Battlefield 4: Wojna na Morzu (PC)

ObserwujMam (11)Gram (2)Ukończone (1)Kupię (0)

Battlefield 4: Wojna na Morzu (PC) - recenzja gry


@ 07.04.2014, 16:13
Adam "Dirian" Weber
Chwalmy Słońce!

Wojna na Morzu zapowiadała się jako najciekawszy dodatek do Battlefield 4. Ogromne mapy, nowy, wzorowany na Titan Mode z BF 2142 tryb, poduszkowiec, czy wreszcie zupełnie świeże dla serii lokacje.

Wojna na Morzu zapowiadała się jako najciekawszy dodatek do Battlefield 4. Ogromne mapy, nowy, wzorowany na Titan Mode z BF 2142 tryb, poduszkowiec, czy wreszcie zupełnie świeże dla serii lokacje. Niestety okazuje się, że czego ostatnio nie tknie DICE, wcale nie zamienia się w złoto...



Jako że główną atrakcją każdego dodatku do Battlefielda są mapy, zacznijmy od ich charakterystyki. Na pierwszy ogień idzie Bitwa o Spratly. Jak każda z pozostałych, lokacja budzi podziw swoją wielkością, choć szybko dociera do nas, że sam teren działań nie jest aż tak ciekawy, bowiem jego większą część pokrywa woda. Na środku mamy większą wyspę, po boku kilka mniejszych, zawierających punkty kontrolne. Walki toczą się z reguły o największy kawałek ziemi, te mniejsze, w trybach "podbojowych", z reguły co rusz przechodzą w ręce innego zespołu – nikomu nie chce się stać w miejscu i bronić świeżo zajętego terenu.

Kolejna mapka to Operacja Moździerz, która najbardziej przypadła mi do gustu. Ponownie otrzymujemy wielki obszar, lecz tym razem mamy do czynienia z ogromną wyspą, będącą niegdyś obszarem luksusowego kurortu. Jej centralny punkt stanowi spore wzniesienie, na którego szczycie znajdują się ruiny zamku. Pod nimi zaś pobiegamy w całkiem rozbudowanym systemie korytarzy; przez moment można poczuć się niczym w pierwszym Dark Souls. Na szczycie twierdzy widnieją też armaty, które niektórzy pamiętają pewnie z premierowej zajawki DLC. Od razu zaznaczam, że ich użyteczność jest niemal zerowa – ogromne kule wystrzelimy na dość bliskie odległości, a samo umiejscowienie dział niespecjalnie zachęca do ich użytkowania. Pochwalę się jednak, że raz, nieco przypadkowo, udało mi się ubić bodajże 4 przeciwników za jednym zamachem, którzy stanęli tuż pod lufą. To jeden z niewielu pozytywnych momentów, z którym skojarzę Wojnę na Morzu.

Trzecią i jednocześnie najbardziej kolorową mapą są Zagubione Wyspy. To archipelag składający się z kilku mniejszych i większych kawałków ziemi, stanowiący istny raj dla przyczajonych w krzakach snajperów. Punkt kulminacyjny lokacji to wrak samolotu, znajdujący się mniej więcej pośrodku, o który z reguły toczą się najbardziej zacięte walki. Mapa sama w sobie jest całkiem niezła, bowiem poszczególne punkty nie są od siebie znacznie oddalone, w efekcie czego nie musimy bezradnie biegać przez kilka minut, zanim dotrzemy do celu.

Battlefield 4: Wojna na Morzu (PC)

Na koniec zostawiłem Łamacza Fal. Lokacja podobająca mi się najmniej, bowiem najbardziej doskwiera na niej problem, o którym wspomnę za chwilę. Mamy więc sporych rozmiarów wyspę, a raczej ogromną górę, w której wyżłobiono część wnętrza. Tam znajduje się coś w rodzaju fabryki łodzi podwodnych, a jednocześnie jeden z punktów kontrolnych. Całość zrobiona jest nieco korytarzowo, w efekcie czego walki toczą się z reguły na małej przestrzeni, przy bliskim kontakcie. Nie bardzo mi się to spodobało. Po bokach wspomnianej góry są jeszcze dodatkowe wysepki, niemniej zauważyłem, że gracze z reguły nie poświęcają im większej uwagi.

A teraz trochę narzekania. Największym problemem Wojna na Morzu okazuje się... mała ilość pojazdów. No bo co to za wojna, kiedy na ogromnych mapach walczą ze sobą 2-3 większe łódki, kilka skuterów wodnych i jakiś tam średnio przydatny na dłuższą metę poduszkowiec? Zapomnijcie o ogromnych, taktycznych walkach przy użyciu sprzętu wodnego. Większą część rozgrywki i tak spędza się na lądzie, biegając od jednego punktu, do drugiego, czy to gramy w trybie Podboju, czy Ataku na lotniskowiec. Skąpa liczba środków transportu doskwiera niemal co chwilę – wystarczy, że pobiegniemy nieco za daleko, czy wyskoczymy ze spadającego śmigłowca. Znajdziemy się na jakimś odludziu, jakich na wyżej wypisanych lokacjach nie brakuje. Najszybszą drogą powrotu do akcji okazuje się być wówczas samobójstwo. Ale kto chciałby psuć sobie statystyki?


Screeny z Battlefield 4: Wojna na Morzu (PC)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudosMicMus123456789   @   21:02, 07.04.2014
DLC widzę tak "dobre" jak podstawka Dumny Szkoda, że poziom produkcji spada.

A jak tam gigantyczny rekin? Dumny Gracze próbowali wywołać go czy nikt się w to nie bawił?
0 kudosDirian   @   21:07, 07.04.2014
Jak ogrywałem DLC (głównie przed weekendem), to chyba nikt jeszcze nie wiedział o rekinie. Ale w wolnej chwili zerknę, bo sam jestem ciekawy jak to bydle wygląda "na żywo" Dumny
0 kudosMicMus123456789   @   21:15, 07.04.2014
Z tego co wyczytałem trzeba się ustawić na mapię w odpowiednim miejscu i w owym miejscu musi być minimum 10 osób. Jak dla mnie trochę lipa, bo lepiej by było gdyby można samemu wywołać rekina z wody Dumny
0 kudosUxon   @   23:34, 07.04.2014
Tak się zastanawiałem, jeszcze przed premierą, dobije ta gra do piątki w ocenie, czy nie dobije. Cóż, nie udało się, no ale co się dziwić, o reputację trzeba dbać, babol na babolu ma poganiać babola. Wypuścili gniota, ludzie kupią i tak, wszyscy będą szczęśliwi, karawana będzie szła dalej, życie jest piękne. Dice/EA śmieje się płacącym za to naiwniakom w twarz, a ci jeszcze im dziękują za gówno w ładnym opakowaniu.
0 kudoskmiecior   @   12:19, 27.04.2014
Kupiłem ostatnio kod Sedoc do Premium tanio, jak na razie gra się w ten dodatek całkiem nieźle. Fajnym motywem jest strzelanie z działa średniowiecznego ;D
0 kudoskubeusz12346   @   11:01, 10.08.2014
Myśleli, że jak wypuszczą dodatki to poprawią wizerunek gry. Z tego Battlefielda mogły być zadowolone dzieci które zaczynały od Battlefielda 3.
Dodaj Odpowiedź