Scenariusz: Drew Karpyshyn. Pomysł: Ken Levine. Muzyka: Hans Zimmer. Grafika… Dobra, dajmy spokój marzeniom, bowiem dzisiejszy indyk – Shufflepuck Cantina Deluxe – nawet jednym pikselem nie sprawia wrażenia, jakoby miał styczność z tymi wielkimi nazwiskami. Byłbym skłonny uwierzyć, że jakiś tam kontakt mógł nastąpić w chwili ogromnej nudy i dylematu: ten tytuł czy Flappy Bird? To również raczej niemożliwe, bo tak zarobieni ludzie zwyczajnie nie są w stanie pozwolić sobie na marnowanie czasu przed komputerem na coś, co mogliby uskuteczniać z własnymi dziećmi w wielu turystycznych miejscowościach. O co chodzi? O air hockey (u nas potocznie, lecz mylnie nazywany cymbergajem) oczywiście, nieodłączny element takowych miejsc czy różnego pokroju świetlic.
Przez kilkanaście godzin spędzonych z Shufflepuck Cantina Deluxe dmuchające wentylatory komputera starały się utrzymać mnie w przekonaniu, że faktycznie łoję w air hockey. Posiadacze developerskiej wersji Oculusa z pewnością mocniej wsiąkali w świat przedstawiony, albowiem członkowie Agharta Studio przygotowali swego rodzaju demo. Sam na początku zachowałem otwarty umysł, a uzasadnienie całej zabawy niemal zrzuciło mnie z fotela: oto ludzki astronauta rozbija się na jakieś nieznanej planecie i natychmiast rusza do kombinowania wehikułu, by do wrócić do domu. Jak tego dokona? Oczywiście grając w „powietrzny hokej” z miejscowymi w pobliskiej kantynie, mocno inspirowanej słynną Mos Eisley z Gwiezdnych Wojen, ba – nawet temat muzyczny przygrywający w tle brzmi dziwnie znajomo. Fani wychwycą mnóstwo odniesień, na czele z kręcącą się w tłumie gości postacią w białym, charakterystycznym uniformie rodem z XX wieku. Oczywiście niezależnego developera nie stać na licencję, stąd wszystko pozostaje w domyśle.
Szybko okazuje się, że części pojazdu można wygrać od kosmitów, ale, a raczej ALE – wymaga to mnóstwa czasu i wysiłku. I tu nie chodzi o fakt, że gra rzuca nas na sam dół jakiejś turniejowej drabinki, lecz o zasady prowadzące do zwycięstwa. Zakładacie pewnie, że trzeba odpowiednią ilość razy złoić życiu pozaziemskiemu rzyć na coraz trudniejszych zasadach? Cóż – i tak, i nie. Posyłanie krążka do bramki przeciwnika to jedna strona medalu, a druga to kupowanie od niego kawałków jego… biografii. Być może kosmici są tak ekscentryczni, że każdej napotkanej inteligentnej istocie chcą przekazać historię egzystencji własnej rasy w pełnych humoru opisach jeszcze każąc sobie za to płacić, nie wnikam. Tym niemniej powinien to być element bonusowy, ciekawostka dla chętnych, a nie zaś obowiązek, bo na dobrą sprawę treść tych historyjek można kompletnie olać, byle hajs się zgadzał. Główny winowajca to jednak coś innego, mianowicie spartolona ekonomia. Shufflepuck Cantina Deluxe na Steamie stoi za niespełna 10 €, więc znajduje się dokładnie 10 € od segmentu F2P – a tymczasem tutaj byle pierdółka kosztuje krocie w stosunku do tego, ile dajemy radę wyciągnąć zwyciężając. Niestandardowe krążki czy obijaki nie stanowią koniecznego wymogu do odniesienia sukcesu, ponieważ można też posiłkować się sprzętem pokonanych rywali, zapewniającym specjalne umiejętności, jak np. silniejsze uderzenie bądź też wyrafinowany, aczkolwiek przewidywalny zwód. Upgrade’y także nie chcą same wskoczyć do koszyka, ale wymóg szukania kasy gdzie się tylko da, powtarzając rozgrywki do znudzenia aż boli. Stawiam żołędzie przeciwko dolarom, że docelowo miały się tu znaleźć mikrotransakcje, ale ktoś w ostatniej chwili je wyrzucił, zostawiając tym samym ogromną dziurę w ekonomii gry.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler