobawią się przez kilka godzin i marudzić nie będą, ale później do nich dotrze, że można było wydać te 20 euro na znacznie lepszą grę.
Werdykt - Dobra gra!
Screeny z The Last Tinker: City of Colors (PC)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):


Powyższy wpis nie posiada jeszcze komentarzy. Napraw to i dodaj pierwszy, na pewno masz jakąś opinię na poruszany temat, prawda?